Loading color scheme

Rozważania duchowe Rok C

Rozważania duchowe Rok C

EWANGELIA WIERSZEM OPOWIEDZIANA

 

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego w Roku C

 

ŚWIADKOWIE ZMARTWYCHWSTANIA

 

Wiarą wyznajemy Jego Zmartwychwstanie,
Że w grobu pieczarze nie mógł dłużej trwać.
Świadkowie widzieli Chrystusa ukazanie,
i świadectwo swoje przed ludem chcą dać.


Najpierw Magdalenę przywitał przy grobie,
Mario - powiedział nie zatrzymuj mnie.
Idź do moich uczniów trwających w żałobie,
Bo w drodze do Galilei znów spotkamy się.


Dwóch uczniów po drodze spotkał zasmuconych
Co całą nadzieję pokładali w Nim.
Lecz Go nie poznali bardzo przygnębieni,
Pisma im wyjaśniał kiedy razem szli.


W Wieczerniku razem wszyscy zgromadzeni,
Z obawy przed Żydami zatrzasnęli drzwi.
A oni z radości wszyscy oniemieli,
Gdy stanął Zmartwychwstały pośrodku nich.


Dając im dowody Swego Uwielbienia,
Wskazując im jasno, że tak miało być.
Że On musiał cierpieć okrutnie na ziemi,
Byśmy z Nim w wieczności mogli razem żyć.

Autor: Bogdan Mroziński

 

Niedziela Palmowa w Roku C

 

TRIUMFALNY WJAZD … Łk 19, 29 - 40


Gdy Jezus przyszedł w pobliże Betanii,
Wysłał dwóch uczniów do pobliskiej wsi.
Wchodząc do niej znaleźli oślę uwiązane,
Którego jeszcze nie dosiadł nikt.


Wsadzili Jezusa, płaszcze zarzucili,
A gdy On jechał, uwielbiali Go
Za wszystkie cuda, które zobaczyli.
A uczeni w piśmie, w tym widzieli zło.


Chwała Jezusowi słusznie się należy,
Przecież naszym Bogiem On od wieków jest.
Więc Mu zaśpiewajmy: Hosanna! - kto wierzy!
Dla Niego to Chwała, dla nas dobry gest.


… I MĘKA JEZUSA


Niełatwo w kilku słowach Jego Mękę streścić,
Którą Mu przyszło dla nas grzesznych znieść,
By sedno sprawy w tym wierszu umieścić,
A Jego cierpienia, udręki tu wpleść.


Po zdradzie Judasza poddany katuszom,
Wodzony po sądach jak wielki oprawca.
Ci, których uzdrawiał, zatkali swe uszy
I wołali: na krzyż z Nim! A przecież to Zbawca.


Zsieczone biczami Przenajświętsze Ciało
Przybili bezmyślnie na krzyżu z łotrami.
Za nas grzesznych ludzi, cierpliwie konało.
Jezu Miłosierny, zmiłuj się nad nami.

Autor: Bogdan Mroziński

 

V Niedziela Wielkiego Postu w Roku C

 

DZIĘKCZYNIENIE


Codziennie przychodzisz, by nas darzyć mocą
Krwi przelanej na krzyżu i Bożą pomocą.
Miłość swą rozlewasz poprzez wszystkie wieki.
Czy można żyć tutaj bez Twojej opieki?


O Chlebie Żywota, o Chlebie, ma siło,
Umacniaj w nas wiarę, umacniaj i miłość,
Udzielaj pomocy w każdym poczynaniu,
Prowadź przez wertepy i ku pojednaniu.


O Krwi Przenajdroższa, napoju mej duszy,
Obmyj moje winy, otwórz moje uszy,
Bym się stawał czysty, słuchał Twego głosu
I bym szedł za Tobą nie marnując czasu.


Jesteś mi pomocą w moich poczynaniach,
Jesteś mi nadzieją w dalszych moich planach,
Jesteś mi miłością, która wszystko znosi,
Wiarą moją jesteś, która Ciebie głosi.


Autor: Bogdan Mroziński

 

IV Niedziela Wielkiego Postu w Roku C

 

BŁAGANIE GRZESZNIKA Ps 50/51


Zmiłuj się nade mną, Wielki Boże!
Ogrom łaskawości Twojej jest wielki.
Miłosierdzie Twoje wszystko może.
Za moje grzechy, nieprawości wszelkie.


Z winy mojej obmyj mnie wodą
I nie pamiętaj, że Cię obraziłem.
Kiedy grzech mój jest przed Tobą,
Wiesz że przeciwko Tobie zgrzeszyłem.


Tyś sprawiedliwy w swoim wyroku,
Prawy jesteś w swoim osądzie ,
Ja zaś upadam na każdym kroku.
Ma słabość Twą mocą podparta niech będzie.


Ty możesz mnie oczyścić swą mocą,
Wybielić jako ten śnieg biały,
Abym się radował dniem i nocą
I chwalił miłosierdzie sercem całym.


Nie pamiętaj, że kiedyś zgrzeszyłem,
I spraw niech serce me czyste bywa.
Wiesz, że chciałem dobrze, lecz zbłądziłem.
Spraw, by wiara była we mnie żywa.


Nie odrzucaj mnie od swego Oblicza,
Umocnij słabość moją Duchem.
Niech w bliźnim widzę Twe odbicie,
A miłosierdzie chwalę każdym ruchem.


Naucz mnie chodzić Twoimi drogami,
Swoim życiem dać przykład mej wiary.
Otwórz me wargi i mymi ustami
Daj chwalić miłosierdzie Boże bez miary.

Autor: Bogdan Mroziński

 

III Niedziela Wielkiego Postu w Roku C

 

WEZWANIE Łk 13, 1 - 9


Do Jezusa przyszli ludzie,
Na Piłata się skarżyli,
Że przy ofiarniczym trudzie
Jego ludzie ich zabili.


Czy myślicie, że w Siloam
Ci, których wieża zabiła,
Byli winni tej sromoty,
Że ich życie zakończyła?


Każdy musi być gotowy,
Bo nie znacie swej godziny
Jezus wzywa do odnowy,
Bo nikt z nas nie jest bez winy.


Tyle razy tu przychodzę
I owocu szukam wszędzie.
Może przyjdę znów po drodze
I poszukam! Może będzie!


Nawrócenie to jest owoc,
Jego pragnąć zawsze będziesz.
Na Sąd Boży bądź gotowy,
W każdym czasie, w każdym względzie.


Autor: Bogdan Mroziński

 

II Niedziela Wielkiego Postu w Roku C

 

SZCZYTY

 

Bóg Abrahama poddał próbie,
Górę Moria mu wyznaczył.
Miał Izaaka na niej zgubić,
Lecz wiernością mu zapłacił.


Mojżesz wspiął się na wyżyny,
Aż na Górę Synaj doszedł.
Przykazania tam otrzymał,
By lud swój ćwiczyć w pokorze.


Do Horebu Eliasz zmierzał,
Mocą chleba z nieba daną.
Słowem Bożym zamknął niebo,
Na Dzień Pański zachowany.


Jezus zabrał ich na Tabor,
Tam ukazał Bożą chwałę.
Zobaczyli swoją małość,
I potęgę z niebios całą.


Choć Golgota - szczyt niewielki,
Tam na krzyżu Jezus skonał.
Jego chwali żywot wszelki,
On zbawienia tam dokonał.


Szczytem szczytów jest Golgota,
Tu się wszystko dokonało.
Choć spotkała Go sromota,
Dla nas oddał Swoje Ciało.

Autor: Bogdan Mroziński

 

 

I Niedziela Wielkiego Postu w Roku C

 

POKUSA Łk 4, 1 - 13

 

Jezus pełen łaski Ducha,
Znad Jordanu już powrócił.
Był zwodzony przez "kłamczucha",
Bo on ciągle Jego kusił.


Jesteś przecież Synem Bożym,
Spraw by kamień stał się chlebem.
Przecież głodem się zamorzysz.
Czy nie jesteś dziś w potrzebie?


Znów usilnie Go namawiał,
By mu hołd pokorny złożył.
Władzę, przepych Mu przedstawiał,
Przecież wiedział, że Syn Boży!


Gdy kolejnej poddał próbie,
Bo na szczycie Go postawił,
Myślał wciąż o Jego zgubie,
Lecz okrutnie się naraził.


Boga trzeba czcić i kochać
I wypełniać Jego wolę.
Złego nie należy słuchać,
Bo on może nas zniewolić.

Autor: Bogdan Mroziński

 

 

VIII NIEDZIELA ZWYKŁA W ROKU C

 

OWOCE Łk 6, 39 - 45


Jezus w swoich przypowieściach
Daje ludziom swe wskazania.
To jest pewne, że w tych treściach
Nas dotyka i obnaża.


Wszystko widzisz u bliźniego,
Może drzazgę, choć niewielką.
Nie dostrzegasz jednak tego
Że w twym oku tkwi aż belka.


Wyjmij belkę, którą nosisz.
Każdy przecież ma przywary.
A bliźniemu, gdy on prosi,
Okaż mu troszeczkę miary.


Drzewo co ma złe owoce,
Nie jest wcale dobrym drzewem.
Po owocach w tym ogrodzie
Oceniamy, gdy dojrzewa


Dobry człowiek z głębi serca
Wydobywa dobro samo,
Bo z pełnego bierze skarbca
Dar od Boga otrzymany.


Autor: Bogdan Mroziński

 

 

VII NIEDZIELA ZWYKŁA W ROKU C

 

MIARA Łk 6, 27 - 38


Wam dziś mówię słuchającym,
Którzy są tu zgromadzeni
I tym wszystkim szukającym:
Zło na dobro trzeba zmienić.


Kochać trzeba nieprzyjaciół,
Dobrze czynić też wypada,
A w miłości się zatracić -
Taka jest Jezusa rada.


Błogosławcie, nie złorzeczcie,
Módlcie się za tych, co was przeklną
W dobrej wierze pożyczajcie,
Dajcie tym, co nic nie mają.


Dobrze czyńcie wszystkim - wszędzie,
A wdzięczności nie czekajcie.
Zgoda niech pośród was będzie
I zapłaty nie żądajcie.


Miłosierny jest nasz Ojciec
I łaskawy dla swych dzieci,
Bo w miłości trzeba dojrzeć,
A przykładem ciągle świecić.


Miarą dobrą utrzęsioną
Wsypią do waszej kieszeni.
Miarą jaką wy mierzycie - ponoć
Tak i dla was się nie zmieni.


Autor: Bogdan Mroziński

 

 

VI NIEDZIELA ZWYKŁA W ROKU C

 

WYROCZNIA Łk 6,17. 20-26

Szczęśliwi, radośni będą ci uczniowie,
Którzy swoje życie na służbę oddali.
Szczęśliwi głodni, Chrystus tak im powie.
Dla sprawy Królestwa głodem przymierali.


Jesteście szczęśliwi, że teraz płaczecie,
Ponieważ smutek w radość się przemieni.
Będziecie szczęśliwi, że na tym świecie
Dla Imienia Mego będziecie wzgardzeni.


Cieszcie się i skaczcie z ogromną radością,
Zaprawdę wielka jest wasza zapłata.
Bóg was przyjmie do siebie, obdarzy miłością
Coście uczynili dla siostry i brata.


Biada wam bogacze, żyjecie w sytości,
Wy już odbieracie należną nagrodę.
Biada którym życie upływa w radości
Ponieważ będziecie smucić się i boleć.


Biada, których ludzie wychwalają.
Oni już zapłatę swoją otrzymali.
Za grosz miłości w sobie nie mają,
Ci, którzy złością ku drugim pałali.


Każde drzewo. które nad wodą wsadzone,
Nie utraci liści - dobrze owocuje.
Tak i każdy człowiek w Bogu zanurzony
Z łaską Bożą zawsze współpracuje.

Autor: Bogdan Mroziński

 

V NIEDZIELA ZWYKŁA W ROKU C

 

OBFITY POŁÓW

 

Stał raz Chrystus ze swym ludem

Do Niego ciągnęły tłumy

A rybacy ze swych łódek

Sieci z mułu chcieli umyć.

 

Wsiadł do łodzi Szymonowej

Odpłyń nieco dalej brzegu

I do tłumu zaczął mowę

A gdy skończył rzekł do niego.

 

Wypłyń teraz znów na głębię

Sieci swoje zarzucili

Może trud nasz marny będzie

Bo tej nocy nic nie złowili.

 

Lecz na Twoje Słowo Panie

Rzucam sieci na głębinę

Gdy rybacy wzięli za nie

Pełne sieci! Znasz przyczynę?

 

Odejdź, proszę Dobry Panie

Bo ja jestem grzeszny człowiek

Twoje Słowo miewam za nic

Jak je wcielić w życie? Powiedz!

 

Autor: Bogdan Mroziński

 

IV NIEDZIELA ZWYKŁA W ROKU C

 

“W MOCARZ SŁOWA” Łk 4, 21 - 30


Dziś spełniły się te Pisma
Któreście tutaj słyszeli
Każdy dziwił się i przyznał
Bo przed sobą "Słowo" mieli.


Czy to nie jest syn Józefa?
Przecież Jego dobrze znali!
Skąd u Niego taka mądrość
Dlatego powątpiewali.


Ulecz wpierw samego siebie
Uczyń co tamtym czyniłeś!
Nam też trzeba o tym wiedzieć
Skąd się bierze Twoja siła.


On im odrzekł. Każdy przyzna
Słowa te swą prawdę mają
Żaden prorok w swej Ojczyźnie
Nie będzie mile widziany.


Słysząc prawdę o ich błędzie
Zawrzeli gniewem na Niego
Z miasta Go chcieli wypędzić
Nawet stracić! A dlaczego?


Prawda zawsze w oczy kole
Bo jest dla nas niewygodna
Bowiem prawda musi boleć -
By człowiek zachował godność.


Autor: Bogdan Mroziński

 

III NIEDZIELA ZWYKŁA W ROKU C

 

“W MOCY BOŻEGO DUCHA" Łk 1, 1- 4; 4, 14- 21


Byli naocznymi świadkami
Jego życia w Galilei
By świadectwo dać o Panu
Tak jak działał tu na ziemi.


Gdy powrócił w Mocy Ducha
I nauczał w synagogach
Każdy chętnie Go posłuchał
Bo On zbliżał ich do Boga


Przyszedł też do Nazaretu
Tutaj pierwsze stawiał kroki
Zaczął czytać w dzień szabatu
Z Izajasza zwój proroka


To Duch Pana Go uzdolnił
By głosił Dobrą Nowinę
Dla ubogich, uwięzionych
Wyzwolenie dla nich przynieść


Zwinął zwój i oddał słudze
Wszystkie oczy Weń utkwione
Zatrzymały się na dłużej.
"To proroctwo już spełnione"


Nam też trzeba Mocy Ducha
By w wierności każdy stawał
Jego z wiarą trzeba słuchać
I natchnieniom się poddawać.


Autor: Bogdan Mroziński 

 

II NIEDZIELA ZWYKŁA W ROKU C

 

CUD W KANIE J 2, 1 -11


Gdy zabrakło w Kanie wina
Rzekła Matka do Jezusa
Wina już nie mają Synu
Czy to Ciebie nie porusza?


Czy to Moja Matko sprawa
Że zabrakło im napoju
Czy Ja muszę ludziom dawać?
Niech przyniosą ją ze zdroju!


Cud przemiany się dokonał
Znowu wino się znalazło
Zamiast wody - wino w kanach
Jezus cud uczynił ważny.


Łatwo przyjąć, co gotowe
Tak jak goście na weselu
Jednak trzeba przynieść wodę
By starczyło dla tak wielu.


Nie uczyni Jezus cudu
Gdy Go o to nie prosimy
Bo naszego trzeba trudu
Gdy swe troski przedstawimy


Przemień Panie nas na nowo
Przebacz grzechy które ranią
Byśmy w życiu dali owoc
A występki mieli za nic.


Autor: Bogdan Mroziński

 

 

NIEDZIELA CHRZTU PAŃSKIEGO W ROKU C

 

Łk 3, 15 -16. 21 -22 POSŁANIEC


Wszyscy się zastanawiali
Czy Jan nie jest tym Chrystusem !
Bowiem na Niego czekali
A On wkrótce nadejść musi.


Ja chrzczę was tylko wodą
On potęgą mnie przenika
A któremu jam nie godzien
U sandałów zdjąć rzemyka.


To On chrzcić was będzie ogniem
Ducha tchnie na każde ciało
On jest przecież naszym Bogiem
I ukochał naszą małość.


Kiedy lud tam przystępował
Do chrztu Jana w rzece Jordan
Jezus od Jana przyjmował
Wtedy Bóg się nad Nim ozwał.


Tyś Jest Syn Mój Ukochany
Ciebie Ja Sobie wybrałem
Na zbawienie Jesteś dany
Wszak im przecież obiecałem.


Autor: Bogdan Mroziński

 

NIEDZIELA OBJAWIENIA PAŃSKIEGO  W ROKU C

 

POKŁON Mt 2, 1 -12

Kiedy Chrystus się narodził
W Betlejemie "Wielkim" mieście
Szli do Niego monarchowie
Gwiazda im wskazała miejsce.


Zapytali też Heroda
Gdzie jest Król nowozrodzony
Lecz na dworze wielka trwoga
Jego tron jest zagrożony


Gdy znajdziecie Ono Dziecię
Mówi Herod do tych Magów
Chcę Mu hołd oddać przecież
Złożyć Mu swoje homagium.


Ogromnie się ucieszyli
Gdy ujrzeli Dziecię z Maryją
Hołd pokorny Mu złożyli
Dali złoto i kadzidło z mirrą


Nie wracajcie do Heroda
Rzekł im Anioł we śnie nocą
Inną więc wrócili drogą
Chroniąc Dziecię przed przemocą.


Pójdźmy zatem my z pokłonem
Do Jezusa do Stajenki
On jest przecież Naszym Panem
Bóg Najświętszy - choć Maleńki.

Autor: Bogdan Mroziński

 

 

NIEDZIELA ŚWIĘTEJ RODZINY W ROKU C

 

RODZINA

Bóg jest naszym Ojcem od dziejów zarania,

Bo On przecież stworzył cały piękny świat.

Człowieka obdarzył wolą przeżywania

Momentów w tym życiu radości i strat.

 

     Kochanych rodziców dał nam na początek,

     By w nas kształtowali moralność, nasz byt.

     Miłość swą przelali dla swoich dzieciątek,

     By z nas każdy był zdrowy, wesoły i syt.

 

Kolejnym etapem było dorastanie

Z wieku dziecięcego do młodzieńczych lat.

Czuwali nad nami swoim zatroskaniem,

Żeby coś osiągnąć nim wyruszą w świat.

 

     I nam było dane stać się dorosłymi,

     Wybrać sobie przystało powołanie- los.

     Na ślubnym kobiercu razem z wybranymi

     Dzielić całe życie - przyjąć każdy cios.

 

Kiedy już wybrana była przez nas droga,

Przyszły też trudności jak na każdej z nich.

Przez wykroty, grudy stąpa twoja noga,

A serce twoje bije niczym wielki dzwon.

 

     Razem z owocami małżeńskiej miłości

     Mnożą się trudności i goryczy smak,

     Lecz dzieci wciąż rosną. Będą jak dorośli

     I przeżywać będą szczęścia swego brak.

 

Tak upływa życie na tej biednej ziemi.

Dzisiaj my żyjemy – jutro zginie ślad,

Lecz miejmy nadzieję, że kiedyś się zmieni,

Szczęście osiągniemy, co nie daje świat.

 

     Niechaj więc w rodzinie, którą tu tworzymy,

     Trwa wciąż dobroć i miłość, bo to życia sens.

     A Stwórca Przedwieczny za te dobre czyny

     Darzy ciągle łaskami aż po życia kres.

 

Nagrodą zaś będzie, kiedy pożegnamy

Ten tułaczy padół i wszystko co mamy.

Spotkanie z Chrystusem Bogiem i Panem

Po wieczną nagrodę, aż na wieki. Amen.

 

Autor: Bogdan Mroziński

 

 

IV NIEDZIELA ADWENTU W ROKU C

 

MISJA MARYI  Łk 1, 39 - 45

 

Już w swym łonie miała Syna
Gdy ruszyła do Elżbiety

W Ain Karim miała się zatrzymać
Krewne były te kobiety.


Wnet do domu zapukała
Swoją krewną pozdrowiła
Gdy Elżbieta usłyszała
W łonie jej dziecko "ożyło"


To Duch Święty ją napełnił
Do Maryi powiedziała
Na Tobie się cud dopełnił
Matką Syna Tyś zostałaś


O szczęśliwaś Ty Maryjo
Przebłogosławione łono
Tobie łaska niechaj sprzyja
Miłość Boża w Tobie płonie.


Autor: Bogdan Mroziński

 

 

III NIEDZIELA ADWENTU W ROKU C

 

NAWRÓCENIE Łk 3, 10 - 18


Jan nauczał nad Jordanem.
Jego to pytały tłumy:
Co nam czynić przed tym Panem,
Który się pojawi u nas.


Kto ma dużo niech się dzieli.
Nie za wiele pobierajcie!
Dajcie tym, co nic nie mieli,
Na swym żołdzie poprzestańcie.


Ludzie trwali w niepewności,
Czy on nie jest "Obiecanym"
W Księgach Bożych dla ludzkości.
Tym Chrystusem z nieba danym.


To ja was chrzczę tylko wodą.
On potęgą mnie przewyższa.
On chrzcić będzie Bożym Słowem.
Jam dla Niego jest najniższy.


On w swym ręku szuflę trzyma,
By oczyścić swe "Klepisko".
Ziarno zbierze do spichlerza,
Plewy spali w piecu wszystkie.


Autor: Bogdan Mroziński

 

 

II NIEDZIELA ADWENTU W ROKU C

 

PROSTE DROGI Łk 3, 1 - 6

 

Za cesarza Tyberiusza

Bóg skierował się do Jana.

Był on synem Zachariasza

Świątynnego kapłana.

 

Przeszedł on wszystkie krainy

Nad Jordanem położone.

Głosił słowo na pustyni,

W księdze Mów są zapisane:

 

Przygotujcie drogę Pana,

Wyprostujcie ścieżki Jemu,

Każda dolina będzie wypełniona

I pagórki ku równemu.

 

Adwent jest czasem równania:

To co krzywe ma być proste!

Niech nas świat sobą nie mami

Przed Jezusem Wielkim Posłem.

 

Przyjdzie powtórnie na ziemię

I przesieje ludzkie "ziarno".

Sprawiedliwi są zbawieni,

A grzesznicy ujrzą marność.

 

Autor: Bogdan Mroziński

 

 

I NIEDZIELA ADWENTU W ROKU C

 

PARUZJA - POWRÓT Łk 21, 25- 28. 34- 36


To nie strachy, ale życie,
Które Jezus obiecuje.
Wkrótce sami zobaczycie,
Że na pewno nie żartuje.


Przyjdzie w Chwale jak powiedział
I zasiądzie na Swym Tronie.
Wśród aniołów będzie siedział
Jako Sędzia - Król w koronie.


On zgromadzi Swych wybranych
Z wszystkich krańców tego świata
I nagrodzi w biel odzianych -
Czystych niczym piękne kwiaty


Uważajcie więc na siebie,
By ten dzień was nie zaskoczył.
Przyjdzie On na całą ziemię,
Więc czuwajcie w dzień i w nocy.


Autor: Bogdan Mroziński

 

Jedenasta Niedziela Zwykła w Roku C

 

MIŁOŚĆ NA MAXA

 

Miłość na maxa,

coraz więcej i bardziej

- jak kobieta z dzisiejszej Ewangelii -

«bardzo umiłowała»,

dlatego zostały «odpuszczone jej liczne grzechy» (Łk 7,47).

 

Tak mamy kochać Boga,

ze wszystkich sił,

całym sercem i duszą,

a bliźniego,

jak siebie samego.

 

Raczej siebie nie mamy w nienawiści,

bo więcej wśród nas egoistów,

jak altruistów,

stąd dobrze wiemy,

co znaczy kochać innych,

jak siebie.

 

Tak kochamy naszych bliskich,

Rodziców, rodzeństwo i krewnych.

Wielką Miłością darzymy

szczególnie wybranych,

w których jest nasze upodobanie.

 

W małżeństwie

miłość do końca dni

bezgraniczna

i bezinteresowna.

 

W kapłaństwie

i w życiu zakonnym

«na zapadłe»

bez reszty,

jak Chrystus.

 

Dziesiąta Niedziela Zwykła w Roku C

 

WIELKI PROROK POWSTAŁ WŚRÓD NAS

 

Dziesiąta Niedziela Zwykła w Roku C

daje nam okazję

rozważenia tajemnicy życia i śmierci

w perspektywie Bożej łaskawości.

Bóg sam staje w gronie żałobników,

którzy odprowadzają

zmarłego syna wdowy z Nain

na miejsce pochówku.

 

W bramie miasta

kondukt żałobny spotyka Jezusa,

Jego uczniów i tłum wielki.

 

Widząc płaczących i jego matkę

Jezus lituje się nad nią,

a odczuwając żal rzecze jej: "Nie płacz!",

a następnie dotknąwszy się mar

mówi do młodzieńca:

"Tobie mówię wstań!"

 

Podobnie współodczuwa żal

nad wdową w Sarepcie Sydońskiej

Prorok Eliasz wstawiając się za nią

u Boga za jej zmarłym synem.

 

Gdy ona wyrzuca mu brak współczucia

i obwinia swoimi grzechami,

które stają się dla niej

przyczyną jej żałoby,

On bierze w swoje ramiona

zmarłe dziecię i mówi do Boga:

 

"O Panie, Boże mój!

Czy nawet na wdowę,

u której zamieszkałem,

sprowadzasz nieszczęście,

dopuszczając śmierć jej syna?"

 

Bóg wysłuchuje wołania proroka

przywracając dziecku "duszę",

- tak że prorok w wielkiej radości

może zwrócić je jego matce:

"Patrz, syn twój żyje!"

 

Trudno uwierzyć w niemożliwe,

trudno obudzić w sobie wiarę

wbrew nadziei, która umiera ostatnia,

gdy jednak Bóg wysłucha

wołania Proroka, wdowa wyzna:

"Teraz już wiem, że naprawdę

jesteś mężem Bożym

i słowo Pańskie w twoich ustach

jest prawdą!"

 

Bóg nigdy nie kłamie,

przyznasz mi rację,

gdy spojrzysz w siebie

i przypomnisz sobie dzieła,

które On sam dla Ciebie uczynił.

Staniesz wtedy - jak tłum

-z dzisiejszej Ewangelii -

w wielkim zachwycie

nad wspaniałością Boga,

który wie najlepiej

czego nam potrzeba.

 

Zobacz więc w końcu w Jezusie

swego Boga i zakrzyknij wraz z tłumem,

że: "Wielki Prorok powstał wśród nas,

i Bóg łaskawie nawiedził swój lud!"

Głoś tę prawdę wokół siebie,

wśród swoich bliskich i znajomych

jak czynią wierni Chrystusa wyznawcy,

roznosząc "wieść o Nim po całej Judei

i po całej okolicznej krainie",

a będzie Ci dana radość Proroka -

Głosiciela Bożej Prawdy!

 

Niedziela Najświętszej Trójcy

 

BÓG MĄDROŚCI

 

W Niedzielę Trójcy Przenajświętszej

przemawia do nas z Ewangelii

Mądrość Boża,

«Arcydzieło Boga Stwórcy»,

odwieczna w stworzeniu:

«od początku – zanim ziemia powstała…,

zrodzona, gdy jeszcze bezmiar wód nie istniał

ani źródła, co wodą tryskają,

i zanim góry stanęły» /Prz 8,22-25/.

 

W tej Bożej Mądrości

objawia się cały zamysł

Boga Stwórcy

wszelkiej rzeczy

i wszelkiego istnienia,

plany stworzenia Wszechświata

i powołania do życia

«synów ludzkich».

 

Ona jest «mistrzynią»

wszelkiego dzieła Bożego,

dając Bogu samemu

radość i satysfakcję

z tego, co stworzył,

a «było dobre»;

podobnie stając się dla ludzi

Nauczycielką życia

i ich Przewodniczką.

po drogach zbawienia.

 

Dzieła te wychwala Psalmista

wielbiąc Boga Mądrości

za wszystkie Jego stworzenia,

a najbardziej za człowieka,

którego nie tylko pięknie ukształtował,

dając mu pełnię własnego Oblicza:

«na swój obraz, na obraz Boży go stworzył» /Rdz 1, 27/,

ale dając mu także władzę równą własnej

nad całym Wszechświatem

i wszelkim jego istnieniem /por. Ps 8,4-9/.

 

O tym wszystkim

poucza nas Pan – Boży Syn

w swojej Ewangelii

z pomocą Ducha Świętego – Ducha Prawdy.

Najpierw swoim cudownym narodzeniem

i objawieniem się światu,

później nauczaniem,

którego mądrość będą wychwalać nawet nauczyciele

w Jerozolimskiej świątyni /por. Łk 2,47/,

a na końcu

całym dziełem odkupieńczym i paschalnym.

 

Tego wszystkiego nie rozumieją nawet Jego uczniowie,

których nazwie swoimi Apostołami – Posłanymi

do świata i do ludzi

z przesłaniem radości – obietnicą zbawienia,

odnowieniem Wszechświata

i całego stworzenia

«w nowe niebo i w ziemię nową»

/por. Iz 65,17; 66,22; 2P 3,13; Ap 21,1.5/.

 

Niedziela Zesłania Ducha Świętego

 

WEŻMIJCIE DUCHA ŚWIĘTEGO

 

Działo się to

– jak czytamy w dzisiejszej Ewangelii -

«wieczorem, w dniu zmartwychwstania,

tam gdzie przebywali uczniowie.

Choć mieli drzwi zamknięte

z obawy przed Żydami

przyszedł do nich Jezus

ze słowami pokoju.

 

Potem tchnął na nich i powiedział:

«Weźmijcie Ducha Świętego»,

następnie posłał ich z misją do świata tego,

aby odpuszczali grzechy

mocą tegoż samego Ducha (por. J 20,19-23).

 

Przez 40 dni Zmartwychwstały Chrystus

ukazywał się tym, którzy jeszcze za Jego ziemskiego życia

pokochali Go i w Niego uwierzyli

idąc drogą Jego życia

z bagażem zadań, które zlecał im do wypełnienia.

 

Gdy więc zazdrosny Lud Starego Przymierza

przyczynił się do Jego śmierci

i zamknął Go – jak sądzili niektórzy - na „wieki” w grobie,

w obawie o własny los ukryli się Jego uczniowie

w Wieczerniku własnego lęku bez nadziei na lepsze jutro.

 

Tymczasem On Pan i ich Nauczyciel,

którego tak szybko pogrzebali w swoich myślach

stanął pośród nich ze znakami swojej męki

rozwiewając wszelkie wątpliwości

co do faktu Jego realnej obecności.

Nawet niewierny Tomasz,

gdy przyszedł powtórnie do grona apostołów

stanął w postawie wiary wyznając,

że jest On jego Panem i Bogiem.

 

Podobnie dał się poznać dwóm uczniom swoim

w Emaus przy łamaniu chleba

wcześniej - podczas długiej drogi - wyjaśniając im Pisma,

które odnosiły się do Niego.

Tak dał się poznać również niewieście Magdalenie,

która opłakiwała Go przy pustym grobie.

Rzekł jej tam, by udała się do Jego uczniów

i oznajmiła im: «Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego

oraz do Boga mego i Boga waszego» (J 20,17).

 

Gdy więc w końcu

nastał zapowiedziany dzień

Jego odejścia z tego świata

po raz ostatni

spożył ze swoimi uczniami poranny posiłek,

podczas którego

«przykazał im nie odchodzić z Jerozolimy,

ale oczekiwać obietnicy Ojca - Ducha Parakleta» (Dz 1,4).

 

Zgodnie z tą obietnicą,

to Duch Święty zstąpi na nich

udzielając im swojej mocy

do świadectwa Ewangelii

- radosnej nowiny o zbawieniu,

którą oni sami poniosą «aż po krańce ziemi» (Dz 1,8)

już bez lęku i obawy,

lecz w entuzjazmie świadków wiary,

gotowych za nią wypić do dna kielich męczeństwa.

 

«Wy jesteście świadkami tego» - słowa Chrystusa,

wypowiedziane wobec uczniów -

«o nawróceniu i odpuszczeniu grzechów

wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy» (Łk 24,47),

stanowią tło dla tego wydarzenia,

które przerasta nasze ludzkie wyobrażenie

niebiańskiej rzeczywistości

kontemplowanej przez uczniów w okolicy Betanii.

 

Tu przyprowadził ich Zmartwychwstały Pan,

by w ostatnim tutaj na ziemi geście

pobłogosławić ich samych oraz dzieła,

które będą tworzyć dla chwały Bożej.

 

«A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi

i został uniesiony do nieba.

Oni zaś oddali Mu pokłon

i z wielką radością wrócili do Jerozolimy,

gdzie stale przebywali w świątyni,

wielbiąc i błogosławiąc Boga» (Łk 24,51-53).

 

Gdy więc «obłok zabrał Go im sprzed oczu» (Dz 1,9),

wrócili w zadumie do Jerozolimy,

by ostatnie dni oczekiwania na wypełnienie się «obietnicy»

przeżyć we wspólnocie pierwotnego Kościoła

«na modlitwie jednomyślnej razem z niewiastami,

Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego» (Dz 1, 14).

 

Tak oczekiwali wylania się na nich ognistych języków

w Dniu Wielkiej Pięćdziesiątnicy,

gdy «nagle dał się słyszeć z nieba szum,

jakby uderzenie gwałtownego wichru,

który napełnił dom cały tam, gdzie przebywali» (Dz 2,2).

 

Stanęli wszyscy razem w mocy Ducha Świętego

«i zaczęli mówić obcymi językami,

tak jak im Duch pozwalał mówić» (Dz 2,4),

a wszyscy, którzy przybyli na to miejsce

i słuchali ich, byli zdumieni,

«bo każdy słyszał, jak przemawiali

w jego własnym języku» (Dz 2,6).

 

I nam trzeba,

dziś – w Roku Miłosierdzia –

wziąć do siebie Ducha Świętego,

wszystkie Jego dary

przyjąć dla budowania

jedności Kościoła Powszechnego

i własnego uświęcenia,

celem pogłębienia wiary,

umocnienia nadziei

i dania świadectwa tej Miłości,

którą jest On sam - Duch Święty

w Bogu Trójjedynym

i w nas wszystkich.

 

Siódma Niedziela Wielkanocna w Roku C

 

Świadkowie Wniebowstąpienia Pańskiego

 

Przez 40 dni Zmartwychwstały Chrystus

ukazywał się tym, którzy jeszcze za Jego ziemskiego życia

pokochali Go i w Niego uwierzyli

idąc drogą Jego życia

z bagażem zadań, które zlecał im do wypełnienia.

 

Gdy więc zazdrosny Lud Starego Przymierza

przyczynił się do Jego śmierci

i zamknął Go – jak sądzili niektórzy - na „wieki” w grobie,

w obawie o własny los ukryli się Jego uczniowie

w Wieczerniku własnego lęku bez nadziei na lepsze jutro.

 

Tymczasem On Pan i ich Nauczyciel,

którego tak szybko pogrzebali w swoich myślach

stanął pośród nich ze znakami swojej męki

rozwiewając wszelkie wątpliwości

co do faktu Jego realnej obecności.

 

Nawet niewierny Tomasz,

gdy przyszedł powtórnie do grona apostołów

stanął w postawie wiary wyznając,

że jest On jego Panem i Bogiem.

 

Podobnie dał się poznać dwóm uczniom swoim

w Emaus przy łamaniu chleba

wcześniej - podczas długiej drogi - wyjaśniając im Pisma,

które odnosiły się do Niego.

 

Tak dał się poznać również niewieście Magdalenie,

która opłakiwała Go przy pustym grobie.

Rzekł jej tam, by udała się do Jego uczniów

i oznajmiła im: «Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego

oraz do Boga mego i Boga waszego» (J 20,17).

 

«Wy jesteście świadkami tego» - słowa Chrystusa,

wypowiedziane wobec uczniów -

«o nawróceniu i odpuszczeniu grzechów

wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy» (Łk 24,47),

stanowią tło dla tego wydarzenia,

które przerasta nasze ludzkie wyobrażenie

niebiańskiej rzeczywistości

kontemplowanej przez uczniów w okolicy Betanii.

 

Tu przyprowadził ich Zmartwychwstały Pan,

by w ostatnim tutaj na ziemi geście

pobłogosławić ich samych oraz dzieła,

które będą tworzyć dla chwały Bożej.

 

«A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi

i został uniesiony do nieba.

Oni zaś oddali Mu pokłon

i z wielką radością wrócili do Jerozolimy,

gdzie stale przebywali w świątyni,

wielbiąc i błogosławiąc Boga» (Łk 24,51-53).



JASNOGÓRSKA KRÓLOWO POLSKI

Matko, 
w krzyżowe drogi wpisana narodu 
od chwili jego poczęcia, 
rodząca w bólach walk 
dla niego Syna.

Nauczycielko znaku krzyża 
stojąca pod nim, 
jak na Golgocie - w cierpieniu.

Bogarodzico, 
obecna w historii 
męczeńską śmiercią Świętych 
i w zawierzeniu Monarchów, 
śpiewem na ustach rycerzy 
i uwielbieniem wieśniaków, 
na witrażach świątyń 
i w mozaikach katedr.

Jasnogórska Pani 
mężnie broniąca wolności 
przed najeźdźcami narodu. 
Światło solidarności 
świecące w ciemnościach niewoli. 
Sybiraczko 
pędzona w kazamaty. 
Matko Wygnaństwa Polskiego, 
wędrująca z grudką ziemi 
na sercach emigrantów.

Jutrzenko nadziei - w zwycięstwie, 
a w klęsce - Rachel opłakująca dzieci. 
Tobie śpiewamy 
w modlitwach różańcowych 
przesuwając paciorki z więziennego chleba 
- w samotni ukryci zapomnienia - 
z nad mogił 
bestialsko zamordowanych 
dymem zniczów i ptaków śpiewaniem, 
w płaczu osieroconych nagle dzieci 
i w krzyku sumień - gwałconych 
wymazywaniem znaku krzyża - z pamięci, 
w miłości - płaconej za zło 
morderstwa i oszczerczych pomówień, 
Królowo Polski - przyczyń się za nami!

 

Piąta Niedziela Wielkanocna w Roku C

 

ZROZUMIEĆ MIŁOŚĆ

 

Zrozumieć Miłość,

to poznać,

że to coś więcej,

niż zwykłe uczucie,

które mija,

gdy powieje na nie

wiatr przeciwności…

 

Zrozumieć Miłość,

to zadanie

tak wielkie,

jak całe życie,

bo mierzone jego miarą,

miarą powołania…

 

Zrozumieć Miłość,

to doświadczyć

Bożej obecności

we własnym sercu

i w sercach innych,

nawet na odległość…

 

Zrozumieć Miłość,

to wypełnić nią

po brzegi

swoje marzenia

i poczuć się

szczęśliwym - szczęśliwą…

 

Zrozumieć Miłość,

to pójść na krańce świata

z przesłaniem radości -

jak apostołowie

głoszący Ewangelię życia -

poganom otwierali «podwoje wiary»…

 

Zrozumieć Miłość,

to także «umacniać dusze uczniów,

by wytrwali w wierze»

i w świadectwie życia

pośród «wielu ucisków»,

przez które «trzeba nam wejść

do Królestwa Bożego»…

 

Zrozumieć Miłość,

to wszystko czynić nowym,

w sobie i wokoło siebie:

«niebo nowe i ziemię nową…

i Miasto Święte – Jeruzalem Nowe…

zstępujące z nieba od Boga»…

 

Zrozumieć Miłość,

to przyjąć

dane nam przez Chrystusa

przykazanie miłości wzajemnej

jako świadectwo życia

we wspólnotach Kościoła

i wobec świata…

 

«Po tym

wszyscy poznają,

żeście uczniami moimi,

jeśli będziecie się

wzajemnie miłowali..»

/J 13,35/

 

Czwarta Niedziela Wielkanocna w Roku C

 

DOBRY PASTERZ NIE ZATRACI SWOICH OWIEC

 

Czwarta Niedziela Wielkanocna

w liturgii Kościoła

to Niedziela Dobrego Pasterza.

Staje przed nami obraz

Chrystusa z owieczką na ramionach,

którą znalazł

pośród szuwar tego świata,

gdzie się zagubiła

szukając własnej drogi życia.

 

Inny obraz

pokazuje Go

idącego na czele stada.

Woła On swoje owce po imieniu,

bo zna je wszystkie,

a one słuchają Jego głosu

i idą za Nim.

Te, które będą Go naśladować,

nie zatracą się,

lecz wydoskonalą.

 

Jeszcze inny obraz

ukazuje Go

w środku owczarni,

gdzie stoi na straży całego stada

chroniąc go przed wilkami.

Gdy one przyjdą,

stanie w obronie owiec

za cenę własnego życia.

Nie jest On najemnikiem,

który ucieka

przed niebezpieczeństwem

zostawiając stado

bez ochrony.

Troszczy się o nie

karmiąc je tym,

co sam posiada.

 

On jest

«drogą, prawdą i życiem»,

stąd każda owca,

która pójdzie

Jego drogą życia

odnajdzie prawdę istnienia

w wieczności,

gdyż On sam

daje swoim owcom

życie wieczne.

 

Nie zginą one nigdy

i nikt nie zdoła

wyrwać ich

z Jego ręki,

gdyż jest z Nim Jego Ojciec,

który Mu je dał.

On jest większy

od wszystkich potęg

tego świata.

 

Jezus – Dobry Pasterz

jest jedno z Ojcem,

tak w naturze,

jak też w działaniu,

stąd ta pewność

dotycząca naszego zbawienia,

że nikt i nic nie zdoła

wyrwać nas

z ręki

Miłosiernego Ojca.

 

Trzecia Niedziela Wielkanocna w Roku C

 

MIŁOŚĆ NADE WSZYSTKO

 

Nad brzegiem Morza Tyberiadzkiego

po raz trzeci

Jezus spotyka swoich uczniów.

Są zniechęceni nieudanym połowem.

Przez całą noc się trudzili,

ale na próżno.

Tak jest również z nami,

Jego uczniami,

zawsze

gdy trudzimy się sami

wypływając na połów

bez Pana.

 

Gdy On jest z nami

- nad brzegiem naszego istnienia -

wszystko wygląda inaczej.

Zasobne w cnoty

są nasze duchowe połowy,

sieci wypełnione po brzegi

błogosławieństwem Mistrza,

który wszystko czyni prostym

i skutecznym w owocowaniu.

 

Pozostaje nam jedynie

rzucić się na przepadłe

w nurty wzburzonego -

przez wiatry tego świata -

morza naszej nadziei,

ale z głęboką wiarą,

że - gdy będzie trzeba -

to nasz Pan

stanie obok nas

z wyciągniętymi ramionami,

by nas pochwycić,

gdy zwątpimy

w chwili - małej wiary.

 

W końcu

stajemy na brzegu życia

szczęśliwi,

że czeka na nas Pan

z przygotowanym

tylko dla nas

duchowym posiłkiem.

Mamy świadomość

Jego obecności

i błogosławieństwa

na dalsze drogi życia.

 

By na nie wkroczyć

z nadzieją tworzenia

nowego życia

na prawdzie

o nas samych

w kontekście pytań Mistrza

skierowanych do Piotra:

"Szymonie, synu Jana,

czy miłujesz Mnie

więcej aniżeli"

pozostali moi uczniowie?

 

Cóż odpowiemy

na tak postawione pytanie Mistrza,

znając własne ograniczenia,

nasze grzechy i przewinienia,

własne słabości?

Jak się porównamy

z innymi uczniami

skoro dopiero co

sami po trzykroć

zaparliśmy się Pana?

 

On nas jednak

nie rozlicza z grzechów,

nie pyta o motywy zdrady,

powody słabości.

On nas kocha bezinteresownie,

przebacza i nie pamięta złego,

podnosi z upadku

i uwalnia z poczucia winy,

dlatego pyta trzykrotnie

o miłość...

 

Na miłość Boga

człowiek może odpowiedzieć

jedynie miłością,

stąd to podwójne.... zapewnienie Piotra:

"Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham",

by w końcu powiedzieć:

"Panie, Ty wszystko wiesz,

Ty wiesz, że Cię kocham!"

Zatem Piotrze:

"Paś baranki moje...

paś owce moje!"

 

Jednak do czasu,

gdyż twój czas, Piotrze,

ma swoje granice:

"Gdy byłeś młody

opasywałeś się sam

i chodziłeś, gdzieś chciałeś...,

teraz inny cię opasze

i poprowadzi,

dokąd nie chcesz!"

Jednak:

"Pójdź za Mną!"

 

Druga Niedziela Wielkanocna w Roku C

 

WIARA I MIŁOSIERDZIE

 

Druga Niedziela Wielkanocna w Roku C

daje nam kolejny już raz w czasie Roku Miłosierdzia

okazję, byśmy wejrzeli głębiej w siebie

i skonfrontowali naszą wiarę

z wiarą uczniów Chrystusowych,

a szczególnie Tomasza zwanego Didymos,

który był nieobecny, gdy po raz pierwszy

przyszedł do nich Zmartwychwstały Chrystus.

 

«Było to wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia»,

a zatem już w niedzielę zmartwychwstania Pańskiego.

Uczniowie schronili się w sobie wiadomym miejscu

«z obawy przed Żydami», którzy zabili ich Mistrza.

Drzwi domu były zamknięte, a mimo to

Pan przyszedł, wszedł do środka i przemówił

do zalęknionych swoich uczniów: «Pokój wam!».

 

«Uradowali się uczniowie ujrzawszy Pana»,

choć byli pewnie jeszcze pełni obaw,

to widząc przebite ręce i bok Jezusa

uwierzyli, że stoi przed nimi ich Nauczyciel.

On zaś – jak to czynił po wielokroć

za swego doczesnego życia –

będzie utwierdzał ich wiarę.

 

W tym celu tchnie na nich moc Ducha Świętego,

z którego pomocą będą odpuszczać grzechy,

uwalniając od nich tych, którzy na to zasługują.

A zatrzymując tym, co ufając tylko sobie

nie uwierzyli w miłosierdzie Boże.

W tym celu posyła ich na krańce świata tego

czyniąc ich swoimi Apostołami.

 

Ale wśród Dwunastu nie ma Apostoła Tomasza,

który uzależnia swoją wiarę w Zmartwychwstałego

od faktu empirycznie sprawdzalnego.

«Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ

i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ,

i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę»

powie na świadectwo swego niedowiarstwa.

 

Wstydź się niewierny Tomaszu swojej postawy,

bo gdy wreszcie po ośmiu dniach dociekań i niepewności

także tobie ukaże się Zmartwychwstały Chrystus

i wezwie cię do weryfikacji twoich empirycznych eksperymentów,

ty zdołasz ledwo wyszeptać: «Pan mój i Bóg mój!»,

jednak pochwałę otrzymają ci, co «nie widzieli, a uwierzyli».

 

To jednak nie koniec historii świętej,

gdyż Pan «wobec uczniów» swoich

będzie czynił «wiele innych znaków,

których nie zapisano w księdze»,

ale potwierdza to ich święte

i heroiczne życie dla Bożej chwały

i ku pożytkowi całego Kościoła.

 

Te słowa, które my czytamy

na zgromadzeniach liturgicznych

służą umocnieniu naszej wątłej wiary w to,

«że Jezus jest Mesjaszem, czyli Chrystusem

i Prawdziwym Synem Bożym,

oraz ku pokrzepieniu serc naszych

życiem «w imię Jego».

 

To wyraz wielkiego Miłosierdzia Boga,

który nie bacząc na nasze jako i Tomasza niedowiarstwo

dopuszcza nas do chwały dzieci Bożych

karmiąc obficie swoim Słowem

przy stole Słowa i Eucharystii,

czego wdzięczność – jak Tomasz –

ubieramy w słowa tego wyznania:

«Pan mój i Bóg mój!». Amen

 

Niedziela Wielkanocna w Roku C

 

ZMARTWYCHWSTANIE PAŃSKIE

 

W Wielki Piątek

dwaj kapłani Starego Przymierza

pogrzebali Jezusa w nowym grobie,

w którym jeszcze nikt nie leżał.

Niewiasty pośpiesznie namaściły ciało

przygotowując je na wieczne spoczywanie.

Oczy Matki Bolesnej

po raz ostatni widziały ciało Jej Syna

- tak zdawało się garstce niewiast,

które jej towarzyszyły.

 

Zasunięto ciężki kamień

i zapadła głucha cisza

nocy paschalnej,

podczas której

rodziny dzieliły między sobą

zabitego baranka

jedząc chleby przaśne

z gorzkimi ziołami

- w oczekiwaniu na objawienie się Mesjasza.

Ten powstał z martwych

dnia trzeciego

zostawiając pusty grób

i zażenowanych żołnierzy

przy odsuniętym

niebiańską siłą kamieniu.

 

Gdy więc wcześnie rano

- po spożyciu paschy

przyszły tam niewiasty,

by dokończyć swoje dzieło

z Wielkiego Piątku

- nie zastały już ciała Mistrza,

lecz jedynie miały widzenie aniołów,

którzy im mówili

- jakoby Pan powstał z martwych.

Nie uwierzyli temu

Jego dwaj uczniowie,

którzy pośpiesznie

udali się na miejsce zdarzenia,

by samemu doświadczyć nadzwyczajności

pustej czeluści grobu Pańskiego

ze znakami cudu,

który pozwalał im widzieć prawdę

mesjańskich zapowiedzi,

iż nie dozwoli Bóg,

by Jego sprawiedliwy uległ skażeniu,

a następnie uklęknąć

przy pustym grobie

i wyznać tam swoją wiarę.

 

 

 

«MISTERIUM PASCHALIS»

 

NIEDZIELA PALMOWA -JEROZOLIMA

 

W Niedzielę -

zwaną odtąd Palmową -

Matka Kościół co roku świętuje

tryumfalny wjazd Jezusa

do świętego miasta – Jeruzalem.

W ten sposób

pragnie przypomnieć

wszystkim swoim dzieciom –

jak było w tradycji żydowskiej –

to co się wydarzyło

w tamte dni.

 

O poranku -

pierwszego dnia tygodnia –

«Jezus ruszył na przedzie [pochodu]

zdążając do Jerozolimy».

W pobliżu Betfage i Betanii -

pod górą Oliwną -

«wysłał dwóch spośród swoich uczniów»,

aby poszli do wsi

i przyprowadzili do Niego

młode oślę,

«którego nikt jeszcze nie dosiadł».

 

Przyprowadzili je do Jezusa,

a zarzuciwszy na nie swe płaszcze

wsadzili Go na oślę.

Następnie – w tryumfie chwały –

wielkie mnóstwo Jego uczniów

słało przed Nim na drodze

swe płaszcze wołając z radości:

«Błogosławiony Król,

który przychodzi w imię Pańskie.

Pokój w niebie i chwała na wysokościach».

 

Tak wołali - nieskrępowani

nawet krytycznym głosem faryzeuszy,

którzy będąc tego wszystkiego

niemymi świadkami,

kazali Mu,

by w tej szaleńczej praktyce

powtrzymał swoich uczniów,

zakazując im świadectwa wiary.

Tymczasem – rzecze Chrystus w odpowiedzi –

«Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą»

i nie zatrzymają tryumfu Bożej chwały!

 

My chrześcijanie - w Roku Miłosierdzia

stajemy w gronie tych,

co głoszą Panu chwałę

i dają świadectwo wiary

w Jego królewskie prerogatywy

i moc zbawczą,

niech więc nas nie przestrasza

podstępny głos tego świata,

który zdaje się niemo wołać,

abyśmy zaniechali naszej misji

głoszenia mu orędzia zbawienia.

 

WIELKI PONIEDZIAŁEK - BETANIA

Następnego dnia –

jak należy przypuszczać

zgodnie ze świadectwem

Jana Ewangelisty –

«na sześć dni przed Paschą

Jezus przybył do Betanii,

gdzie mieszkał Łazarz»

wraz ze swymi siostrami:

zatroskaną o dom jego – Martą

i Marią – zatopioną w kontemplacji

Słowa Pańskiego.

 

Dom Przyjaciela

staje się dla Chrystusa

schronieniem

przed rozentuzjazmowanym tłumem tych,

co chcą obwołać Go Królem Izraela –

politycznym władcą.

Królestwo Jego jednak

nie z tego jest świata,

a Jego misją – służba jednania

całego Wszechświata

i wszystkich jego istnień,

a szczególnie ludzi

z Bogiem – Jego Ojcem.

 

Toteż gdy Maria -

pod natchnieniem Ducha Świętego –

namaści Jego nogi

drogocennym olejkiem nardowym,

to uczyni to w tym właśnie celu,

by przygotować Jego ciało

na dzień pogrzebu.

Taka jest bowiem droga zbawienia

zapisana odwiecznie

w Zamyśle Bożym,

by Jego Jednorodzony Syn

poświęcił własne życie

«na okup za wielu».

 

Zbądź więc Judaszu Iskarioto

swoje knowania,

by swego Mistrza i Pana

uczynić władcą politycznym,

nie taka jest Wola Boga

wobec Niego.

Zbądź małostkowość

w liczeniu groszy za oleje,

by je dać ubogim,

gdyż «ubogich zawsze macie u siebie»,

tylko «nie zawsze» Pana swego.

 

Dołącz do grona tych,

co tłumnie do Betanii przybyli,

gdy poznali miejsce Jego ukrycia,

by porzuciwszy dawne wierzenia

odtąd już tylko

wierzyć w Jezusa Chrystusa.

Niech cię nie zwodzi pokusa

szybkiego zysku

na układach z Arcykapłanami,

bo przeciw twemu Panu

powzięli już zdradzieckie decyzje,

jako i przeciwko Jego Przyjacielowi,

u którego przebywa w gościnie.

 

WIELKI WTOREK – SŁABOŚĆ UCZNIÓW

Nie posłuchałeś jednak Judaszu

głosu sumienia,

poszedłeś na układy

z nieprzyjaciółmi swego Mistrza.

Chcesz Go wydać w ich ręce

żywiąc płoche nadzieje,

że może w ten sposób

obudzisz w swoim Panu

przyziemne pragnienia

posiadania ziemskiego tronu

i władzy nad wrogami Izraela.

 

Tylko takie chore intencje

mogą usprawiedliwić

twoją obecność

wśród uczniów

zasiadających z Mistrzem

do Paschalnej Wieczerzy,

inaczej –

czy mógłbyś tak śmiało

patrzeć swemu Panu

prosto w oczy –

jako zdrajca,

sprzedawczyk,

obłudny kolaborant,

judasz?

Wszak od twego imienia

bierze nazwę

taka zdradziecka postawa.

 

Nie dziwi -

w tym kontekście –

wzruszenie Chrystusa

 

 

Piąta Niedziela Wielkiego Postu w Roku C

JAWNOGRZESZNICA

 

Co to za tekst rozważa Kościół w Piątą Niedzielę Wielkiego Postu w Roku C,

nieobecny w pierwszych rękopisach Ewangelii wg Św. Jana,

przypisywany Św. Łukaszowi, w końcu jednak znalazł swoje miejsce

w tej księdze Nowego Testamentu i to w jakim kontekście?

 

W trakcie wielkiej mowy Jezusa «o wodzie żywej» (por. J 7, 37-52),

a później «o światłości świata» (por. J 8, 12-19),

może nieudolny zabieg kopisty sprawił,

że te dwie mowy - skierowane do uczestników w świątyni jerozolimskiej

podczas żydowskiego Święta Namiotów – zostały opatrzone tak wymownym przykładem.

 

Co w tym kontekście może wyjaśnić tekst o kobiecie,

znanej w mieście z czynów lubieżnych?

Oto powstała - po pierwszej mowie Jezusa – kontrowersja co do Jego osoby,

zarówno w gronie Jego słuchaczy,

jak też pośród faryzeuszy i uczonych w Piśmie.

 

Mówił bowiem do nich jak wielcy prorocy,

a nawet więcej, mógłby być Mesjaszem,

gdyż siebie samego wskazywał za «źródło wody żywej»,

ponieważ «z Jego wnętrza płynie rzeka [tej] wody»,

a mówił im to «o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego».

 

Także druga Jego mowa - wskazująca w Nim źródło «światłości tego świata» -

rodzi podobne wątpliwości wśród Jego adwersarzy.

Jezus w ten sposób daje o sobie samym świadectwo prawdomówności,

co poświadcza «Jego Ojciec, który Go posłał».

 

W myśl zasady, że «mowy pouczają, a przykłady pociągają»,

kopista – jak wytrawny kaznodzieja –umieszcza między tymi mowami

zdarzenie, którego epizod rozegrał się w tym samy miejscu co mowy,

w krużgankach świątyni jerozolimskiej.

 

Gdy On po całonocnej modlitwie na Górze Oliwnej

był jeszcze w zamyśleniu i z ducha tego przemawiał

do tych, którzy licznie «schodzili się do Niego»,

oni – «uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę,

którą dopiero co pochwycono na cudzołóstwie».

 

Jakie są ich intencje - wiadomo nie od teraz,

wszak po wielokroć będą wystawiać Go na próbę,

sprawdzać Jego wiarygodność w podstępnych zdarzeniach,

które mnożą w tym celu, lecz może być jeszcze cel jeden,

by Go ośmieszyć przed ludem i Jego uczniami.

 

Gdy więc Jezus usłyszał rzucone na kobietę oskarżenie

z przypomnieniem świętego Prawa Mojżeszowego,

w którym ten Prawodawca «nakazał im takie kobiety kamienować»,

cóż więc powie On – uważany za Mistrza – «oto jest pytanie?»

 

Nie da im satysfakcji w jałowej i nieskutecznej dyskusji,

ani nie wypowie się w przypowieści, jak miał w zwyczaju,

gdy głosił im nauki o Królestwie Bożym,

ale «schyliwszy się, pisał palcem po ziemi»,

czym pewnie w niecierpliwość wprowadził swoich przeciwników.

 

Gdy więc nalegali, rzucił im jakby od niechcenia

to sakramentalne zdanie, którego nie powstydził by się

nawet sędzia biorący w obronę kobietę, która mu się naprzykszała:

«Kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci w nią kamieniem»

«i powtórnie – jak dodaje Apostoł – schyliwszy się , pisał na ziemi».

 

Co takiego znaleźli skarżący kobietę w piśmie Jezusa

pozostanie ich pewnie gorzką tajemnicą,

gdyż «jeden po drugim zaczęli odchodzić,

poczynając od starszych – bardziej doświadczonych – aż do ostatnich.

Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku».

 

Teraz rozegra się ostatni akt tego dramatu,

gdy Jezus podniesie swe zbawcze oczy na kobietę

i spyta ją niemal retorycznie:

«Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?»

Odpowie cicho: «Nikt Panie! - uznając w Chrystusie swego Zbawcę,

dlatego usłyszy: «I Ja cię nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz». Amen.

 

Czwarta Niedziela Wielkiego Postu w Roku C

TRYPTYK MIŁOSIERDZIA BOŻEGO

 

Miłosierny Ojcze, oto stajemy przed Tobą w pierwszej odsłonie dzisiejszej Ewangelii

my, synowie niepokorni, ufający we własne siły, młodzi duchem,

zdolni zdobywać najwyższe szczyty, stawać w szranki z największymi trudnościami tego świata,

który wydaje się nam przyjacielem w naszej podróży,

tymczasem okazuje się zasadzką na naszą naiwność, małostkowość,

brak życiowego doświadczenia.

 

Tego jeszcze nie wiemy opuszczając Ciebie, nasz Ojcze,

z połową twego majątku, dobrze wyposażeni na tę drogę życia,

idziemy w nadziei, że cały świat stanie u naszych stóp.

Żegnasz nas swoim smutnym, zatroskanym wzrokiem,

jakbyś wszystko przewidział, zobaczył na widnokręgu,

tam gdzie sięga twój wzrok.

 

W świecie, w którym żyjemy nie ma twojej Miłości, pisanej dużą literą,

rzadkie jest twoje Miłosierdzie, nawet litość ludzi jest interesowna,

objawia się pogardą, brakiem szacunku, upokorzeniem,

a na końcu, gdy stracimy wszystkie dary twojej miłości,

wpycha nas w smutek, odrętwienie,

a często także w rozpacz.

 

Dobrze, gdy w takim momencie przyjdzie zbawienna refleksja

kierująca nasze myśli do domu naszego Ojca,

gdzie «najemnicy mają pod dostatkiem chleba»

a my Jego dzieci «przemieramy głodem».

W takiej chwili otwiera się przed nami druga odsłona

Tryptyku twego Miłosierdzia i nadzieja,

że nasze szczere nawrócenie spotka się z twoim przebaczeniem.

 

Stajemy więc wciąż na nawo u bram twego i naszego domu

z ustami pełnymi ludzkich słów, by wyrazić nasze nieszczęście,

nasz wewnętrzny ból z powodu upokorzenia i wstydu,

a także rozżalenie na samych siebie i na świat,

który nie uszanował w nas Ciebie.

Godność nie pozwala nam nazywać się twoimi dziećmi,

w takiej chwili wystarczy, że zaliczysz nas do grona swoich najemników.

 

Twoja Miłość jednak jest większa od wszystkich naszych wyobrażeń,

gdyśmy bowiem na tym świecie świetnie się bawili beztrosko trwoniąc twój majątek,

Ty, każdego dnia, wciąż na nowo wychodziłeś na drogę wypatrując nas

na widnokręgu świata, by czym prędzej wybiec nam naprzeciw,

wziąć w ramiona, przytulić, odziać w królewskie szaty

i przywrócić godność twego synostwa wraz z «pierścieniem na rękę

i sandałami na nogi».

 

Teraz szczęśliwi bawimy się na uczcie przygotowanej przez Ciebie

z radości naszego powrotu, «ponieważ ten syn twój

był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się».

 

Tymczasem twój drugi syn jeszcze nie dojrzał do takiej miłości,

która bez cienia zazdrości mogłaby ucieszyć jego ducha,

rozweselić twarz, zapomnieć urazę odtrącenia,

wyrazić radość z powrotu marnotrawnego syna, swego brata.

Stąd ta trzecia odsłona twego Miłosierdzia

dla tych twoich synów, którzy w dumie sprawiedliwości

zatwardzili swoje serca i teraz nie ma w nich miłości.

 

Pamiętają swoje dobre czyny pełnione pod tchnieniem twojej łaski,

a zapominają o twojej w ich życiu obecności,

że to z czego korzystają należy do Ciebie,

że Ty im to dajesz ze swojej wielkiej wspaniałomyślności,

bo każde twoje dziecko zawsze jest z Tobą

i wszystko, co twoje także do niego należy,

a trzeba się cieszyć, że brat nasz umarły znów ożył,

ten, który zaginął, odnalazł się.

 

 

Trzecia Niedziela Wielkiego Postu w Roku C

 

NAWRÓCENIE OWOCEM ŻYCIA

 

Panie Winnicy

miej cierpliwość dla mnie,

który jestem,

jak to drzewo figowe

od trzech lat

i więcej

bez owocu.

 

Pozwól ogrodnikowi

«okopać je

i obłożyć nawozem»

w nadziei,

że «wyda owoc»,

za rok, za dwa

i więcej.

 

Niech to będzie

Owoc Nawrócenia,

bym nie zginął,

jak owi «Galilejczycy,

których krew

Piłat zmieszał

z krwią ich ofiar».

 

Nie «byli większymi grzesznikami,

niż inni mieszkańcy Galilei»

a «to ucierpieli»,

podobnie jak tych «osiemnastu,

na których

zwaliła się wieża w Siloe

i zabiła ich».

 

Ich wina

wcale nie była większa,

od innych «mieszkańców Jerozolimy»,

a jednak zginęli,

dlatego,

że nie wydali owocu

swego nawrócenia.

 

Owocem

mego życia

niech będzie

moje nawrócenie,

a wtedy wiem,

że gdy przyjdziesz,

okażesz miłosierdzie.

 

Druga Niedziela Wielkiego Postu w Roku C

 

TRZY SZAŁASY

Razu pewnego

zwiedzając

pobliską memu zamieszkaniu okolicę

znalazłem trzy szałasy

uwite z gałęzi

na wzgórzu

nazwanym Knieją

w Ostańcach Jurajskich.

 

Od razu

przyszła mi na myśl

dzisiejsza Ewangelia

opowiadająca

o trzech namiotach,

które Piotr – Skała

w trwodze

zamierzał wystawić

dla swego Mistrza

i Jego dwóch towarzyszy,

gdy ujrzał ich «w Jego chwale».

 

Moje wzgórze

jest o wiele niższe

od tego w Galilei,

znajduje się pośród innych

wyrastających obok

z ziemi,

porośniętych

nie kosodrzewiną,

ale lasem bukowym,

który przesłania mi

promienie słońca,

a jednak

swoim ukształtowaniem

przypomina

tamto.

 

Dlaczego

Tradycja Kościoła

nazywa je

Górą Przemienienia,

to wiemy

z dzisiejszej Ewangelii,

a dlaczego Tabor?

Hebrajska nazwa: Har Tawor

i arabska: Dżabal at-Tur

oznacza: Wysoką Górę,

najwyższą w Galilei,

dla chrześcijan -

o szczególnym znaczeniu.

 

Droga na jej szczyt

wije się serpentynami

pośród skał

porośniętych lasem kosodrzewin,

upiększonych zielenią drzew laurowych,

pieprzowych a także oleandrów.

Nie jest taka sama

jak w czasach Chrystusa,

choć i dziś

trudno dostać się

na jej szczyt,

tak fizycznie,

jak też duchowo.

 

W Roku Miłosierdzia

przemierzamy duchowe szlaki

wspinając się na szczyty

naszego duchowego życia,

które – jak tu na Górze Tabor –

wymaga od nas

refleksji nad jego celem,

odkrywania codziennie po trochu

jego sensu,

wysiłku wspinaczki ku prawdzie

o nas samych

w przemianie.

 

Niestety,

nasze szaty

nie lśnią czystą bielą,

jak szaty Chrystusa,

stąd płynie to przesłanie,

aby ogarnąć troską

nie tylko nasz wygląd,

ale serce i duszę,

by w «Jego chwale» obecne

na wzór Mojżesza i Eliasza

mogły z Nim rozmawiać.

 

Nie śpijmy –

jak uczniowie

strudzeni drogą na szczyt,

«snem zmorzeni» posnęli

w promieniach słońca,

lecz powstańmy

z naszych upadków,

w myśl słów Apostoła:

« Obudź się, który śpisz,

i powstań z martwych,

a zajaśnieje ci Chrystus» /Ef 5,14/.

 

Będąc trzeźwi

duchowo

i czyści na duszy

wejdziemy «w obłok»

Bożego Majestatu

bez trwogi

o własne zbawienie

i z nadzieją

na nowe życie

z Chrystusem –

«Synem wybranym» Ojca

i Nauczycielem

Ewangelii życia.

 

Nie czas

na milczenie,

ukrycie przed światem

w strachu i obawach,

by «nic nie powiedzieć,

o tym co widzieli»

uczniowie Chrystusa,

lecz najwyższa pora

na świadectwo prawdzie

o sobie, o siostrach i braciach

w jednym Kościele,

o miłości Boga,

który znajduje upodobanie

w swoich wybranych

i o łaskach

wyjednanych nam wszystkim

w misterium Chrystusa.

 

Pierwsza Niedziela Wielkiego Postu w Roku C

 

TRZY POKUSY

W Roku Wiary

w Środę Popielcową

kapłan posypał nam na głowę popiół

na znak naszego umartwienia

i w duchu solidarności

z naszym Panem – Chrystusem,

który – jak słyszymy w dzisiejszej Ewangelii –

«czterdzieści dni przebywa na pustyni»,

w pyle i popiele,

jednak «pełen Ducha Świętego».

 

Przyszedł z nad Jordanu,

gdzie przyjął Chrzest od Jana

i namaszczenie Duchem Świętym

przez swego Ojca z nieba,

teraz na pustyni

jest «kuszony przez diabła»,

który zna ludzkie słabości:

pożądliwość ciała i oczu

oraz pychę tego żywota.

 

W trzy te pokusy

chce szatan uwikłać Chrystusa

dowodząc Jego ludzką słabość

i ziemskie ograniczenie.

Gdy więc po czterdziestodniowym poście

odczuje głód – pożądliwość ciała –

i będzie pragnął pożywienia

każe Mu kusiciel

zamienić kamień w chleb,

lecz bezskutecznie nalega,

gdyż zdaniem Mistrza:

«nie samym chlebem żyje prawdziwy człowiek».

 

Tak jednak żyje

świat nam współczesny

szukając łatwych podniet

i zaspokojenia przyziemnych pragnień,

bez wiary w Boga

i nadziei na niebo,

pohańbiony w błocie ludzkich grzechów,

bezwstydny w swoich wyborach

i orzeczeniach oświeconych swoich Panów,

którzy za «chleb»

gotowi uznać nawet «kamień».

 

Daleka jest współczesnemu człowiekowi

propozycja Boga,

by nie tu na ziemi

szukał prawdziwego pokarmu

i zaspokojenia swoich podstawowych pragnień,

gdyż jego serce

ciągle będzie pragnąć

nienasycone doczesnym pokarmem

i niezaspokojone nigdy

w swoich ziemskich nadziejach.

 

Należą do nich bogactwa tego świata,

które Chrystusowi pokaże

«w jednej chwili» - jak miraż –

Pseudo-władca tego świata,

by na nie spojrzał pożądliwym okiem

i w zamian oddał mu pokłon.

Tymczasem mówi Pismo:

«Bogu swemu będziesz oddawał pokłon

i Jemu tylko służyć będziesz».

 

Jak się ma do tej Bożej nauki

tęsknota za miliardami Euro

z Europy, która mami świat

swoimi bogactwami

sama pogrążając się w kryzysie

i w niedostatku

coraz większej grupy swoich obywateli

pozostawionych w skrajnej biedzie

i bez nadziei

na lepsze jutro.

 

Niestety ulegamy tej ułudzie

poddając nasze wolności

pod panowanie nieprawości

zła tego świata

i jego niegodziwości

bez świadomości

jego deprawujących skutków

dla przyszłych pokoleń

i w niepamięci celu

ofiary naszych ojców.

 

W takim rozumieniu

ukazuje się nam

trzecia pokusa mistrza podstępu:

pycha tego żywota,

gdy każe Chrystusowi

wystawić Boga na próbę

w chwili desperackiego skoku

z narożnika świątyni,

bowiem ma zapewnienie

o asystencji aniołów,

którzy mają strzec Syna Bożego

i nosić Go na rękach,

aby nie uraził nogi o kamień.

 

Ilu desperatów

skaczących w rozpaczy

w pustkę istnienia

świat już pogrzebał,

bo uwierzyli jemu,

a nie Bogu i Jego miłości.

Iluż jeszcze stoi

na narożnikach bożnic,

które mamią

swoich wiernych wyznawców

pychą tego żywota…

 

W Roku Miłosierdzia

stańmy w prawdzie

naszych sumień

nie przed księciem tego świata,

mamiącym nas swoimi obietnicami,

ale przed naszym Panem

Jezusem Chrystusem,

który sam będąc pełen Ducha Świętego,

jedynie może nas w tym samym Duchu

zaprowadzić do Domu Ojca

i przygotować nam miejsce.

 

Zamyślenia wielkopostne w Roku C

NAWRACAJCIE SIĘ I WIERZCIE EWANGELII

 

To Księga Proroka Joela wzywa każdego z nas z osobna

i razem jako Święty i umiłowany przez Boga Kościół

każdego roku liturgicznego do szczególnego nawrócenia,

które moglibyśmy nazwać: «nawróceniem serca».

 

Wszak jest to narząd w naszym ciele,

który nie tylko pompuje krew, a wraz z nią

ożywczą materię naszego codziennego pokarmu,

ale również ośrodek życia duchowego.

 

To o nim mówi prorok, wzywając nas do nawrócenia

«całym sercem, przez post i płacz, i lament» /Jl 2,12/.

Jeśli więc na znak postu mamy pokazać nasze umartwienie,

to «rozdzierając serca, a nie szaty» /Jl 2,13/.

 

Co jednak znaczy to rozdzieranie serca

w kontekście życia duchowego każdego i każdej z nas?

Na pytanie to można odpowiedzieć negatywnie

licząc sposoby praktyk pokutnych dla celów wstrzemięźliwości.

 

Odpowiedź jednak może być także pozytywna,

gdy obejmie praktyki ascetyczne

i modlitwą zaniesie je do Boga,

wszak tylko ku Niemu mamy się nawracać!

 

W życiu bywa, że człowiek zawraca z błędnej drogi,

bo nigdy nie zaprowadzi go do właściwego celu.

Szuka wówczas tej, która będzie odpowiednia

dla jego zainteresowań i potrzeb.

 

Wśród wielu dróg człowieka na ziemi

jest ta jedyna, która prowadzi go do nieba,

a wytycza ją Jedyny Pan, Jedyny Bóg,

przez życie swe i jego końcowy trud.

 

To droga naszego zbawienia - wcale nie jest łatwa,

wręcz przeciwnie, chociaż jest z nami na niej Bóg,

który «jest litościwy, miłosierny, nieskory do gniewu

i bogaty w łaskę, i lituje się nad [naszą] niedolą» /Jl 2,13/.

 

W nadziei więc zakładamy co roku w Środę Popielcową,

że okaże nam swoje miłosierdzie i pobłogosławi naszym plonom

/por. Jl 2,14/, które orędują za nami przed Jego tronem w niebie,

a tu na ziemi – jeśli nie są obciążone grzechem –

zasługują na chwałę życia wiecznego.

 

Stąd płynie wołanie do tych, którzy mają narzędzia pokutne:

«zadmijcie w róg, zarządźcie święty post, ogłoście uroczyste zgromadzenie» /Jl 2,15/ dla całej «świętej społeczności, starców, dzieci, a nawet niemowląt» /Jl 2,16/,

podobnie dla «oblubieńców i oblubienic»

w ich okresie miodowym.

 

To zadanie kapłanów, by w przybytkach świątyni

- «między przedsionkiem, a ołtarzem» /Jl 2,17/ -

w suplikacjach święte zanosili wołanie ku Bogu Miłosiernemu:

«Zlituj się Panie nad ludem twoim

i nie daj dziedzictwa twego na pohańbienie…» /Jl 2,17/.

 

To zadanie to także nieustanna duchowa walka o to,

aby we współczesnym, zlaicyzowanym świecie

«poganie nie zapanowali nad nami,

urągając nam pytaniem – Gdzież jest ich Bóg» /Jl 2,17/.

 

Pokażmy im Boga w naszym codziennym życiu,

przepełnionym od kołyski wiarą naszych ojców,

miłością do ziemskiej Ojczyzny i wszystkich braci

i nadzieją na życie wieczne w Królestwie Bożej Chwały.

 

Bo Pan «zapłonął zazdrosną miłością ku swojej ziemi

i zmiłował się nad swoim ludem» /Jl 2,18/,

okazując mu swoją łaskę:

w grzechach i duchowych upadkach – przebaczenie,

a w godnym chrześcijanina życiu – błogosławieństwo.

 

Z tego tytułu szczególnie warto pojednać się z Bogiem,

do czego dzisiaj, każdego roku i w obecnym Roku Wiary

zaprasza nas wszystkich i każdego z osobna

Apostoł Narodów w drugim swoim Liście do Koryntian.

 

To jednak nie tylko zwykłe ludzkie zaproszenie i prośba,

lecz braterskie i pełne pasterskiej troski – przynaglenie,

poparte imieniem Mistrza – Chrystusa –

byśmy «pojednali się z Bogiem,

który uczynił Go dla nas grzechem,

byśmy w Nim stali się sprawiedliwością Bożą» /2Kor 5,20-21/.

 

Nie godzi się jednak

«przyjmować łaski Bożej na próżno»,

a byłoby tak, gdybyśmy na co dzień

nie współpracowali z Bogiem,

który mówi do nas słowami Pisma:

«W czasie pomyślnym wysłuchałem ciebie,

w dniu zbawienia przyszedłem ci z pomocą» /2Kor 6,1-2/.

 

Ten więc czas od Środy Popielcowej

do dnia Pańskiego Zmartwychwstania

dany jest nam jako «czas upragniony»

dla uczynków miłosierdzia

wobec własnej duszy

oraz potrzeb innych braci i sióstr

przez wielkopostną jałmużnę,

modlitwę w ukryciu i post nie na pokaz /por. Mt. 6,1-6.16-18/.

 

To także «dzień zbawienia»

dla wszystkich praktykujących własną ascezę

w pokorze i uniżeniu przed samym Bogiem,

a nie przed ludźmi.

Ci otrzymają nagrodę sprawiedliwą

i odpowiednią do własnych zasług

od Ojca, «który widzi w ukryciu» /por. Mt. 6,1-6.16-18/. Amen.


Środa Popielcowa w Rok C


Środa Popielcowa -

kolejny Wielki Post -

tym razem w Roku Miłosierdzia!

 

Jest ich coraz więcej w moim życiu,

ale czy więcej nawróceń?

Jest więcej postanowień

i więcej rozczarowań.

 

Czy jest we mnie jeszcze nadzieja,

abym mógł powstać

z kolejnego upadku?

 

Czy jest wiara

we własne siły,

a może lepiej

byłoby zaufać

w łaskę Bożą

wszak

«wszystko mogę w Tym,

Który mnie umacnia!» /Flp 4,13/.

 

Czy jest miłość do siebie,

a do braci i sióstr

w tym samym Kościele,

gdy grzeszę przeciw Bogu

i względem nich,

gdy chodzę samolubnie

własnymi drogami,

nie mając na względzie

troski o nich

w doświadczeniu grzechu

i w łasce Bożego Miłosierdzia?

 

Kolejny więc raz

biorę na głowę popiół

z nadzieją,

że nie będzie tak,

jak już bywało,

ale na nowo,

że powstanę z kolejnego upadku

i odrodzę się znów

w łasce przebaczenia.

 

 

Święto Ofiarowania Pańskiego

ŚWIATŁO NA OŚWIECENIE POGAN

 

W bieżącym tygodniu

będziemy przeżywać

Święto Ofiarowania Pańskiego

znane nam pod nazwą Matki Bożej Gromnicznej.

Otwieramy więc znany od lat dziecięcych

tekst Ewangelii wg Św. Łukasza

opisujący ofiarowanie Syna Bożego

w Świątyni Jerozolimskiej wówczas,

«gdy upłynęły według Prawa Mojżeszowego

dni oczyszczenia Maryi» /Łk 2,22/.

 

Tradycja chrześcijańska podaje,

że wydarzenie to miało miejsce

w czterdziestym dniu po Bożym Narodzeniu,

wlicza jednak sam dzień

przyjścia na świat Syna Bożego,

zatem każdego roku

drugiego dnia lutego

przeżywamy niezmiennie od stuleci

Święto Ofiarowania Pańskiego.

 

Zapowiedź starotestamentalną

tego wydarzenia znalazł Kościół

w tekście proroctwa Księgi Malachiasza,

ostatniego z proroków mniejszych,

sławiącego dzień przyjścia Pana

- wyczekiwanego od wieków

przez wszystkie pokolenia Izraela -

do swojej Świątyni w Jerozolimie

jako upragnionego «Anioła Przymierza» /Ml 3,1/.

 

Potwierdza Jego przyjście sam «Pan Zastępów» /Ml 3,1/,

Jahwe - Bóg Wszechmogący w obrazie Paruzji

oznaczającej przyjście Pana na Dzień Sądu Bożego.

Ewangelia, głosząca przyjście na świat

«oczekiwanego i upragnionego Anioła Bożego» /Ml 3,1/,

będzie radosną nowiną tylko dla tych,

którzy wytrwają w «dzień Jego nadejścia»

w prawdzie swego istnienia i powołania

«i ostoją się» w Jego Miłości /por. Ml 3,2/.

 

«Albowiem On jest jak ogień złotnika

i jak ług farbiarzy» /Ml 3,2/ usuwający

ze szlachetnych kruszców

istniejące tlenki i zanieczyszczenia

metodą złotnika wytapiającego je w ogniu,

lub metodą farbiarzy

wykorzystujących reakcje chemiczne

do tworzenia nowych substancji,

barwników - niezbędnych do farbowania tkanin.

 

I nam samym w pracy duchowej

potrzebna jest metoda złotnika

wypalającego wady i złe skłonności

w ogniu cierpliwości i wytrwałości

służącej do kształtowania cnót,

ale również metoda farbiarzy

przemieniająca jeszcze nie odkryte

talenty i zdolności w zasadę chemiczną,

która jest miłością przekształcającą nasz grzech

i wszelkie zło wewnętrzne w stan błogosławieństwa.

 

Stanem tym jest błogosławieństwo «synów Lewiego» /Ml 3,3/,

pokolenia kapłańskiego, które - dzięki oczyszczeniu

w ogniu Bożego Miłosierdzia - może jako jedyne

ze wszystkich pokoleń Izraela /por. Lb 18,20n; Pwt 18,1-2/

«składać Panu ofiary sprawiedliwe» /Ml 3,3/.

Tak samo współcześni kapłani

oczyszczeni ogniem Miłosierdzia Bożego

i zanurzeni wewnętrznie w Bożej Miłości

stają się błogosławieństwem dla świata i braci.

 

Takim błogosławieństwem dla całego wszechświata

w jego wymiarach materialnych i czasowych

jest «Jezus - pierworodne dziecię – poświęcone Panu»

w Świątyni Jerozolimskiej przez Świętych rodziców,

«Arcykapłan naszego wyznania» /Hbr 3,1/,

którego «Symeon, człowiek prawy i pobożny

wyczekiwał jako nadziei Izraela» /Łk 2,25/,

gdyż «Duch Święty, który na nim spoczywał,

objawił mu, że nie ujrzy śmierci,

aż zobaczy Mesjasza Pańskiego» /Łk 2,25-26/.

 

«Pod natchnieniem więc tegoż samego Ducha,

przyszedł do świątyni» /Łk 2,27/,

stając się naocznym świadkiem

przeżywanego przez nas dzisiaj wydarzenia,

«gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus,

aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa» /Łk 2,27/.

Na ten moment «wziął Dziecię w objęcia,

błogosławił Boga i mówił» /Łk 2,28/.

 

«Teraz o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju,

według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały

Twoje zbawienie, któreś przygotował

wobec wszystkich narodów:

Światło na oświecenie pogan

i chwałę ludu Twego, Izraela» /Łk 2,29-32/.

 

Wypowiedziane przez Symeona słowa

powtarzamy codziennie o godzinie

liturgicznej modlitwy wieczoru,

gdy idziemy na spoczynek

po całym dniu często wytężonej pracy

w utrudzeniu spiekotą dnia

i jego codziennymi sprawami

pamiętając, że dzień ten może być dla nas

jak dla Symeona - ostatnim.

 

Niech w ten dzień i na naszych ustach

nie zabraknie słów błogosławieństwa

wypowiadanych w uwielbieniu

pod adresem Pana naszego życia,

który – jak czytamy dziś w Liście do Hebrajczyków 

«bez żadnej różnicy stał się uczestnikiem

[naszego ciała i krwi], aby przez [swoją] śmierć

pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią

i aby uwolnić nas z niewoli bojaźni śmierci» /Hbr 2,14-15/.

 

Niech ta myśl o naszym podobieństwie

do Syna Bożego – Światła świata

i naszego istnienia – pomoże nam

zrozumieć prawdy zasadnicze

dotyczące naszego życia

tu na ziemi – w łasce Boga

i w wieczności – w Jego chwale,

by «Ten, który przeznaczony został

na upadek i powstanie wielu w Izraelu,

[również dla nas] był znakiem sprzeciwu» /Łk 2,34/

w chwilach naszego świadectwa.

 

Niech pamięć na Maryję – Matkę Bolesną,

której «duszę miecz przenika

[dla objawienia] zamysłów serc wielu» /Łk 2,35/.

pomnoży naszą wiarę

przez liczbę danych nam lat życia,

by spełnić wszystkie nasze nadzieje,

o których mówi nam dziś

«prorokini Anna, córka Fanuela,

z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach» /Łk 2,36/.

 

Niech też liczbę lat naszego życia

wypełni błogosławieństwo Syna Bożego,

«napełniając je mądrością i łaską Bożą» /por. Łk 2,40/,

byśmy w dniu ostatnim naszego życia

dołączyli do grona tych,

«którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy» /Łk 2,38/

i chwały Bożego zbawienia. Amen.

 

II Niedziela Zwykła w Roku C

GODY W KANIE GALILEJSKIEJ

 

W pielgrzymce naszej wiary

gromadzimy dziś w naszych świątyniach

by wraz z Maryją i Jej Synem Jezusem

- Bogiem, który zbawia -

świętować wielkie gody weselne

pośród tych małżeństw i rodzin,

które przeżywają dziś

i w kolejne dni tego Roku Wiary

swoje małe i większe jubileusze.

 

Z tego względu

dziękujemy dziś najpierw Bogu

za Was, że tu jesteście

dziś tak samo jak przed laty,

we Wspólnocie małżeńskiej i rodzinnej,

za dar Waszych wspaniałych dzieci,

których sukcesami cieszycie się

całe swoje wspólne życie.

 

Dziękujemy Bogu za Jego obecność wśród Was

od początku Waszej małżeńskiej drogi,

gdyście Go zaprosili – jak ci młodzi z Kany –

do swego domu, w codzienne sprawy życia,

na dobre i na złe, do końca,

ufając Jemu – Chrystusowi – Mesjaszowi.

 

Nie zawiedli się ewangeliczni nowożeńcy,

tak samo jak i Wy – otoczeni łaską stanu,

szczególnym błogosławieństwem Bożym,

które przymnażało Wam wina miłości

we wzajemnych relacjach i pośród bliskich,

a szczególnie, gdy przyszły na świat dzieci.

 

Dziękujemy także Matce Bożej,

której obecność w Kanie Galilejskiej

okazała się nad wyraz konieczna,

tylko bowiem Matka mogła dojrzeć

niedostatek wina, które cieszyło nie tylko

ludzkie ciało, ale również serce.

 

Dziękujemy zatem Bogu za przyczyną Bożej Matki

za Waszą rodzinę,

wszystkich Wam bliskich i drogich sercu,

którzy przez ten czas wspierali Was

swoją życzliwością i miłością,

dobrym słowem i pomocą

materialną i duchową.

 

Dzięki nim w Waszym życiu mniej było chwil,

w których czuliście się opuszczeni, samotni,

zawiedzeni, zrozpaczeni w sytuacji bez wyjścia,

czuliście ich ciepłą dłoń na Waszych plecach

zawsze wtedy, gdy było pod górkę,

najtrudniej, gdyście zdobywali szczyty.

 

Tacy byli też dla Was Przyjaciele,

których jest dzisiaj tak wiele,

każdy otrzymał też od Was

nie jedną garść ciepła Waszej miłości,

korzec uśmiechów podczas spotkań

i wspólnie spędzanych chwil.

 

Są dziś z Wami znajomi i sąsiedzi,

których codzienna cicha obecność

nigdy nie przeszkadza,

wręcz przeciwnie

jest pomocna właśnie wtedy,

gdy jest potrzebna,

dziękujemy więc za nią wspólnie.

 

Na koniec wypada złożyć Wam serdeczne życzenia,

byście dalej razem sobie żyli

w tej wielkiej Bożej miłości,

dla której nie masz na świecie większej ceny,

jak to Boże upodobanie,

o którym mówi nam dzisiaj Prorok Izajasz.

 

Niech więc Was sobie sam Bóg poślubi

na kolejne długie lata wspólnego życia

w Jego łasce i błogosławieństwie,

w życzliwości od wszystkich ludzi,

którzy do Was przyjdą za radą

i za pomocą jaką.

 

Niech Jego Matka ma o Was dobre patrzenie,

byście w biedzie nie doświadczyli niedostatków,

ale zawsze w porę znaleźli radę i pomoc,

a za łaską Bożą powodzenie

i wszelki dostatek tak w materialnej potrzebie,

jako i w duchowej.

 

Niech też Wam nigdy nie zabraknie darów Ducha Świętego,

o których dzisiaj każe Apostoł Narodów

w swoim pierwszym liście do Koryntian,

tak na «różne rodzaje posługiwania»,

jak też na «różne działania»,

aby we wszystkim ujawniło się «wspólne dobro» /por. 1Kor 12,4-7/.

 

Niech wreszcie nigdy nie zabraknie Wam łaski zdrowia,

o której wartości ten tylko się dowie, kto ją traci,

cieszcie się nią przez całe swoje długie życie,

by na jego końcu móc z radością podziękować Bogu

za dar dobrego zdrowia i za dar życia

we wspólnocie bliskich sobie osób. Amen.


Święto Chrztu Pańskiego Rok C

CHRZEST SYNA BOŻEGO

 

Święto Chrztu Pańskiego

w całym roku liturgicznym

stanowi koniec okresu

związanego z Bożym Narodzeniem,

ale to nie koniec Epifanii Chrystusa,

który będąc dzieckiem

wzrasta w Nazarecie «w mądrości,

w latach i w łasce u Boga i ludzi» /por. Łk 2,52/,

co się tłumaczy tym,

że czyni postępy

zdobywając doświadczenia życiowe

i zyskując coraz większe upodobanie u Boga,

swego Niebieskiego Ojca.

 

Nie oznacza to jednak wcale,

jakoby pierwotne upodobanie Boże do Jezusa

było tak ilościowo,

jak również jakościowo mniejsze od tego,

opisanego na kartach dzisiejszej Ewangelii.

Stanowi ono Konstans Miłości Bożej,

zdolnej do najwyższych,

wręcz heroicznych poświęceń,

wyrażających się w posłaniu nam

– ludziom «Syna swego Jednorodzonego…,

aby każdy, kto w Niego wierzy,

nie zginął, ale miał życie wieczne» /J 3,16/

- jak się wypowie Jezus – w Ewangelii Św. Jana

– tłumacząc Nikodemowi łaskę chrztu świętego.

 

Łukaszowa wersja Ewangelii,

którą Kościół czyta w Święto Chrztu Pańskiego w Roku C,

koncentruje naszą uwagę na osobie Jezusa,

który przyjmuje janowy chrzest nawrócenia

podobnie, jak czyni w tym samym czasie

«cały lud» izraelski, poszukujący odpowiedzi

na pytanie o sens życia we własnym stanie

i w pełnionych codziennie czynnościach,

będących pochodną życiowego ich powołania

lub – jak to często w życiu bywa –

jedynie podjętych na skutek takich,

czy innych relacji społecznych

i życiowych postaw /por. Łk 2,10-14/.

 

Gdy więc ten sam «lud

oczekiwał z napięciem»

na epifanię Jana Chrzciciela

jako «Mesjasza» - Pomazańca Bożego

- «snując takie o nim domysły» /Łk 2,15/,

«on tak przemówił do wszystkich»,

tłumacząc swoje ludzkie uniżenie

przed Tym, który przychodzi

będąc «mocniejszym od niego» samego,

że «nie jest godzien rozwiązać rzemyka

u [Jego] sandałów» /Łk 2,16/,

ponieważ on sam «chrzci» ludzi tylko «wodą»

na znak oczyszczenia z grzechów /por. Łk 2,16/.

 

Tymczasem Chrzest Syna Bożego

objawi pełną ognia moc Ducha Świętego /por. Łk 2,16/

zdolną oczyścić omłot «wiejadłem»,

które dzierży w dłoni

- dla oddzielenia pszenicy od plew –

gromadząc ją we własnych spichlerzach,

a plewy paląc «w ogniu nieugaszonym» /por. Łk 2,17/,

co ujawnia Jego zbawcze prerogatywy

równe samemu Bogu,

który w niebie gromadzi zbawionych,

a w stanie nieugaszonego pragnienia

pozostawia potępionych, którzy w swoim życiu

lekceważąc i odrzucając Jego bezinteresowną miłość

nie znaleźli u Niego upodobania.

 

Inaczej jest z Jezusem

- przyjmującym ten sam chrzest dla jego uświęcenia,

który «gdy się modlił»

otrzymał bierzmowanie Duchem Świętym

«w postaci cielesnej niby gołębica»,

który «zstąpił nad Niego»

- jak się wyraża relacjonujący to cudowne wydarzenie Św. Łukasz,

potwierdzając tym samym jego prawdziwość

wraz z innymi Synoptykami,

którzy w ten sposób dają wyraz

szczególnego upodobania Bożego w Jego Synu.

 

Przedmiotem, a zarazem podmiotem

tego upodobania jest osoba Jezusa,

«Boga, który zbawia» poprzez sakramenty

– te szczególne znaki Jego łaski

udzielanej obficie wierzącemu Kościołowi,

który pielgrzymuje po drogach zbawienia

ufny w wypełnienie się obietnicy Boga

danej wszystkim tym, którzy wierzą w Niego,

«albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to,

aby świat potępił, ale po to,

aby świat został przez Niego zbawiony» /J 3,17/,

dlatego wyposaża «Wybranego swego»

- jak pisze Izajasz – w zbawcze prerogatywy /por. Iz 42,1-7/.


Uroczystość Objawienia Pańskiego Rok C

POKŁON MĘDRCÓW ZE WSCHODU

 

Uroczystość Objawienia Pańskiego

każdego roku liturgicznego

posługuje się tym samym tekstem

Ewangelii według Św. Mateusza,

w której - jedynie - znajduje się opis

pokłonu Mędrców z dalekiego Wschodu.

Tradycja zachodnia mówi, że było ich trzech,

może dlatego, że tylko trzy dary złożyli

Nowonarodzonemu Dziecięciu Bożemu:

«złoto, kadzidło i mirrę» /Mt 2,11/,

Tradycja wschodnia wylicza ich dwunastu

nawiązując do liczby pokoleń Izraela.

 

Ich imiona: Kacper, Melchior i Baltazar

mają swoje wyjaśnienie w sentencji:

«Christus mansionem benedicat» -

co się tłumaczy na język polski:

«Chryste, błogosław to domostwo» –

słów tych używał kapłan

podczas wizyty kolędowej

pisząc na drzwiach jej pierwsze litery,

z dodaniem cyfry obecnego roku kalendarzowego,

co miało przymnożyć goszczącym go gospodarzom

wszelkich łask Bożych.

 

Nasi Trzej Magowie, to ludzie wykształceni,

zapewne astrolodzy poszukujący w układzie gwiazd oraz planet

wyroków nieba, które dla ludzi na ziemi

mają szczególne znaczenie prorocze,

wieszczące im długie życie, zdrowie i szczęście,

a nawet błogosławieństwo,

czasem jednak przestrzegające

przed nadchodzącym gniewem niebios

niosącym wróżbę niepowodzenia tym,

którzy słuchać nie chcą nieba.

 

Tym razem wypatrując jak co dzień

podobnego układu astrologicznego

ujrzeli na niebie świecącą

z niezwykłą jasnością gwiazdę,

która – ich zdaniem – zabłysła na niebie

nie tak sobie zwyczajnie

jak może miliardy innych gwiazd i planet,

ale nadzwyczajne obwieszczając zdarzenie –

przyjście na świat Syna Człowieczego,

który będąc Bogiem stał się człowiekiem,

a nawet Królem.

 

Nieświadomi jeszcze wtedy tego zdarzenia

będą szukać - idąc śladem gwiazdy –

«nowo narodzonego Króla żydowskiego» /Mt 2,2/,

na dworze króla Heroda w Jerozolimie,

panicznie bojącego się utracić władzę.

Ten – na prośbę równych swemu stanowi Trzech Króli –

zbierze w swoim pałacu radę złożoną

z «arcykapłanów i uczonych ludu» /Mt 2,4/,

aby ich zapytać o miejsce narodzin

oczekiwanego przez Izrael Mesjasza.

 

Ci zaś wskażą na Betlejem judzkie,

położone osiem kilometrów na południe od stolicy,

ponieważ tam przyszedł na świat król Dawid,

któremu sam Bóg obiecał wieczne panowanie,

realizujące się w obietnicach mesjańskich

u proroka Micheasza wieszczącego nowinę:

«A ty, Betlejem Efrata,

najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich!

Z ciebie wyjdzie dla mnie Ten,

który będzie władał w Izraelu,

A pochodzenie Jego od początku,

od dni wieczności» /Mi 5,1/.

 

Prorocza wizja Micheasza zakłada nie tylko

królewskie prerogatywy przyszłego króla,

lecz głosi również odwieczne Jego pochodzenie,

jakby nie podlegał przemijaniu czasu,

co daje nam podstawy do mówienia o Jego boskości,

gdyż – jak to wyznajemy w Credo –

«Wierzę… w jednego Pana Jezusa Chrystusa,

Syna Bożego Jednorodzonego,

który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami.

Bóg z Boga, Światłość ze Światłości,

Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego.

Zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu».

 

Nic więc dziwnego w tym,

że Mędrcy przybyli aż z dalekiego Wschodu,

by «oddać Temu Jednorodzonemu Synowi Boga pokłon» /por. Mt 2,2/,

przemierzając – być może przez dwa lata –

pustynne i górzyste obszary

trzech kontynentów: Azji, Afryki i Europy –

o czym więcej nam powie Czcigodny Beda w dziele:

«In Matthaei evangelium expositio»,

nazywając Magów potomkami trzech synów Adama:

Sema, Chama i Jafeta.

 

Nie tracąc czasu na zbędne dociekania

Magowie udają się do Betlejem,

za wskazaniem króla Heroda,

który sam chce poznać miejsce narodzin

oznaczonego Gwiazdą Betlejemską Króla żydowskiego.

Czyni tak jednak nie ze względu

na swoją pobożność i religijność,

by samemu mógł pokłonić się Zbawcy,

ale z zazdrości o urząd królewski,

którego mógłby być pozbawiony

przez nowego Władcę Izraela.

 

Swoje prawdziwe intencje ujawni wtedy,

gdy «pośle oprawców do Betlejem i tamtejszej okolicy

celem pozbawienia życia wszystkich chłopców

w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu,

o którym dowiedział się od Mędrców» /Mt 2,16/.

Tym bestialskim uczynkiem

doprowadzenia do śmierci niewinnych dzieci

wystawi sobie pomnik «mordercy niewiniątek»

uosabiający wszystkich tych, którzy w swoim życiu

dopuszczają się praktyk pro-aborcyjnych.

 

Tymczasem Mędrcy - za wskazaniem gwiazdy,

«którą widzieli na Wschodzie» /Mt 2,9/ -

odnajdą «miejsce, gdzie było Dziecię…,

wejdą do domu, a upadłszy na twarz

oddadzą Mu pokłon» /Mt 2,9.11/

i złożą «swoje skarby: złoto, kadzidło i mirrę»,

tym proroczym gestem zapowiadając:

poprzez «złoto» królewskie wyniesienie Dziecięcia,

poprzez «kadzidło» - Jego kapłańskie funkcje i zbawcze prerogatywy,

a «mirrą» wieszcząc Jego śmierć

i zachowanie Jego Ciała «od skażenia» /por. Ps 16(15),10; Dz 2,27/.

 

Po kontemplacji trwającej chwil wiele,

podczas której wylali całą swoją radość

z odnalezienia w małym Dziecięciu Pana i Króla swego

i gdy już opowiedzieli wszystko,

co im się przydarzyło w drodze,

gdy szukali potwierdzenia swoich badań

w rzeczywistości życia tego,

«we śnie otrzymali nakaz,

żeby nie wracali do Heroda,

dlatego inną drogą udadzą się

z powrotem do swego kraju» /Mt 2,12/.

 

Tym samym dają nam wciąż przykład,

jak mamy szukać i odnajdywać Boga,

nie tylko pośród gwiazd, które On sam stworzył

i podtrzymuje w istnieniu, ani jedynie w księgach,

które są opisem tego, co On zdziałał,

nawet nie wyłącznie pośród żywych ludzi,

którzy – jak Mędrcy ze Wschodu –

dzielą się z nami radością ze spotkania z Panem

i świadczą o Nim,

lecz także we własnych przeżyciach

i zadziwieniach nad Jego kołyską.

 
 
Święto Świętej Rodziny Rok C

ODNALEZIENIE W ŚWIĄTYNI

 

Kościół w pierwszą niedzielę Oktawy Bożego Narodzenia

świętuje Święto Świętej Rodziny,

dając nam okazję do rozważań fundamentalnych

na temat życia ludzkiego,

oraz do refleksji o szacunku i miłości dla starszych rodziców,

zgodnie z przykazaniem Bożym, które - jako jedno tylko -

ma obietnicę szczęścia i błogosławieństwa Bożego,

gdy spotka się ze zrozumieniem dzieci.

 

Ewangelia Łukasza z tego święta w Roku C

mówi o wielkiej pobożności Świętych Rodziców Jezusa,

którzy - zgodnie z tradycją swoich ojców -

«chodzą co roku do Jerozolimy na Święto Paschy» /Łk 2,41/,

tak też uczą swego jedynego Syna,

który – jak się później okazało –

najpierw był Synem Bożym i dla spraw Jego posłanym do ludzi.

 

«Gdy więc Jezus miał lat dwanaście,

udali się tam zwyczajem świątecznym» /Łk 2,42/.

Szli dobrze sobie znaną drogą przez pustynię, góry Galilei i Judei

razem z innymi pielgrzymami,

wśród których poznali swoich krewnych i znajomych.

Był z nimi Jezus, już w wieku młodzieńczym,

bawiący się z innymi dziećmi,

które – jak On - kończyły w tym czasie wiek dziecięcy

i szły do świątyni, by tam po raz pierwszy

w sposób świadomy złożyć własną ofiarę.

 

W Roku Wiary my sami udajemy się fizycznie i duchowo

z pielgrzymką do Miasta Świętego,

aby tam nie tylko zapłakać przy «Murze płaczu»

nad niedolą narodów,

które czynią wojnę i nie dbają o swoich obywateli

wtrącając ich w większą biedę,

ale także nad sobą i nad aktualną kondycją naszej duszy

czarnej od grzechów świata tego,

w którym brat nienawidzi brata

i siostra zazdrości swej siostrze jej powodzenia,

bogaty pomnaża swoje bogactwa na krzywdzie biednych ludzi.

 

«Mur płaczu» – niemy świadek historii życia wielu skromnych ludzi,

gdy przez Palestynę ciągnęły wojska wielu mściwych ludów

depcząc największą świętość Narodu Wybranego – Jego Świątynię

i gdy w obronie grobu Pańskiego

stanęli z całej Europy szlachetni rycerze,

którzy w wyprawach krzyżowych bronili miejsc świętych, chrześcijańskich świątyń,

tak trzeba i w naszych czasach

bronić wiary, godności życia w chrześcijańskim świecie.

 

Trzeba nam z odwagą stanąć w gronie mędrców z tego świata,

którzy na współczesnych «areopagach»

toczą swoje filozoficzne, niedorzeczne dysputy,

negujące istnienie Boga i burzące ustanowione przez Niego

od początku istnienia świata w prawie natury i w Objawieniu porządki wszechrzeczy,

tak jak to jeszcze Dziecię w Jerozolimskiej Świątyni

toczyło rozmowy nader naukowe

z nauczycielami Tory i wiary w Jedynego Boga.

 

Wpierw jednak, gdy sami zagubieni we Wszechświecie

odkryjemy wreszcie, żeśmy na drogach naszego pielgrzymowania zagubili Boga i nie mogąc Go znaleźć

wśród pielgrzymów wspólnej drogi

udamy się z powrotem zwiedzać kolejne ziemskie świątynie,

to baczmy, abyśmy nie przeoczyli w nich Tego,

który od Boga przychodzi i jest Bogiem,

obecnym dla każdego człowieka w sprawach,

które należą do Jego Ojca /por. Łk 2,49/.

 

 

Tak trzeba nam szukać Boga aż do skutku, jak Jego Święci Rodzice,

by wspólnie z Nimi móc przeżyć radość spotkania i odnalezienia,

nawet gdy wyrażamy swój żal

– spowodowany naszym zaniedbaniem – wobec Boga,

który się przed nami ukrył i zagubił,

i teraz słyszy nasze rozgoryczenie: «Czemuś nam to uczynił?

… z bólem serca szukaliśmy Ciebie» /por. Łk 2,48/

 

On nam odpowie – nie koniecznie słowami –

że Jego misją, podobnie jak i naszą - jest być w tym,

co należy do dzieł Jego Ojca /por. Łk 2,49/,

a więc: głoszenie słowa, świadectwo życia,

heroizm w obronie wartości, poświęcenie, ofiara,

dar z własnego życia dla kogoś drugiego i dla Boga.

«Wszyscy zaś, którzy Go słuchali,

byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami»

/por. Łk 2,47/. My także trwamy w zadziwieniu i w kontemplacji.

 

Gdy więc to wszystko zobaczyli Jego Święci Rodzice

i usłyszeli, co o Nim mówią Profesorowie

i zgromadzeni tam wszyscy mędrcy,

zdumieli się bardzo, a nie rozumiejąc «tego, co im powiedział» /Łk 2,50/, udali się z Nim w drogę do Nazaretu,

gdzie pozostał im poddany «czyniąc postępy w mądrości,

w latach i w łasce u Boga i ludzi» /por. Łk 2,52/,

- co «Matka Jego chowała wiernie w swoim sercu» /por. Łk 2,51/.

 

Czyniła tak aż do czasu, kiedy wezwał Go świętym powołaniem

Jego Ojciec, a nasz Bóg dając podstawy do tego,

aby mówić o Jego pełnym trudu i poświecenia dla braci i sióstr życiu

oraz heroicznej śmierci w ofierze dla naszego zbawienia,

czym dał przykład tego, jak my sami w swoim życiu i posłudze -

także w Roku Wiary - zwyciężać mamy

wszystkie przeciwności oraz burze. Amen.

 

IV Niedziela Adwentu w Roku C

 

MATKA MOJEGO PANA

 

Ewangelia dzisiejsza - podobnie jak w Czwartą Niedzielę Adwentu w Roku C - kieruje naszą adwentową refleksję ku Tej,

która «z pośpiechem» wybrała się w góry

«do pewnego miasta w pokoleniu Judy» /Łk 1,39/

- znanego z tradycji jako Ain Karim,

gdy usłyszała od Archanioła Gabriela przy Zwiastowaniu radosnej nowiny,

że «znalazła łaskę u Boga» /por. Łk 1,30/ i za Jego przyczyną

«pocznie i porodzi Syna, któremu nada imię Jezus» /Łk 1,31/

- po hebrajsku «Jehoszua – Jahwe zbawia».

 

Potwierdzeniem skierowanej ku Niej przez Posłańca Bożego obietnicy

jest radosna nowina o Jej krewnej Elżbiecie,

która będąc w podeszłym wieku spodziewa się dziecka

«i jest już w szóstym miesiącu ta, którą miano za niepłodną» /Łk 1,36/,

czym potwierdziło się również przekonanie wielu osób głęboko wierzących w to, «że dla Boga nie ma nic niemożliwego» /Łk 1,37/.

 

W takim także kontekście Maryja, dzieweczka z Nazaretu,

potwierdza swoją wiarę w Boże wyroki wypowiadając swoje radosne «fiat» - «Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego» /Łk 1,37/. Nie czekając więc wiadomości o realizacji tych obietnic

sama bieży na pomoc swojej dalekiej krewnej w błogosławionym stanie,

o czym więcej opowie nam ewangeliczna anegdota o «dwóch brzozach».

 

«U stóp gór w mieście Ain Karim dwie brzozy wysmukłe stały

- obie jak łanie w bałwanach kosodrzewin kąpane.

Jedna młodością – wyniosła, a druga - wiekiem zgarbiona.

Dwie brzozy w skały - mchem zarośnięte – korzenie swoje wczepiły

i domek – w skałach schowany – cieniem swoim smagały.

 

A z okien domku – wieczorem, kiedy nań cień długi padał,

owe brzozy wzrok Elżbiety w zamyśleniu badał.

Zachwycony bez reszty i w zachwycie młody,

jakby czas, który minął, odszedł go – zostawił.

- 2 -

Lecz gdy dzisiaj cień zajrzał do okna Elżbiety,

po raz pierwszy – zdziwiony – ujrzał dwie kobiety:

starą Elżbietę – w błogosławionej godzinie i młodą Maryję,

która «jak lilia pośród cierni» blask swój ponad cierń wynosi.

 

Dwie kobiety – obie zachwycone i sobą zdumione –

stały w zamyśleniu, a trwało chwil wiele…

Potem Elżbieta - mimo swej starości - do stóp młodej Maryi upadła

i wśród łez wielu - «Błogosławionaś» - rzekła –

«Błogosławionaś Ty między niewiastami

i błogosławiony jest owoc Twojego łona,

a skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?» /Łk 1,42/.

Lecz słowa szeptane – jak ptaki spłoszone

echem w przestrzeń uleciały daleką,

odbiły się od gór i w czasie – zostały.

 

Dwie brzozy – co głos ten z daleka słyszały –

grając na gałązkach sobie powtarzały:

«Błogosławionaś Ty między niewiastami

i błogosławiony jest owoc Twojego łona» /Łk 1,42/.

…………………………………………………………………………………………………………………

«Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach,

poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie» /Łk 1,44/.

A w ciszy, która między wersetami biegła

Maryja w «Magnifikat» Słowo z sercem sprzęgła:

«Wielbi dusza moja Pana

i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy» /Łk 1,46-47/.

My sami – w Roku Wiary – natchnieni tymi słowami

powtarzamy za Św. Elżbietą:

«Błogosławiona, która uwierzyła,

że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana» /Łk 1,45/.

EWANGELIA WIERSZEM OPOWIEDZIANA

Trzecia Niedziela Adwentu w Roku C

 

CHRZEST NAWRÓCENIA DLA ODPUSZCZENIA GRZECHÓW…?

 

Trzecia Niedziela Adwentu w Roku C

daje nam podstawę do mówienia o katechumenacie tych,

którzy przyjmują tzw. «chrzest janowy» , czyli:

«chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów» /Łk 3,3/.

W tradycji żydowskiej – w przypadku rytualnych obmyć

- obmycie wodą sprawia oczyszczenie tak z fizycznych,

jak też z duchowych zabrudzeń.

Św. Janowi Chrzcicielowi –

kojarzonemu z gminą Esseńczyków z Qumrańskiej pustyni –

znane są praktyki chrzcielne dla celów rytualnego obmycia.

 

Poprzedza je jednak pre-katechumenatem

celem przygotowania swoich słuchaczy

do osobistego aktu skruchy

w kontekście zajmowanej pozycji społecznej,

stanu życia, pochodzenia, wykonywanego zawodu.

Przybywają więc do niego liczne tłumy tych,

którzy pragną odkupienia swoich ludzkich przewinień,

wykroczeń przeciw miłości Boga i bliźniego.

 

Dla nich samych chrzest janowy staje się sposobem ucieczki

«przed nadchodzącym gniewem» /Łk 3,7/ Tego,

który dzierży siekierę dla dokonania sądnego dnia zemsty

poprzez wycięcie wszystkich drzew,

które nie przynoszą «dobrego owocu» /Łk 3,9/,

aby je spalić, tak że nawet pamięć na Ojca Abrahama

nie da im usprawiedliwienia,

bo «z kamieni rzecznych może Bóg wzbudzić

potomstwo Abrahamowi» /Łk 3,8/.

 

Pytają więc swego Mistrza i Nauczyciela, «co mają czynić?»

W odpowiedzi słyszą wołanie

- Tego, który z pustyni przychodzi -

aby stawali się dobroczynni wobec tych,

którzy bogactw nie mają, a żyją bez szaty i pożywienia,

aby im drugą szatę oddali i podzielili się strawą,

której mają w dostatku.

 

Sprawiedliwymi mają być celnicy

mierzący taką miarą, jaką «im wyznaczono» /Łk 3,13/

i żołnierze - łagodni strażnicy miłości bliźniego

«poprzestający na własnym żołdzie» /Łk 3,14/.

 

Gdy więc cały lud

– zdumiony pouczeniem Mistrza z nad Jordanu –

«snuł domysły w swych sercach»,

co do jego roli w zbawczych planach Bożego zbawienia,

czy aby «nie jest Mesjaszem» - usłyszał jego wyjaśnienie,

że sam «chrzci tylko wodą»

zdolną zmyć jedynie brudy tego świata,

a za nim idzie Ktoś większy i godniejszy misji zbawczej oczyszczenia Duchem Świętym i ogniem

wszystkich ludów na ziemi i na całym Wszechświecie.

 

«Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu»:

w dniu Sądu Powszechnego

«pszenicę zbierze do spichlerza,

a plewy spali w ogniu nieugaszonym».

Jemu to nawet Prorok tak Wielki -

jak sam Chrzciciel z doliny Jordanu

«nie jest godzien rozwiązać rzemyka u sandałów,

bo Ten jest mocniejszy od niego samego» /Łk 3,16/.

Z tego względu sam poprosi Go dla siebie samego

o chrzest Duchem Świętym i ogniem.

 

Płynie z tego morał taki,

aby szczególnie w Roku Miłosierdzia

u Św. Jana Chrzciciela uczyć się pokory

w zdobywaniu wiedzy i praktyki życia

godnego chrześcijanina,

który przyjął Chrzest w imię Chrystusa

i bierzmowanie Duchem Świętym,

a w swoim życiu pragnie słuchać głosu

Objawienia Bożego i Tradycji Kościoła

wierząc w miłość i miłosierdzie Tego,

który przychodzi dla naszego zbawienia

oraz dla «odnowienia wszystkich rzeczy»,

które do Niego należą» /por. Dz 3,21/. Amen. 

 

II NIEDZIELA ADWENTU W ROKU C

EWANGELIA WIERSZEM OPOWIEDZIANA

GŁOS WOŁAJĄCEGO NA PUSTYNI

 

W drugą Niedzielę Adwentu w Roku C

wychodzimy w Roku Miłosierdzia na pustynię naszego istnienia,

aby na niej – w proroku między-testamentalnym

i «największym z narodzonych z niewiasty»,

Janie Chrzcicielu spotkać Boga

i usłyszeć skierowane do nas Jego wołanie.

 

Pustynia w Bożym Objawieniu to miejsce szczególne.

To nie tylko niezmierny obszar wypełniony piaskiem,

gdzieniegdzie skałami, bez drzew i na pozór bez życia,

to także miejsca płodne, zwane oazą,

gdzie biją źródła wody, rośnie las palm i drzew owocowych.

Tam tętni życie, gromadzi się rodzina, zwierzęta i ptaki.

 

Ale pustynia w Objawieniu Bożym to także miejsce

pierwszego spotkania Boga z człowiekiem w Ur chaldejskim,

gdzie dało się usłyszeć pierwsze słowa Boga

wzywającego do opuszczenia domu ojca,

by pójść w nieznane ku Ziemi Obiecanej

z nadzieją spełnienia się Obietnicy samego Boga.

 

Pustynia to również skaliste Góry Synaju, czerwone od słońca

objawiającego wielkość «Tego, który jest» pośród swoich stworzeń,

gdzie Naród Wybrany w podróży do tej samej Ziemi Obiecanej

przystanął na chwilę, by spotkać Boga Wszechmogącego

i usłyszeć Jego nauczanie wykute na kamiennych tablicach

dla trwałości ich istnienia i w sercach Widzących Boga.

 

Pustynia jest jeszcze stanem ducha tego, kto zwabiony na nią przez Boga,

słyszy Jego wołanie w swoim sercu i we wnętrzu duszy,

jak odsłania przed nami tajemnice Boże prorok Ozeasz

wobec Narodu niewiernego, który dopuścił się licznych nieprawości.

Z powrotem otrzyma utracone winnice bogate w owoc życia,

a miejsca będące symbolem nieszczęścia staną się dla niego «bramą nadziei» /Oz 2,16-17/.

 

Z tej pustyni przepełnionej Bogiem w dniu ostatnim Starego Przymierza

wyszedł Prorok Nowych Czasów – głoszący łaskę zbawienia.

Działo się to – jak słyszymy w dzisiejszej Ewangelii – za «rządów Cesarza Tyberiusza,

gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Gailei,

brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, a Lizaniasz tetrarchą Abileny,

za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza».

 

W tych historycznych czasach opisanych szerzej w annałach historii

na pustyni judzkiej «zostało skierowane słowo Boże do Jana, syna Zachariasza»,

który sam był kapłanem Najwyższego w Świątyni Jerozolimskiej,

gdzie razu jednego objawił mu się Bóg zwiastując radosną nowinę,

w której zapowiedział, że co dla człowieka jest niemożliwe,

spełnia się na Boże słowa w postaci dziecka od dawna wyczekiwanego.

 

Na tej to pustyni dało się usłyszeć jego Głos wzywający do nawrócenia

przez chrzest udzielany w rzece Jordan «na odpuszczenie grzechów»,

celem wypełnienia obietnicy złożonej przez Boga u proroka Izajasza

tym z ludzi, którzy «ujrzą zbawienie Boże, jeśli do swego serca przygotują drogę Panu,

prostując ścieżki dla Niego, doliny wypełniając, góry i pagórki równając,

kręte drogi czyniąc prostymi, a wyboiste gładkimi».

 

 

 

I NIEDZIELA ADWENTU W ROKU C

EWANGELIA WIERSZEM OPOWIEDZIANA

DZIEŃ SYNA CZŁOWIECZEGO

 

Pierwszy dzień Nowego Adwentu w Roku C,

to Dzień Syna Człowieczego - wspaniały dzień zbawienia

- dla nas, «uczniów Chrystusa», którzy na co dzień czuwamy

w oczekiwaniu na spotkanie Boga.

Wszak przychodzi do nas nasz Pan, Odkupiciel,

«na obłoku, z wielką mocą i chwałą».

 

Nie o lęk i strach tu jednak chodzi,

choć zapowiedź tego dnia przeraża

kierując nasze myśli ku trwodze istnienia

na dzień ostatecznych wyroków,

któremu towarzyszą «znaki czasu» Tego,

który objawia się we Wszechświecie:

«na słońcu, księżycu i gwiazdach».

 

Jedynie «na ziemi trwoga narodów bezradnych

wobec szumu morza i jego nawałnicy».

Ich starania o szczęśliwe losy świata bezowocne

wobec potęgi jego żywiołów i mocy samego Boga.

W ten sposób przychodzi do ludzi tej ziemi

zapowiedź czasów ostatecznych – wypełnienie proroctw.

 

Stajemy więc w «Roku Wiary» na skraju czasu tego,

co się już wydarzyło i tego, co jeszcze przed nami,

stajemy przepełnieni nadzieją i radością

z tego, że nie jesteśmy sami w naszych troskach codziennych

i zmaganiach z przeciwnościami życia, mimo że «ludzie tej ziemi

mdleją ze strachu przed wydarzeniami jej zagrażającymi».

 

Jest z nami Bóg, Stwórca całego Wszechświata,

który w swoim zamyśle uczynił wszystko, co jest -

dobrem samym w sobie, a co człowiek w skażeniu swoim zepsuł

On sam naprawia w zbawczych swoich teofaniach,

a szczególnie w tej ostatecznej i jedynej w swoim rodzaju

teofanii Syna Człowieczego - Chrystusa.

 

Zatem, «nabierzcie ducha Jego i podnieście głowy»

Wy wszyscy, którzy pokładacie w Nim nadzieję odkupienia.

Nie miejcie też udziału z tymi, którzy w swojej ślepocie

zatracili się już «w obżarstwie, pijaństwie i troskach doczesnych

obciążając serce miłością własną i przywiązaniem do świata tego,

by Dzień Pański «nie przypadł na was znienacka, jak potrzask».

 

Dzień ten pisany jest wszystkim: co już byli, są i będą,

wszystkim «mieszkańcom ziemi».

Niezwłocznie się wypełni - przyjdzie Boża odpłata

za dzieła Wszechświata całego i wszystkich ludzi.

Jeśli więc w Dniu Syna Człowieczego

chcesz stanąć przed Nim w radości,

bez obawy i lęku – drogi bracie i siostro –

zbądź siły ducha twego, módl się, czuwaj i ufaj. Amen.

 

Ks. Dariusz Nowak

 

Rozważanie na XXXIV Niedzielę Zwykłą w Roku C

 

CHRYSTUS KRÓL

 

XXXIV niedziela zwykła w roku liturgicznym

to każdego roku uroczyste wspomnienie

Chrystusa, Króla Wszechświata.

Staje On przed światem jednak

nie w potędze swego majestatu,

lecz w uniżeniu i w pokorze,

w znaku cierpiącego sługi Jahwe.

 

Tak Go widzimy również dzisiaj,

gdy czytamy fragment Ewangelii Łukaszowej

o Jego męce na krzyżu,

pośród swego ludu,

który «stał i patrzył» (Łk 23,35)

jako niemy świadek

nieoczekiwanych wydarzeń.

 

Tylko członkowie Wysokiej Rady

potrafili to wcześniej przewidzieć,

że Jego cierpienie stanie się wyrazem słabości

Jego ludzkiej natury – z czego dowodzą,

że nie może być On «Mesjaszem - Pomazańcem Bożym»,

jedynie najbardziej na tym świecie

godnym pożałowania nieszczęśnikiem (por. Łk 23,35).

 

Drwią więc z Niego na wyścigi

wyśmiewając Jego zbawcze prerogatywy:

«Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi,

jeśli jest - jak sam mówi - Mesjaszem, Wybrańcem Boga…,

królem Izraela» (Łk 23,35-37), za którego się podaje

w samozwańczym opisie własnej kondycji

niepodlegającej żadnym ziemskim kompromisom.

 

Przeświadczenie to zdaje się potwierdzać

inny niemy świadek tamtych wydarzeń -

«napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim:

„To jest król żydowski”» (Łk  23,38),

który będzie drażnił wzrok oprawców,

pragnących wymusić na Piłacie jego zmianę,

jakoby tylko On sam tak o sobie powiedział (por. J 19,19).

 

Nawet «jeden ze złoczyńców, których tam powieszono»,

nie bacząc ani na Jego trudną sytuację życiową,

ani tym bardziej na współczucie drugiego złoczyńcy,

«urąga Mu, mówiąc: „Czy Ty nie jesteś Mesjaszem?

Wybaw więc siebie i nas» (Łk  23,39),

w ten sposób stawia pod znak zapytania

owoce Jego zbawczej misji.

 

Tymczasem zgoła odmienna postawa drugiego złoczyńcy

skłania Mistrza z Nazaretu do wypowiedzenia

najważniejszych słów, które każdy człowiek

pragnie usłyszeć w dniu swego przejścia

z tego życia do życia wiecznego:

«Zaprawdę powiadam ci:

Dziś jeszcze będziesz ze Mną w raju» (Łk  23,43).

 

Stąd pochodzi morał dla nas

jeszcze pielgrzymujących po tej ziemi,

aby w porę tego życia otworzyć przed Bogiem

swoje skruszone serce i wypowiedzieć

te znamienne słowa: «Jezu wspomnij na mnie,

gdy przyjdziesz do swego królestwa» (Łk  23,42),

a znajdziemy u Boga łaskę zbawienia.

 

Niech w tych pobożnych dążeniach

będzie nam pomocą kolejny rok duszpasterski

przeżywany w duchu wiary

poprzez kolejne akty zawierzenia Bogu,

Jego Świętym, a szczególnie Jego Matce – Maryi,

Pokornej Służebnicy Pańskiej, w sanktuariach

i wszystkich innych miejscach Jej kultu.

 

Przy tym – zachęceni przez Apostoła Narodów –

«dziękujmy Ojcu, który uzdolnił nas do uczestnictwa

w dziale świętych w światłości,

uwalniając spod władzy ciemności

i przenosząc do królestwa swego umiłowanego Syna,

w którym mamy odkupienie i odpuszczenie grzechów» (Kol 1,12-14).

 

On bowiem dany jest nam przez Boga Ojca,

jako Jego «obraz» do odnowienia w sobie

Bożego podobieństwa utraconego w raju

przez pierwszych naszych rodziców,

a przywróconego z powrotem

w sakramencie Chrztu świętego

jako zadatek przyszłej Jego chwały.

 

Będąc więc «Pierworodnym wobec każdego stworzenia»,

które w Nim bierze początek, tak to «co jest w niebiosach»,

jak też «to co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne,

Trony, Panowania, Zwierzchności i Władze»,

jako atrybuty Jego zbawczej władzy

objawiającej się pośród wszystkich Jego stworzeń

w Nim samym jako «Głowie Ciała, to jest Kościoła» (Kol 1,15-18).

 

Jako «Początek» wszystkich rzeczy w porządku stworzenia –

Alfa w alfabecie greckim,  staje się również ostatnią jego literą

Omegą – «Pierworodnym» w porządku odkupienia,

gdyż umierając na krzyżu «pojednał wszystko ze sobą,

i to co na ziemi, i to co w niebiosach,

wprowadziwszy pokój przez Krew Jego Krzyża»,

aby w ten sposób zyskać pierwszeństwo we wszystkim…

Zechciał bowiem Bóg, by w Nim samym zamieszkała cała Pełnia (Kol 1,15-18).

 

 

Rozważanie na XXXIII Niedzielę Zwykłą w Roku C

 

KONIEC ŚWIATA

 

Fragment Ewangelii, który czyta nam Kościół dzisiaj,

w XXXIII niedzielą zwykłą w roku C,

jest najbardziej przerażającą wizją tego,

co rozumiemy pod pojęciem: «końca świata».

 

Mieszają się w niej wydarzenia historyczne

z apokaliptycznym obrazem wydarzeń,

które zapowiadają powtórne przyjście Chrystusa,

w Paruzji czasów eschatologicznych.

 

Najpierw wizja zburzonej świątyni jerozolimskiej,

«przyozdobionej pięknymi kamieniami i darami» (Łk 21,5),

chluba Narodu Izraelskiego - ciesząca swoim przepychem i wspaniałością

drogocennych ozdób współczesnych Jezusowi rodaków.

 

Aż trudno uwierzyć słowom Mistrza z Nazaretu,

że «przyjdzie [taki] czas, kiedy z tego, na co patrzą ich oczy,

nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony»

(Łk 21,6), a jednak proroctwo to wypełniło się w całości.

 

Dziś miejsce świątynne w kulcie Izraela ogranicza się jedynie

do długiego 60 metrowego muru – zwanego «Murem płaczu»,

który okalał zachodnią część świątyni jerozolimskiej,

odbudowanej przez Heroda 19 lat przed Chrystusem.

 

Nie wielu z nas wie, że miejsce to ma szczególne znaczenie

nie tylko dla Żydów, lecz także dla wszystkich ludów,

które swoje pochodzenie zawdzięczają Abrahamowi,

wśród nich jesteśmy także my – chrześcijanie.

 

A to z tej racji, że oznacza ono historyczne wzgórze,

zwane Górą Moria, na którym

- ten pierwszy z Ojców Narodu Wybranego -

zamierzał złożyć w ofierze Bogu swego jedynego syna Izaaka,

do końca posłuszny w wierze Temu,

który objawił mu się w Ur chaldejskim.

 

Dla nas chrześcijan to zapowiedź tej bezcennej ofiary,

złożonej przez Ojca Niebieskiego z własnego Syna,

która każdemu człowiekowi wyjednała dar odkupienia

i życie wieczne w «nowym niebie i w nowej ziemi»

(por. Iz 65,17; 66,22; 2P 3,13; Ap 21,1).

 

Znana jest nam data zburzenia świątyni jerozolimskiej,

oznaczona przez historyków na dzień 26 września roku 70,

nie znamy jednak dnia, ani godziny Paruzji Chrystusa,

jedynie wydarzenia, które ją poprzedzą.

 

«Powstanie [wówczas] naród przeciw narodowi

i królestwo przeciw królestwu.

Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza;

ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie» (Łk 21,10-11).

 

To zapowiedź tego, co ma jeszcze nastąpić,

choć czasem mogłoby się wydawać,

że wydarzenia te już teraz towarzyszą

czasom nam współczesnym

i jest ich coraz więcej.

 

Chwała tym z nas, którzy mamy zmysł wiary

i potrafimy wokół siebie dojrzeć znaki czasu tego,

bo nie ulegniemy łatwo złudzeniu fałszywych proroków,

którzy «pod [Pańskim] imieniem» (Łk 21,8) wieścić będą

nadejście końca świata i pojawienie się Pana.

 

Nie będziemy ich słuchać i trwożyć serc naszych,

«gdy usłyszymy o wojnach i przewrotach,

gdyż to wszystko musi się stać,

ale nie zaraz nastąpi koniec» (Łk 21,8-9).

 

Nawet jeśli powstaną przeciw nam,

«podniosą na nas ręce i będą nas prześladować,

wydadzą nas do synagog i do więzień

oraz z powodu [Pańskiego] imienia

wlec nas będą przed królów i namiestników» (Łk 21,12),

w tym nasza chwała i wielka łaska,

gdyż stanie się to dla nas «sposobnością

do złożenia świadectwa» (Łk 21,13) naszej wiary

i naszej wytrwałości w Panu.

 

«Postanówmy sobie [jedynie] w sercu

nie obmyślać naprzód własnej obrony…,

gdyż Pan da nam wymowę i mądrość,

której żaden z naszych prześladowców

nie będzie mógł się oprzeć, ani się sprzeciwić» (Łk 21,14-15).

 

Niech nas nie dręczy nawet fakt zdrady najbliższych,

«rodziców, braci, krewnych  i przyjaciół»,

którzy mogą nawet «niektórych z nas o śmierć przyprawić»,

gdyż czynią to ze strachu o własne życie (por. Łk 21,16).

 

Dla nas zaś «życiem jest Chrystus, a śmierć jest zyskiem» (Flp 1,21),

stąd nie ma w nas obawy o to, że «z powodu Jego imienia

będziemy w nienawiści u wszystkich» (Łk 21,17) Jego przeciwników,

gdyż – jak nas zapewnia - «włos z głowy nam nie spadnie,

a przez swoją wytrwałość ocalimy naszą duszę» (Łk 21,18).

 

Dla nas też «czczących Jego imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości

i [znajdziemy] uzdrowienie w promieniach Jego [zbawczej łaski]»,

w przeciwieństwie do tych, co się teraz nad innych wynoszą

«wyrządzają krzywdę» wiernym świadkom Boga,

będą jak «słoma», którą «spali nadchodzący dzień sądu

i nie pozostawi po nich ani korzenia» (por. Ml 3,19-20). Amen!

 

Rozważanie na XXXII Niedzielę Zwykłą w Roku C

 

ŻYCIE PO ŻYCIU

 

«Wierzę w… ciała zmartwychwstanie i życie wieczne»,

to dwa ostatnie artykuły z «Wyznania Wiary»,

które przypomina nam dzisiaj Kościół

w perykopie Ewangelii na XXXII niedzielę zwykłą w roku C.

 

Kwestię tą jako kontrowersję związaną z przepisem

pochodzącym od Mojżesza, Prawodawcy Izraela,

przedstawiają Jezusowi saduceusze,

«którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania» (Łk 20,27).

 

Nakaz mojżeszowy nakładał bowiem obowiązek lewiratu

(Pwp 25,5-10) - poślubienia żony bezdzietnego brata,

temu z żyjących jego braci, który nie miał żony,

celem wzbudzenia «potomstwa swemu bratu» (Łk 20,28).

 

Tymczasem w wymyślonej przez saduceuszy historii -

służącej do wprowadzenia Mistrza z Nazaretu

w stan zakłopotania i wypróbowania Jego inteligencji -

«było siedmiu braci… i wszyscy mieli ją za żonę» (Łk 20,29.33).

 

Żaden z nich jednak nie zostawił potomstwa

swemu zmarłemu bratu umierając przedwcześnie,

gdy więc w końcu umrze także ta kobieta – pytają saduceusze:

«przy zmartwychwstaniu, którego z nich będzie żoną?» (Łk 20,33).

 

Jezus odpowiadając swoim adwersarzom

odkrywa rąbek tajemnicy zbawienia dotyczący życia po życiu,

że tylko «dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą» (Łk 20,34),

inaczej jednak będzie «w świecie przyszłym» (Łk 20,35).

 

«Ci, wszyscy bowiem , którzy zostaną uznani za godnych udziału

w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych,

ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić.

Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom…» (Łk 20,35-36).

 

«Będąc uczestnikami zmartwychwstania, są dziećmi Bożymi,

[dlatego] umrzeć nie mogą» (Łk 20,36), gdyż jak Bóg żyją wiecznie.

Potwierdza tę prawdę o zmartwychwstaniu ciał sam Mojżesz,

«Pana nazywając Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba» (Wj 3,2.6).

 

Wszyscy wymienieni praojcowie Narodu Wybranego pomarli

i zostali «przyłączeni do swoich przodków» (por. Rdz 25,8; 49,33). Tymczasem – odpowiada Jezus - «Bóg nie jest [Bogiem] umarłych,

lecz żywych, gdyż wszyscy dla Niego żyją» (Łk 20,38).

 

Ten prosty dowód na istnienie życia po śmierci

przekonuje rozmówców Jezusa do tego stopnia,

że już więcej «o nic nie śmieli Go pytać» (Łk 20,40),

potwierdziwszy najpierw prawdziwość Jego nauki:

«Nauczycielu, dobrześ powiedział!» (Łk 20,39).

 

W perspektywie całej ekonomii zbawienia

dziwić się można jedynie saduceuszom i wszystkim

podobnym im niedowiarkom prawdy

o zmartwychwstaniu ciał i życiu wiecznym.

 

Wszak wielokrotnie prawda ta pojawia się na kartach

Bożego objawienia tak Starego jak i Nowego Przymierza,

o czym słyszymy także dzisiaj w świadectwie mężnych braci

męczonych przez Greków w czasach machabejskich (por. 2Mch 7,9.14).

 

Nic dziwnego zatem, że Kościół Powszechny

od początku swego istnienia głosi tę prawdę

i potwierdza ją licznymi orzeczeniami wprowadzając

do swego «Credo» i pieczętując świadectwem swoich wiernych.

 

Nadzieję tą potwierdza Św. Paweł, Apostoł Narodów,

żegnając się z wiernymi, którzy pozostali w Tesalonikach,

gdy przychodzi mu przejść z tego życia do życia wiecznego:

«niech sam Pan nasz, Jezus Chrystus i Bóg Ojciec…

pocieszy serca wasze i niech utwierdzi

w każdym działaniu i dobrej mowie» (2Tes 2,16-17).

 

«Na koniec, bracia, módlcie się za nas,

by słowo Pańskie szerzyło się i rozsławiało,

podobnie jak to jest pośród was,

abyśmy byli wybawieni od ludzi przewrotnych i złych,

albowiem nie wszyscy mają wiarę.

Wierny jest [natomiast] Pan,

który umacnia nas  i ustrzeże od wszelkiego złego»  (2Tes 3,1-3).

 

 

Rozważanie na XXXI Niedzielę Zwykłą w Roku C

 

ZBAWCZA MISJA SYNA CZŁOWIECZEGO

 

Wydarzenie z Jerycha – z dzisiejszej Ewangelii –

wskazuje na zbawcze prerogatywy Jezusa,

który potwierdza swoim postępowaniem,

że «Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło» (Łk 19,10).

 

On, jak Dobry Pasterz, szuka zagubionej owieczki,

by ją znalazłszy, przyprowadzić do owczarni.

Tym razem owieczką jest «pewien człowiek, imieniem Zacheusz,

zwierzchnik celników i bardzo bogaty» (Łk 19,2).

 

Jego wielkim pragnieniem jest «zobaczyć Jezusa»

i poznać Go - «kim jest» Ten, o którym słyszał wiele,

lecz problemem jest jego niski wzrost,

ograniczający w  tłumie jego widoczność (por. Łk 19,3).

 

Chcąc więc zaspokoić swoją ciekawość

i zrealizować marzenia wspina się na sykomorę,

by móc z jej wysokości zobaczyć

przechodzącego obok Mistrza z Nazaretu (por. Łk 19,4).

 

Gdy więc Jezus przyszedł na to miejsce

zwrócił się do niego słowami:

«Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś

muszę się zatrzymać w twoim domu» (por. Łk 19,5).

 

Zaskoczony wyróżnieniem Zbawiciela schodzi z drzewa

i w wielkiej radości zaprasza Go do swego domu

wyprawiając dla Niego wielką ucztę, tylko zazdrośni sąsiedzi

«widząc to, szemrzą: „Do grzesznika poszedł w gościnę» (Łk 19,6-7).

 

On jednak nie zraża się pomówieniami

i pełen wewnętrznej radości postanawia

połowę swego majątku rozdać ubogim,

a pokrzywdzonych nagrodzić poczwórnie  (por. Łk 19,8).

 

W ten sposób czyni zadość wszystkim krzywdom,

których w swoim życiu się dopuścił.

Spełnia obowiązek wynagrodzenia

zyskując łaskawość w oczach Odkupiciela:

«Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu,

gdyż i on [okazał się] synem Abrahama» (Łk 19,9).

 

Ileż razy my sami – duchowe karły tego świata –

otrzymaliśmy łaskę wewnętrznego uzdrowienia

i była w nas radość z odkupienia

pełna obietnic bez urzeczywistnienia?

 

Ileż razy już w naszym życiu słyszeliśmy słowa Zbawiciela:

«Ja cię nie potępiam. Idź i więcej już nie grzesz!» (8,11).

Czy potrafiliśmy – jak Zacheusz – okazać Mu wdzięczność,

czy byliśmy później tak jak on wspaniałomyślni dla braci?

 

Jakże wielka jest Panie, łaskawość Twoja

i ogromne Twoje miłosierdzie,

że «nad wszystkim [co w nas ludzkie] masz litość…

i zamykasz swe oczy nad naszymi grzechami,

byśmy się [wszyscy ze złej drogi ku Tobie] nawrócili» (Mdr 11,23).

 

Czynisz tak, ponieważ miłujesz nas wszystkich

«niczym się nie brzydząc z tego, coś uczynił,

bo gdybyś miał coś w nienawiści,

nie byłbyś tego ukształtował» (Mdr 11,24).

 

Więcej nawet podtrzymujesz nas wszystkich

i byty tego świata w istnieniu,

«jakżeby bowiem coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał

i jak by się zachowało to, czego byś nie wezwał?» (Mdr 11,25).

 

To dlatego «Panie, Miłośniku życia,

oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje,

we wszystkim jest Twoje nieśmiertelne tchnienie,

karząc nieznacznie upadających

strofujesz ich tylko, przypominając w czym grzeszą,

by wyzbywszy się złości, w Ciebie Panie, uwierzyli» (Mdr 11,26-12,2).

 

Inaczej jest Panie z tymi, którzy Ciebie «Boga nie uznają

i nie są posłuszni [zaleceniom] Twojej świętej Ewangelii.

Poniosą oni karę wiecznej zagłady [z dala od Twego] oblicza…,

w owym dniu, kiedy przyjdziesz, aby być uwielbionym

w świętych swoich i okazać się godnym podziwu tych wszystkich,

którzy uwierzyli w świadectwo» Apostołów i Twoich Wyznawców (2Tes 1,8-10).

 

Stąd ta wielka modlitwa Apostoła Narodów – Świętego Pawła,

abyś nas Panie, nasz Boże, «uczynił godnymi swego wezwania

i mocą [swojej łaski] wypełnił w nas wszelkie pragnienie dobra

oraz działanie wiary tak, aby uwielbione w nas było

imię Twoje Panie, a my w Nim» (2Tes 1,11-12).

 

 

Rozważanie na XXX Niedzielę Zwykłą w Roku C

 

FAŁSZYWA SPRAWIEDLIWOŚĆ I CHWALEBNA SKROMNOŚĆ

 

W XXX niedzielę zwykłą w roku C

Chrystus kieruje naszą uwagę

na fałszywe zachowanie tych swoich słuchaczy,

którzy będąc zadufani we własną sprawiedliwość,

pogardzają innymi (por. Łk  18,9),

uważając ich za gorszych od siebie.

 

Celem uświadomienia im tego faktu

opowiada przypowieść

o faryzeuszu i celniku,

którzy w tym samym momencie

przyszli do świątyni,

«żeby się modlić» (Łk  18,10).

 

Faryzeusz – mający o sobie wielkie mniemanie –

modli się w duszy swojej pogardzając innymi

zgorszony ich życiowym postepowaniem:

«Boże, dziękuję Ci, że nie jestem,

jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi,

cudzołożnicy, albo jak i ten celnik» (Łk  18,11).

 

Nieświadomy swojej małości i małostkowości

chwali się przed Wszechwiedzącym Bogiem,

który dobrze zna intencje jego serca,

wywyższając swoją osobę nad innych,

że «dwa razy w tygodniu pości

i składa dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywa» (por. Łk  18,12).

 

Tymczasem celnik w swojej pokorze

stojąc z daleka od miejsca świętego

nie śmie nawet oczu swoich zwrócić ku Bogu,

pełen skruchy i w postawie zawstydzenia,

w swoim uniżeniu bije się w piersi, mówiąc:

«Boże, miej litość dla mnie grzesznika!» Łk  18,13).

 

Jego postawę chwali Chrystus, nie faryzeusza,

uznając jego modlitwę za wystarczającą

do uzyskania usprawiedliwienia

ze wszystkich jego grzechów.

«Każdy bowiem, kto się wywyższa,

będzie poniżony, a kto się uniża – wywyższony» (Łk  18,14).

 

Takiej postawy pragnie dla nas wszystkich Bóg,

byśmy umieli w naszym codziennym życiu

dostrzegać przede wszystkim

własne słabości i błędy,

i potrafili za nie szczerze żałować

uniżając się przed Bogiem Miłosiernym.

 

Niech obce nam będą faryzejskie pochwały

wznoszone przed Bogiem i wobec ludzi

opiewające nasze sprawiedliwe życie

w nienawiści do całego świata

i w miłości samouwielbienia

do siebie i swego postepowania.

 

Bo «Pan jest Sędzią,

który nie ma względu na [żadną] osobę,

[która występuje] przeciw biednemu i pokrzywdzonemu,

sierocie i wdowie. Wysłuchuje ich próśb i błagań,

które zanoszą do Niego» (por. Syr 35,12-14).

 

Stąd pochodzi także wyznanie Apostoła Narodów,

które jednak nie ma nic wspólnego

z samouwielbieniem faryzeusza,

a jest opisem rzeczywistości życia

poświęconego na arenie świata

w służbie Chrystusa i Jego Ewangelii.

 

«W dobrych zawodach wystąpiłem,

bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem.

Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości,

który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia,

a nie tylko mnie, ale i wszystkim,

którzy umiłowali pojawienie się Jego» (2Tm 4,7-8).

 

Tak mamy się w Panu chlubić

z tych zasług, które świadczą za nami

w Królestwie życia wiecznego,

gdyż służą tutaj na ziemi

wyłącznie Bożej chwale,

dodając nam jedynie radości.

 

To bowiem sam Pan jest dla nas wsparciem

w walce o świadectwo życia godnego wiary

i w posłudze głosiciela prawdy objawionej

tak, aby przez nas «dopełniło się głoszenie Ewangelii

i żeby wszystkie narody je posłyszały» (2Tm 4,17).

 

Niech więc na koniec naszych dni tutaj na ziemi

Pan zachowa nas wolnymi «od wszelkiego złego czynu

i ocali, przyjmując do swego królestwa  niebieskiego.

Jemu chwała na wieki wieków. Amen» (2Tm 4,18).

 

 

Rozważanie na XXIX Niedzielę Zwykłą w Roku C

 

MODLITWA WIARY

 

Modlitwa wymaga od proszącego jego wiary,

taka może być konkluzja dzisiejszej Ewangelii

z XXIX niedzieli zwykłej w roku C,

taka też jest prawda o naszym istnieniu

najpierw wobec Boga i Jego Świętych,

a później także wobec tego świata.

 

Cóż bowiem może człowiek

tak sam z siebie,

gdyby nie było Boga,

Stwórcy wszelkiego bytu,

gdyby nie Jego łaska

podtrzymująca wszystko w istnieniu.

 

Nie bądź więc jak ten «sędzia,

który Boga się nie boi i nie liczy się z ludźmi» (Łk 18,2),

lecz jak ta «wdowa, która [codziennie]

przychodzi do niego z prośbą:

„Obroń mnie przed moim przeciwnikiem”» (Łk 18,3),

a otrzymasz to, o co prosisz!

 

Sędzia - obojętny na zbawcze działanie Boga

i wobec proszących go o pomoc ludzi –

bierze w obronę ubogą wdowę,

«ponieważ mu się naprzykrza»,

gdyż nie chce, aby «przychodziła bez końca

i zadręczała go» swoimi prośbami.

 

 

Tym bardziej sam «Bóg – naucza Mistrz z Nazaretu -

czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych,

którzy dniem i nocą wołają do Niego,

i czy będzie zwlekał w ich sprawie?

Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę» (Łk 18,7-8)

- konstatuje na koniec swojej przypowieści Jezus.

 

Oto dlaczego nasza modlitwa winna być nieustanna

i ufna, pełna wiary w wypełnienie się obietnicy

danej nam przez Zbawiciela,

że doprowadzi do wiecznego zbawienia

wszystkich wierzących w Niego

i nikogo z tych, co Jemu ufają, nie zatraci.

 

«Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi,

gdy [ponownie tu] przyjdzie?» (Łk 18,8) –

to pytanie pozostaje wciąż bez odpowiedzi

tak w naszym życiu osobistym, jak również społecznym,

podobnie jak pytanie Św. Franciszka

«o Miłość, która wciąż nie jest kochana».

 

«Trwaj więc w tym, czego się nauczyłeś

i co ci zawierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś.

Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte,

które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu

przez wiarę w Chrystusie Jezusie.

 

Wszelkie bowiem Pismo od Boga natchnione

jest pożyteczne do nauczania, do przekonywania,

do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości,

aby człowiek Boży był doskonały,

przysposobiony do każdego dobrego czynu» (2Tm 3,14-17).

 

 

Rozważanie na XXVIII Niedzielę Zwykłą w Roku C

 

WDZIĘCZNY SAMARYTANIN

 

Na pograniczu Samarii i Galilei

dziesięciu trędowatych

wyszło na spotkanie Chrystusa

z głośnym wołaniem:

"Mistrzu, ulituj się nad nami!"

 

Nauczyciel z Nazaretu -

zmierzający tą drogą do Jerozolimy -

usłyszał ich wołanie

i wysłuchał ich prośby -

zostali uzdrowieni.

 

Gdy więc jeden z nich

spostrzegł, że jest uzdrowiony

postanowił wrócić za Chrystusem,

by Jemu samemu podziękować,

pozostali odeszli do swoich bliskich.

 

Mistrz, widząc nadchodzącego

rozpromienionego wdzięcznością

człowieka, pyta o postawę

pozostałych dziewięciu uzdrowionych,

którzy nie znaleźli czasu,

by Bogu oddać chwałę.

 

Czyż i w naszym życiu

nie bywa podobnie,

otrzymujemy wciąż

wielkie dary Boże,

rzadko lub wcale

nie dziękując Mu za nie.

 

Może myślimy,

że one należą się nam

jako dziedzictwo daru życia

otrzymanego również

bezinteresownie od Boga.

 

Tymczasem bez Jego łaski,

Jego ożywczego tchnienia

nie jesteśmy w stanie

sami egzystować

i dar życia przekazać innym.

 

Stąd winniśmy Bogu wdzięczność

głoszoną poprzez Jego chwałę

w świadectwie wiary głębokiej,

ufnej i pokornej wobec takich samych

jak my trędowatych braci i sióstr.

 

Tylko wtedy spotka nas nagroda

w postaci pochwały

otrzymanej z ust Mistrza:

"Wstań, idź, twoja wiara cię ocaliła",

co więc stało się z pozostałymi?

 

 

Dwudziesta Siódma Niedziela Zwykła w Roku C

 

WIARA ZIARNKA GORCZYCY

 

w Roku Miłosierdzia, w XXVII niedzielę zwykłą roku C

pochylamy się nad tajemnicą naszej wiary,

która często jest jako ziarenko gorczycy,

tak mała i niepozorna, że wydawać by się mogło,

iż zostanie zwyciężona niewiarą tego świata,

w którym bardziej ceni się agnostyka,

jak osobę praktykującą swoją wiarę.

 

Tymczasem z najmniejszego nasienia na ziemi

wyrasta ogromne drzewo zdolne pomieścić

stado dużych ptaków z ich gniazdami w swojej koronie.

Podobnie wiara uczniów Chrystusowych,

choć początkowo słaba i nieobliczalna,

ostatecznie przeradza się w wielką siłę

oddziaływania na rzesze naśladowców Chrystusa.

 

«Przymnóż nam wiary» - proszą swego Pana jego uczniowie

mając nadzieję na pokonanie własnych słabości

i ograniczeń swojej ludzkiej natury,

ale także kierując swoją niemą prośbę do Mistrza,

aby udzielił im rady na dobre życie w tym świecie

i tchnął w ich przepełnione lękiem i obawami serca

moc ducha Bożego, z którego inspiracji przemawia.

 

«Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy,

powiedzielibyście tej morwie:

wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze,

a byłaby wam posłuszna» (Łk 17,6)

- słowa Chrystusa pouczające o możliwościach

ludzkiej wiary, która wszystkie swe nadzieje

lokuje w Bogu i w Jego przemożnej łasce.

 

Nie można zbytnio ufać sobie

i własne życie duchowe

budować na przekonaniu,

że sobie damy radę

z wszystkimi trudnościami duchowymi,

że jesteśmy samowystarczalni,

bo rychło się na sobie zawiedziemy.

 

Inaczej jest, gdy człowiek swoją wiarę

buduje na Bogu i Jego łasce,

mając za cel swego życia Bożą chwałę

i własne uświęcenie, ale w kontekście

pokornej służby braciom i siostrom

w świadectwie wiary, nadziei i miłości

podejmowanych jako czyn we wspólnocie Kościoła.

 

«Słudzy nieużyteczni jesteśmy,

wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać»,

tak mamy wyrażać naszą chrześcijańską postawę

wobec wszystkich świadków naszego życia,

łącznie z najbliższymi, przyjaciółmi i znajomymi,

nie po to, by nas za to chwalili,

ale by widząc nas uwielbiali samego Boga.

 

Tymczasem jakże często dajemy odczuć

naszym bliskim, krewnym i znajomym,

że jesteśmy od nich lepsi, bo mądrzejsi

i bardziej świadomi mechanizmów życia

w wymiarze doczesności jak też i wieczności,

w perspektywie wiary i bezbożności.

 

Stąd nawet jeśli na tym świecie

jedni drugim służą, bo są ich panami,

a oni niewolnikami ich rozkazów

bez nadziei na najmniejszą pochwałę

i ulgę w ciężkiej pracy przy usługiwaniu,

to pozytywny stosunek do pracodawców

może sprawić, że jednak okażą nam wdzięczność

za dobrze i sumiennie wykonaną pracę.

 

I chociaż nawet liczyć na to nie możemy,

że przyjmą nas z otwartymi ramionami

i będą nam usługiwać, mówiąc nam:

«Pójdź zaraz i zasiądź do stołu» (Łk 17,7),

to jednak nie możemy tracić nadziei

na ich nawrócenie i duchową przemianę

w kontekście wzrostu ich wiary.

 

O to mamy się modlić dla nich i siebie samych,

dbając nie tylko o własne zbawienie,

lecz także o zbawienie wszystkich tych,

którzy polecają się naszym modlitwom,

aby dostąpili łaski wewnętrznego uzdrowienia

z chorób duszy i doczesnych przywiązań,

«bo nie dał nam Bóg ducha bojaźni,

ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia» (2Tm 1,7).

 

Z tej też racji mamy «rozpalić w sobie charyzmat Boży,

który jest [w nas] przez włożenie rąk» tak,

podczas chrztu świętego i innych sakramentów,

udzielanych obficie wszystkim sługą Bożym,

jak również pomazańcom Bożym

w sakramencie święceń – posłanym

do głoszenia słowa i leczenia dusz.

 

«Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego,

ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział

w trudach i przeciwnościach znoszonych

dla Ewangelii mocą Bożą!

On nas [bowiem] wybawił i wezwał

świętym powołaniem nie na podstawie naszych czynów,

lecz stosownie do własnego postanowienia i łaski,

która dana nam została w Chrystusie Jezusie

przed wiecznymi czasami» (2Tm 1,8-9).

 

Tak samo mamy postępować

w naszym życiu duchowym

mając na względzie «zdrowe zasady,

jako wzorzec w wierze i miłości

w Chrystusie Jezusie» (2Tm 1,13).

i strzec «depozytu wiary

z pomocą Ducha Świętego,

który w nas mieszka» (2Tm 1,14).

 

Abyśmy nie zniweczyli daru naszego zbawienia

i zbawienia danych nam w wierze i miłości

braci i sióstr, gdyż – jakkolwiek - «zginie ten,

co jest ducha nieprawego, ale sprawiedliwy

żyć będzie dzięki swej wierności» (Ha 2,4).

 

 

Dwudziesta Szósta Niedziela Zwykła w Roku C

 

UBÓSTWO I BOGACTWO

 

Odwieczny dylemat

staje dziś przed nami,

gdy w XXVI niedzielę zwykłą w roku C

rozważamy Ewangelię

o bogaczu i Łazarzu.

 

Znamienne jest to,

że to nie bogacz,

lecz ubogi żebrak

znany jest nam dzisiaj

z imienia, które go oznacza.

 

To on za swoje dobre życie

zachowa godność

i dar życia wiecznego

na łonie Abrahama,

któremu za życia służył.

 

Wystarczyło, że w cierpliwości

u stóp pałacu bogacza

znosił swoje choroby,

których znakiem

są wrzody na jego ciele.

 

Pragnął zaspokoić swój głód

i ugasić pragnienie

odpadkami ze stołu bogacza,

lecz mu ich nikt nie dawał,

tylko psy litowały się nad nim.

 

Inaczej wygląda pozycja bogacza,

który w swoim pałacu

ma pod dostatkiem chleba

i wszelkiego jedzenia,

którego mu zawsze zbywa.

 

Lecz nie dostrzega tam

człowieka w potrzebie

w osobie żebraka

leżącego we wrzodach

w bramach jego pałacu.

 

On «ubiera się w purpurę i bisior,

i dzień w dzień świetnie się bawi» /Łk 16,19/,

gdy więc Bóg zawezwie go

z tego świata do życia przyszłego

ujrzy siebie w Otchłani piekielnej

cierpiącego w mękach,

a Łazarza daleko od siebie

na łonie Abrahama /por. Łk 16,23/.

 

Nie pomoże mu już znajomość

żebraka, którego widywał

w bramach swego domu,

ani pamięć na Abrahama

ojca swego narodu.

 

Jego wołanie o pomoc w uldze

dawanej w cierpieniu z rąk Łazarza,

który miałby  «koniec swego palca

umoczyć w wodzie i ochłodzić nim

jego język rozpalony w płomieniu» /por. Łk 16,

pozostaje nieskuteczne.

 

Niestety powstałe za życia przepaści

jeszcze bardziej pogłębiły się w niebie,

«tak że nikt, choćby chciał,

stąd do niego przejść nie może,

ani stamtąd się przedostać» /por. Łk 16,26/.

 

Równie bezskuteczna

okazuje się jego prośba

za braćmi w domu jego ojca,

którzy podobnie beztrosko

żyją na tym świecie.

 

Nie chcą słuchać Mojżesza, ani proroków

posłanych do nich przez Boga,

jak więc posłuchają umarłych

powracających do nich zza światów…,

i tak «nie uwierzą» /por. Łk 16,31/.

 

A my – współcześni bogacze,

żyjący beztrosko i bez żadnej winy,

jakby ten świat nie miał swego końca,

a ludzie żadnej przed sobą mety,

idziemy ku wiecznej otchłani.

 

Nie masz dla nas litości,

jeśli zagubimy cel naszego życia

i sens wszystkich naszych dążeń.

Zostaniemy sami z sobą

w cierpieniu wiecznego odrzucenia.

 

Na szczęście ten straszny sen

nie musi się nam sprawdzić,

trzeba tylko obudzić się

do życia w realnym świecie

z jego realnymi potrzebami.

 

Dzielmy się z braćmi i siostrami

będącymi w biedzie, nie tym tylko

co nam zbywa i nadaje się na wyrzucenie,

ale oddając wszystko co mamy

by w ubóstwie odnaleźć bogactwo życia.

 

 

Dwudziesta Piąta Niedziela Zwykła w Roku C

 

ROZTROPNOŚĆ NIEUCZCIWEGO ZARZĄDCY

 

W dzisiejszej Ewangelii

z XXV niedzieli zwykłej w roku C

chwali Chrystus roztropność

nieuczciwego zarządcy,

który okazał się takim

«w stosunkach z ludźmi

podobnymi sobie»,

jak «synowie tego świata»,

którzy są «roztropniejsi…,

niż synowie światła» (por. Łk 16,8).

 

Przypowieść ta

przywodzi nam na myśl

ostateczne rozstrzygnięcia

ludzkiego bytowania,

gdy każdy z nas

stanie przed Bogiem,

aby zdać sprawę

ze swego zarządu,

bo dłużej «już nie będzie

mógł być rządcą» (por. Łk 16,2).

 

Sytuacja nieuczciwego zarządcy

nie jest komfortowa,

ponieważ został oskarżony

przed swoim Panem,

«że [beztrosko] trwoni jego majątek»,

zamiast go pomnażać,

jak inni zarządcy dóbr Pana,

którzy otrzymali

dwa, pięć i więcej talentów.

 

Cóż więc ma począć w tak

dyskomfortowej dla siebie sytuacji?

Postanawia na tym oszustwie

zdobyć szacunek

«każdego z dłużników swego Pana»,

których wzywa do siebie,

by im darować część długu

i w taki sposób zaskarbić sobie

ich przychylność (por. Łk 16,3-7).

 

Znamienne jest

w tej ewangelicznej perykopie to,

że Chrystus mówi tę przypowieść

do swoich uczniów,

których w ten sposób

przygotowuje do posługi

Ewangelizatorów tego świata,

będącego w nieprzyjaźni

z Bogiem, Jego objawieniem

i synami światłości.

 

W kontekście naszych czasów

możemy powiedzieć,

że niewiele się zmieniło

w postępowaniu «synów tego świata»,

gdyż dalej są nieuczciwi

i przebiegli we wzajemnych relacjach,

a wobec «synów światła»

czasem nawet wrogo nastawieni,

jakkolwiek nie brakuje im nigdy

w relacji do nich roztropności.

 

I vice versa –

usprawiedliwia Pan

użycie materialnych dóbr

dla celu pozyskania przyjaciół

dla Bożego dzieła,

tak aby jego owoc zasługiwał

na ostateczną nagrodę

«wiecznych przybytkach»

Bożego Królestwa,

przygotowanych

dla «wiernych w drobnej rzeczy» (por. Łk 16,9-10).

 

«Kto bowiem w drobnej rzeczy jest wierny,

ten i w wielkiej będzie wierny,

a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy,

ten i w wielkiej nieuczciwym będzie.

Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną

nie okazaliście się wierni,

prawdziwe dobro kto wam powierzy?

Jeśli w zarządzie cudzym dobrem

nie okazaliście się wierni,

kto wam da wasze?» (Łk 16,10-12).

 

Jednak nie oznacza to

jakoby cel uświęcał środki

skłaniając do służby dwom Panom,

«gdyż albo jednego będzie nienawidził,

a drugiego miłował,

albo z tamtym będzie trzymał,

a tym wzgardzi» (Łk 16,13).

 

Stąd konkluzja Mistrza z Nazaretu:

«Nie możecie służyć Bogu i mamonie!» (Łk 16,13)

wskazuje na odwieczny problem,

z którym boryka się człowiek

już od bram raju,

które zatrzasnęły się za nim,

gdy odchodził w hańbie

nieposłuszeństwa Bogu,

bo upodobał sobie

owoce z drzewa

poznania dobra i zła (por. Rdz 3,22-24).

 

Zna dobro i jego dobrodziejstwa,

a czyni zło i w konsekwencji

odwraca się od swego Jedynego Pana,

któremu winien służbę i posłuszeństwo.

Idzie za marnościami tego świata,

które wydają mu się jego skarbem,

gdy tymczasem prowadzą go

na manowce życia

w ułudzie "samozbawienia".

 

Tymczasem naszemu Panu i Bogu

zależy nie na fałszu naszego istnienia,

ale na dobru poznania prawdy

o nas samych i naszych słabościach

celem zbawienia wszystkich,

bo «za wszystkich… wydał samego siebie na okup…,

jako świadectwo we właściwym czasie» (1Tm 2,6).

 

Ze względu na to świadectwo Paweł «został ustanowiony

głosicielem i apostołem, nauczycielem pogan

w wierze i w prawdzie» (1Tm 2,7),

a wraz z Nim każdy z nas staje się uczniem Chrystusa,

wezwanym do modlitwy i dobrego życia.

 

 

Dwudziesta Czwarta Niedziela Zwykła w Roku C

 

RADOŚĆ NIEBA I ZIEMI

 

W XXIV niedzielę zwykłą w roku C

Kościół czyta nam Ewangelię

o radości niebian «z jednego grzesznika,

który się nawraca» /Łk  15,7.10/.

 

Radość, to uczucie znane także na ziemi,

choć nie zawsze właściwie rozumiane,

gdyż nie chodzi tu jedynie o zadowolenie

i satysfakcję z tego, co się posiada na świecie.

 

Jeśli to nas cieszy, to zwykle na krótką chwilę,

gdy następna rzecz materialna przyćmi pierwszą

i tak w życiu bywa, że często cieszymy się

tylko ulotnymi chwilami i przedmiotami.

 

Więcej radości ma człowiek

z miłości do drugiego człowieka,

dzieli z nim chwile życia

te radosne i także te bolesne.

 

Radością jest jednak wspólne życie

i to, co człowiek tworzy

dla wspólnego dobra,

by mieć satysfakcję z dobrego życia.

 

Tak cieszą się sobą młodzi ludzie,

gdy zauroczeni sobą snują plany na przyszłość,

później we wspólnocie życia i miłości

cieszą się potomstwem i długim wspólnym życiem.

 

Tak samo radość z życia czerpie osoba,

która dobrowolnie rezygnując z posiadania

dóbr świata tego i z jego uciech

oddaje się służbie potrzebującym i kontemplacji.

 

Podobnie cieszy się swoim życiem osoba zakonna,

kapłan, pustelnik i człowiek świecki,

poświęcający się dla innych w swoim zawodzie

lub oddający się modlitwie w jej głębszych wymiarach.

 

Taką radość nazwałbym błogosławioną – makarioi,

gdyż dla każdego, kto jej doznaje w swoim życiu,

staje się ona źródłem szczęścia, które trwa dłużej,

niż przelotne uciech ziemskich symptomy wesołości.

 

Często ich owocem jest gorycz z popełnionego grzechu,

- jeśli człowiek ma wrażliwe sumienie -

który rodzi smutek ważony w samotności

własnej osoby i w całkowitej «nagości» przed Bogiem.

 

Grzesznik potrzebuje Bożej pomocy,

by mógł wyjść z szuwarów swego grzesznego życia

w ramiona Dobrego Pasterza,

który szuka zagubionej owcy

i w radość aniołów Bożych,

z powodu nawrócenia tego jednego.

 

Gdy bowiem Pasterz znajdzie zagubioną,

«bierze [ją] z radością na ramiona i wraca do domu;

sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im:

„Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę,

która mi zginęła”» /Łk  15,5-6/.

 

Dwudziesta Trzecia Niedziela Zwykła w Roku C

 

RADYKALIZM ŻYCIA UCZNIÓW CHRYSTUSOWYCH

 

Dzisiejsza Ewangelia na XXIII niedzielę zwykłą w roku C

przekazuje nam – współczesnym uczniom Chrystusowym –

ważną – jak nam się wydaje – wiadomość o tym, że:

«Wielkie tłumy chodziły z Jezusem» /Łk 14,25/.

 

Pytamy o przyczyny takiego zainteresowania

ze strony słuchaczy nauk Chrystusa Jego osobą

i odpowiadamy tym, którzy nie znają Ewangelii,

że nasz Pan Jezus Chrystus to Mistrz i Zbawiciel.

 

W tych dwóch funkcjach - najczęściej przedstawianym

przez autorów wszystkich czterech tekstów Ewangelii -

jest Jezus Nauczycielem objawiającym światu

odwieczne prawdy Boże zapisane w sercu każdego człowieka.

 

Mógłby, ktoś spytać, że skoro prawdy te

zapisane są w sercu każdego człowieka,

to wystarczyłoby poznać tajemnice serca,

by posiąść odwieczną mądrość Bożą.

 

«Któż jednak z ludzi rozezna zamysł Boży,

albo kto pojmie wolę Pana?

Nieśmiałe są myśli śmiertelników

i przewidywania nasze zawodne,

bo śmiertelne ciało przygniata duszę

i ziemski przybytek obciążą lotny umysł» /Mdr 9,13-15/.

 

Odpowiedzi udziela nam autor

starotestamentalnej Księgi Mądrości,

tłumacząc wrodzoną każdemu człowiekowi

niezdolność ludzkiego umysłu.

 

Ciężarem dla niego i duszy człowieka

jest materialne ciało obciążone skutkiem grzechu

pierwszych rodziców i ich pożądliwością,

która zniewala «lotny umysł» każdego człowieka.

To z tego powodu «mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi,

z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką,

a któż wyśledzi to, co jest na niebie? /Mdr 9,16/.

- konstatuje i pyta autor Księgi Mądrości.

 

Autorem naszych ludzkich zdolności

i Twórcą w nas daru Mądrości jest sam Bóg

udzielający nam swego Świętego Ducha,

pod którego natchnieniem poznajemy

tajemnice wszechświata i samych siebie/por. Mdr 9,17/.

 

To dzięki tym, udzielonym nam zdolnością,

poznajemy także Boga i Jego zamysł

dotyczący odkupienia całego wszechświata

i człowieka, który postępuje «prostymi drogami»

według wskazań Bożej Mądrości /por. Mdr 9,18/.

 

Są nimi słuchacze Mistrza z Nazaretu

«chodzący za Nim w wielkim tłumie»

bezimiennych Jego uczniów,

którym głosi radykalizm ewangelicznego życia.

 

Nikt więc, «kto przychodzi do Niego,

a nie ma w nienawiści swego ojca i matki,

żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego,

nie może być Jego uczniem» /Łk 14,26/.

 

Jezus nie wzywa swoich naśladowców

do nienawiści swoich bliskich,

lecz wymaga od nich radykalnego

zerwania więzów rodzinnych

celem realizacji w sposób nieskrępowany

misji uczniów Chrystusowych.

 

Z tego samego względu, «kto nie nosi swego krzyża,

a idzie za Nim, ten nie może być Jego uczniem» /Łk 14,27/.

Uczeń bowiem Chrystusa nie tylko wyrzeka się wszystkiego,

co mogłoby krępować jego wolność w wyborach drogi życia,

lecz także – pozytywnie – na wzór swego Mistrza

nosi na własnych barkach zbawienie całego świata.

Radykalizm życia wymaga od uczniów Chrystusowych

świadomego kroczenia za Nauczycielem życia - Jezusem,

«który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala.

On to zamiast radości, którą Mu obiecywano,

przecierpiał krzyż, a nie bacząc na jego hańbę

zasiadł po prawicy tronu Boga» /Hbr 12,2/.

 

Stąd nauka Jezusa w przypowieściach:

o budowniczym wieży, który zanim rozpocznie budowę,

oblicza wpierw  wydatki na jej wykończenie

i o królu toczącym bitwę z silniejszym od siebie,

mając na względzie jego przewagę

prosi go przez posłańców o warunki pokoju

- skierowana jest jako przestroga

do tych, którzy pragnąc iść za Jezusem

muszą najpierw rozważyć, czy wystarczy im sił i determinacji,

by rozpoczęte dzieło zakończyć pomyślnie.

 

«Tak więc nikt z nas, kto nie wyrzeka się wszystkiego,

co posiada, nie może być uczniem Chrystusa» /Łk 14,33/.

 

 

Dwudziesta Druga Niedziela Zwykła w Roku C

 

POKORA SYNÓW BOŻYCH

 

Ze wszystkich pouczeń Mistrza z Nazaretu -

nauka o pokorze, o której czytamy w liturgii słowa

dwudziestej drugiej niedzieli zwykłej w roku C,

ma szczególne znaczenie i wymowę.

 

Oto w «domu pewnego przywódcy faryzeuszów» (Łk 14,1)

odbywa się szabasowy posiłek.

Są na nim jego goście, znajomi i przyjaciele,

przyszedł także Jezus na zaproszenie gospodarza.

 

Uczeni w Piśmie i faryzeusze - obecni na uczcie –

przypatrywali się Jezusowi, gdyż na ten moment

«zjawił się przed Nim pewien człowiek

chory na wodną puchlinę» (Łk 14,2).

 

Jezus – zdjęty litością nad chorym –

pyta obecnych na uczcie

mędrców i prawodawców tego świata:

«Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie?» (Łk 14,3).

 

Zapadło wokół głuche milczenie

i wyczekiwanie na reakcję Mistrza.

«On zaś – nie wiele myśląc –

dotknął go, uzdrowił i odprawił« (Łk 14,4).

 

W takiej chwili, gdy w grę wchodzi

zdrowie i życie drugiego człowieka,

nie ważne są konwenanse,

ludzkie zakazy i przepisy.

 

Liczy się przede wszystkim człowiek,

bo dla niego jest szabat, a nie odwrotnie,

stąd konkluzja Mistrza: «Któż z was,

jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni,

nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu?» (Łk 14,5).

 

Widząc zaś, jak się przepychali przy stole

zajmując pierwsze jego miejsca,

powiedział im przypowieść

o zaproszonych na ucztę.

 

Wykłada w niej zasady «Savoir-vivre’u» -

sztuki życia w towarzystwie,

ucząc ich pokory i skromności

w ocenie własnej osoby.

 

«Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę,

nie zajmuj pierwszego miejsca,

by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie

nie był zaproszony przez niego» (Łk 14,8).

 

Takie postępowanie jest powodem wstydu

dla tego, kto mniemając o swoje wielkości

zajmie pierwsze miejsce przy stole,

a później ustąpi je godniejszemu od siebie (por. Łk 14,9).

 

Inaczej jest, «gdy będąc zaproszonym,

usiądziesz na ostatnim miejscu…,

gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci:

„Przyjacielu, przesiądź się wyżej!” (Łk 14,10).

 

Wtedy «spotka cię zaszczyt

wobec wszystkich współbiesiadników.

Każdy bowiem, kto się wywyższa,

będzie poniżony, a kto się uniża – wywyższony (Łk 14,11).

 

Stąd także rada dla gospodarza,

aby na przygotowaną przez siebie ucztę zaprosił:

«ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych»,

gdyż w zamian nie będą mogli mu się odwdzięczyć (por. Łk 14,13-14).

 

«Odpłatę otrzyma przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych»

jako nagrodę za skromne i pokorne życie

pośród tych, którym służy ofiarnie

nie oczekując nic w zamian (por. Łk 14,14).

 

Takie są zalecenia Mistrza z Nazaretu

dla wszystkich «Synów Bożych»,

którzy w swoim życiu wybrali

miłość Boga i bliźniego nade wszystko.

 

 

Dwudziesta Pierwsza Niedziela Zwykła w Roku C

 

CIASNE DRZWI DLA ZBAWIONYCH

 

Zdawać by się mogło,

że współczesny człowiek żyje

tak, jakby Boga nie było,

lub innym razem

zbyt ufa w Jego miłosierdzie.

Tak myśląc

już dzisiaj nie pyta Mistrza -

jak w Ewangelii na XXI Niedzielę Zwykłą –

"Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?" /Łk 13,23/.

 

Tymczasem -

niezależnie od naszego myślenia,

naszych poglądów i upodobań -

ci dostąpią zbawienia,

co przez ciasne drzwi

wchodzą do Królestwa Bożego,

pozostali zostaną na zewnątrz

Domu Pańskiego,

pragnąc wejść,

lecz nadaremnie /por. Łk 13,24-25/.

 

Bezskuteczne będą ich wołania,

kołatanie do drzwi,

by Pan domu tego

pozwolił im wejść

do wnętrza swego.

Pozostaną nie rozpoznani

przez Tego,

co drzwi otwiera

i wprowadza sprawiedliwych

do swojej chwały /por. Łk 13,24-25/.

 

"Nie wiem, skąd jesteście!" /Łk 13,25/ -

usłyszą w odpowiedzi

na swoje wołanie.

Nie przemogą Go nawet

ich nalegania, jakoby wystarczy

przelotna znajomość,

by zyskać łaskę

Tego, co zna tajemnice

ludzkiego istnienia /por. Łk 13,26/.

 

On mówi do nas

każdego dnia,

o każdej jego porze:

«Prawdą jest,

że jestem pośród was,

daję wam moje Ciało

na pożywienie,

by zaspokoić wasz głód

i moją Krew jako napój,

co gasi wasze ludzkie pragnienia,

lecz tylko z tego powodu

nie mogę powiedzieć,

iż was znam.»

 

Zatem:

"Odstąpcie ode Mnie wszyscy

dopuszczający się niesprawiedliwości",

gdyż "zaprawdę powiadam wam,

nie wiem skąd jesteście" /Łk 13,27/.

 

Za waszą obojętność

na moje natchnienia,

życie na krótką metę,

bez wiary, nadziei i miłości,

bez Boga, który jedynie

może odkupić człowieka

dając mu łaskę

wiecznego życia,

za waszą małostkowość

w praktykowaniu

miłości bliźniego,

za wyuzdanie, grzeszne życie,

wszelkie zło tego świata,

wzniecanie wojen i niepokojów,

niszczenie daru życia,

otrzymanego od Boga

w momencie poczęcia,

a odbieranie go tym,

co w swej starości

zniedołężniali,

za te i inne nieprawości,

znane Bogu i waszemu sumieniu

czeka na was

wieczne odrzucenie.

 

Teraz się śmiejecie,

żartujecie sobie,

świetnie się bawicie

i mówicie:

wszak "Bóg bogaty jest w miłosierdzie" /Ef 2,4/,

nic bardziej złudnego,

bardziej szalonego,

gdyż w dniu,

o którym nie wiecie

i o godzinie,

której nie znacie,

przyjdzie Pan

i zatrzaśnie

przed wami

drzwi swego Domu.

 

Zostaniecie na zewnątrz,

w gronie takich samych,

jak wy - egoistów,

pełni spóźnionego żalu,

«płacząc i zgrzytając zębami»

wobec Ojców Narodu Wybranego,

Proroków i wszystkich Świętych,

którzy "przyjdą ze wschodu i zachodu,

z północy i południa i siądą za stołem

w Królestwie Bożym" /por. Łk 13,27-29/

 

"Tak oto są ostatni,

którzy będą pierwszymi,

i są pierwsi,

którzy będą ostatnimi" /Łk 13,30/.

 

Dwudziesta Niedziela Zwykła w Roku C

 

OGIEŃ WIARY

 

W XX niedzielę zwykłą w roku C

przychodzi do nas Jezus, nasz Nauczyciel,

że słowami nadziei i radości,

choć w pierwszej chwili

zdają się zasmucać

słuchaczy.

 

«Przyszedłem rzucić ogień na ziemię

i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął» /Łk 12,49/.

 

Gdyby chodziło o «ogień»

- niszczący swymi płomieniami

dorobek wielu pokoleń -

powiedzielibyśmy,

że to nieszczęście,

źródło cierpienia i bólu,

przyczyna ludzkiej krzywdy,

trawiąca całe gospodarstwa,

w dzień i pod osłoną nocy,

znienacka,

w czasie pokoju

i podczas wojny.

 

Taki «ogień» pali najmocniej,

gdy go rozpali

ktoś bliski

- jak w dzisiejszej Ewangelii -

gdy "pięcioro będzie rozdwojonych

w jednym domu:

troje stanie przeciw dwojgu,

a dwoje przeciw trojgu;

ojciec przeciw synowi,

a syn przeciw ojcu,

matka przeciw córce,

a córka przeciw matce,

teściowa przeciw synowej,

a synowa przeciw teściowej" /Łk 12,52-53/.

 

Jednak «ogień» wiary

swoimi kręgami

zapala najpierw

tych, co są najbliżej,

którzy kochają nas

i z miłości

dają nam skarb największy

- swoją wiarę.

 

Tak dzieje się

podczas chrztu,

gdy płomień paschału

rozpala

prymicje naszej wiary.

Są z nami

nasi bliscy,

rodzice i chrzestni,

cała rodzina,

gotowi

iść z nami

przez całe życie,

na dobre i na złe

z kagankiem wiary.

 

Dobrze jest,

gdy są jednomyślni

w wierze

i w nadziei,

na życie wieczne

- dążą ku zbawieniu.

Gorzej,

jeśli zwątpili,

zeszli z drogi prawdy,

gdy zapiekli się w cierpieniu,

pogrążyli w bólu

i zostają sami

- podążają ku rozpaczy,

ku śmierci.

 

Następuje rozdwojenie,

brak zrozumienia,

brak miłości,

a później

wrogość,

nienawiść,

coraz większa,

bardziej zapiekła,

niepohamowana,

bez szans

na współistnienie.

 

Zawsze wtedy

"patrzmy na Jezusa...

On zamiast radości,

którą Mu obiecywano

przecierpiał krzyż,

nie bacząc na jego hańbę

zasiadł po prawicy tronu Boga" /Hbr 12,2/.

 

My także

w przeciwnościach życia

i w trudnościach wiary,

w cierpieniu i w chorobie,

w niezrozumieniu

i przy braku oznak miłości

ze strony bliskich,

sąsiadów,

przyjaciół

i nieprzyjaciół

pamiętajmy,

że nie jesteśmy sami,

jest z nami Bóg,

nasz Pan Odkupiciel.

 

"Mając dokoła siebie

takie mnóstwo świadków,

odłożywszy wszelki ciężar,

a przede wszystkim grzech,

który nas łatwo zwodzi,

biegnijmy wytrwale

w wyznaczonych nam zawodach...

Jeszcze nie opieraliśmy się

aż do przelewu krwi

walcząc przeciw grzechowi" /Hbr 12,1.4/.

 

Patrzmy więc z nadzieją na Jezusa

i Jego świętych naśladowców.

Są Oni dla nas

«świadkami» wiary,

której «ogień» rozpalił

w naszych sercach

Ten, "który nam w wierze przewodzi

i ją wydoskonala" /Hbr 12,2/.

 

On «był podobny do nas

we wszystkim»,

jedynie nie w «grzechu» /por. Hbr 4,15/,

stąd nasze zadanie:

okiełznać grzech

mocą Bożej łaski,

spalić jego oścień

w ogniu Bożego miłosierdzia

i rozpalić w sobie

wiarę, nadzieję i miłość,

cnoty niezbędne

w biegu życia tego,

dla życia wiecznego.

 

Dziewiętnasta Niedziela Zwykła w Roku C

 

KRÓLESTWO DLA WIERNYCH UCZNIÓW CHRYSTUSA

 

"Spodobało się Ojcu waszemu

dać wam królestwo" /Łk 12,32/.

 

Słowa Jezusa

skierowane do Jego uczniów

w Ewangelii dzisiejszej,

XIX niedzieli zwykłej w roku C,

dają nadzieję

wszystkim Jego naśladowcom

na udział w królestwie Ojca.

 

"Nie bój się mała trzódko..." /Łk 12,32/

ostatecznego rozstrzygnięcia,

jeśli poświęcisz dobra tego świata

dla tegoż królestwa,

czyniąc sobie "trzosy,

które nie niszczeją"

i gromadząc "skarb

niewyczerpany w niebie"/Łk 12,33/.

 

"Bo gdzie jest skarb wasz,

tam będzie i serce wasze" /Łk 12,34/.

 

Naszym skarbem

jest miłość Boga i bliźniego

realizowana na co dzień

w wiernej i roztropnej posłudze

zarządcy powierzonej sobie służby,

"żeby na czas wydzielał jej żywność"/Łk 12,42/

Będzie nagrodzony

całym mieniem swego Pana,

gdy ten zastanie go

"przy tej czynności" /Łk 12,43/.

 

Inaczej będzie z tym sługą,

który widząc, że pan jego

"ociąga się z powrotem,

zacznie bić sługi i służebnice,

a przy tym jeść i upijać się"/Łk 12,45/.

Zostanie ukarany

przez pana swego,

gdy ten niespodziewanie "nadejdzie",

wykluczeniem z udziału

w jego królestwie,

co wyraża idiom z przypowieści Nauczyciela,

że "każe go ćwiartować

i z niewiernymi wyznaczy mu miejsce"/Łk 12,46/.

 

"Szczęśliwi owi słudzy,

których pan zostanie czuwających,

gdy nadejdzie"/Łk 12,37/.

 

Pouczenie Mistrza

skierowane do Jego uczniów

dotyczy nie tylko

prozy życia tego,

ale odnosi się nade wszystko

do życia wiecznego

w królestwie Jego Ojca,

które osiągną ci,

co czuwają gotowi na przyjście

Syna Człowieczego.

 

"Panie,

czy do nas mówisz tę przypowieść,

czy też do wszystkich?" /Łk 12,41/.

 

Nie pytaj Piotrze

swego Mistrza o przypowieści,

gdyż wiesz dobrze,

że "komu wiele dano,

od tego także wiele wymagać się będzie,

a komu wiele zlecono,

tym więcej od niego żądać będą"/Łk 12,48/.

Od Ciebie Piotrze

wymaga się najwięcej,

jako i od wszystkich

uczniów Pańskich,

ich następców

i naśladowców.

 

Osiemnasta Niedziela Zwykła w Roku C

 

MARNOŚĆ NAD MARNOŚCIAMI

 

W osiemnastą niedzielę zwykłą w roku C

Kościół przypomina swoim wiernym

fragment z Księgi mądrościowej Koheleta,

który głosi odwieczne prawdy

dotyczące ludzkiego bytowania na tym łez padole,

gdzie każdy trud człowieka

w kontekście stwórczego i zbawczego dzieła Boga

marnością jest wielką.

 

Nawet jeśli używa człowiek swoich zdolności:

mądrości, wiedzy i odwagi

do pomnażania swoich bogactw,

to wraz z upływem lat swego życia

przekona się w końcu,

że wszystko,

nad czym się tak trudził

całe swoje życie

oddać musi temu,

kto w "pracy ducha jego"

nigdy nie brał udziału,

ani trudu jego nigdy nie zaznał /por. Koh 2,21-22/.

 

To gorzkie stwierdzenie

uświadamia mu prawdę życia tego,

że "wszystkie dni jego są cierpieniem

i zajęcia jego utrapieniem.

Nawet w nocy serce jego

nie może zaznać spokoju" /por. Koh 2,23/.

Stąd rodzi się przekonanie proroka

o marności wszelkiego stworzenia,

z którym wiąże człowiek

przyszłość życia swego.

 

Nie rozumie tego biblijnego przesłania

ani człowiek upominający się u Chrystusa

o spadek po rodzicach,

który przywłaszczył sobie brat jego,

ani bogacz z przypowieści Mistrza,

któremu "dobrze obrodziło pole",

dlatego postanowił sobie,

że w miejsce starych zbuduje nowe, większe spichlerze

i w nich umieści "wszystko zboże i swoje dobra"

myśląc sobie, że teraz może odpoczywać i bawić się,

bo niczego mu już nie zabraknie

przez "długie lata" żywota jego /por. Łk 13-19/.

 

Nic bardziej złudnego

- przypomni mu Bóg –

upominając się "jeszcze tej samej nocy o duszę jego".

Komu więc przypadnie w udziale to,

co tak mozolnie przygotowywał,

gromadząc wszystkie te skarby dla siebie?

Odpowie Kohelet: "Odda je człowiekowi,

który nie włożył w nie żadnego trudu!" /Koh 2,21/.

 

Bogatym przed Bogiem jest bowiem

tylko ten, kto skarb swój gromadzi w niebie,

żyjąc na tym świecie nie dla siebie,

lecz dla Bożej chwały i pożytku braci,

pamiętając - zgodnie z pouczeniem Apostoła Narodów –

że kto z Chrystusem umarł dla tego świata

i zmartwychwstał do życia w chwale,

dąży do tego co w górze,

gdzie przebywa Chrystus,

zasiadający po prawicy Boga.

Ten ukaże się w chwale

przychodzącego w swej Paruzji Chrystusa /por. Kol 3,1-4/.

 

Stąd zadanie

dla każdego wyznawcy Chrystusa,

aby "zadał śmierć temu,

co przyziemne dla członków jego:

rozpuście, nieczystości,

lubieżności, złej żądzy i chciwości,

bo ona jest bałwochwalstwem

i nic nie ma wspólnego z obrazem człowieka nowego,

"który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga,

według obrazu Tego, który go stworzył"/Kol 3,10/.

 

Bóg nie ma względu na osobę,

jej narodowość i wymagania ludzkiego prawa,

ani istotne dla Niego pochodzenie i stan społeczny,

dla Boga liczy się każdy człowiek

odkupiony krwią Jego Syna - Jezusa Chrystusa,

bo "wszystkim we wszystkich jest Chrystus"/Kol 3,11/.

 

 

Siedemnasta Niedziela Zwykła w Roku C

 

MODLITWA PAŃSKA

 

W siedemnastą niedzielę zwykłą w roku C

stajemy razem z uczniami Chrystusa

w zadumie nad Jego modlitewną postawą,

zainteresowani Jego sposobem modlitwy.

 

Mimo trudów podróży i pracy misyjnej

Nauczyciela i Lekarza wielkich rzesz

znajduje czas i odpowiednie miejsce

na spotkanie i rozmowę ze swoim Ojcem.

 

Nie są to wcale krótkie chwile

poświęcone na westchnienie Jego imienia,

zdawkowe słowa wypowiedziane

w drodze, przy codziennych zajęciach.

 

Jest to modlitwa skupiona, uważna,

często na samotności, w ostępach górskich,

tam, gdzie może przebywać sam na sam

z Tym, który Go posłał na ten świat.

 

Sam szuka tych spotkań, o nie zabiega,

pośród zabiegania o zbawienie tego świata

i powierzonych sobie dusz tych,

którzy nie przestają Go szukać w drodze do Jerozolimy.

 

Nic więc dziwnego, że gdy tak „przebywał

w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją,

rzekł jeden z uczniów do Niego:

«Panie, naucz nas się modlić!» (Łk 11,1).

 

Taki przykład nas zachwyca i pociąga

do naśladowania Jego rozmodlenia,

ale często stajemy w postawie tego anonimowego ucznia,

będącego w rozterce na widok rozmodlonego Mistrza.

- 2 -

Podziwia uczniów Jana Chrzciciela

za to, że posiedli zdolność modlitwy,

której nauczył ich podziwiany przez wszystkich

asceta z pustyni judzkiej.

 

Tymczasem Jezus nie karze długo czekać

na spełnienie prośby swego naśladowcy,

zwraca się jednak do wszystkich swoich uczniów,

by wszyscy modlili się tak samo.

 

Odtąd wszyscy wierzący w Chrystusa Jego wyznawcy

będą powtarzać te same słowa

z dzisiejszej Łukaszowej Ewangelii,

jako wyraz wspólnoty z Mistrzem i braćmi.

 

«Niech się święci Boże imię» we wspólnocie Kościoła

i w codziennym życiu Jego członków

dla większej chwały Bożej

i uświęcenia tych, którzy Go wyznają.

 

By «nastało Boże królestwo»

- wiary, nadziei i miłości –

na tym świecie i pośród jego mieszkańców,

oraz w sercach tych, w których Bóg ma upodobanie.

 

«Chleba naszego powszedniego

dawaj nam na każdy dzień»,

jak mannę otrzymywał Izrael na pustyni,

tak chrześcijanin chleb eucharystyczny.

 

By stawał się on dla niego codziennym chlebem,

pokarmem na życie wieczne,

by dawał mu siły fizyczne i duchowe,

jak Eliaszowi w drodze na górę Horeb (1Krl 19,8).

 

«Przebacz nam nasze winy»,

byśmy sami dostąpiwszy Bożego miłosierdzia

- 3 -

mogli czynić miłosierdzie wobec tych,

co nam zawinili.

 

«I chroń nas od wszelkiego złego»,

tak w życiu doczesnym

pośród spraw tego świata,

jak też dla ocalenia wiecznego.

 

Skuteczność tej modlitwy jest taka,

jak opowiedziana dalej w przypowieściach

prawda o miłości do przyjaciół będących w potrzebie

i ojca do syna, proszącego go o pokarm.

 

Choć życzliwość przyjaciela proszonego o trzy chleby

może nie wynika z troski o dobro tego, który prosi,

bo spełnia jego prośbę nie przez wzgląd na przyjaźń,

lecz z powodu jego natręctwa.

 

To jednak czyni mu dobro i w ten sposób,

stanie się dowodem na wytrwałość tych,

którzy w modlitwie zanoszą do Boga swoje prośby,

gdyż kto szuka, znajdzie, a kołaczącemu otworzą (Łk 11,9-10).

 

Podobnie jest z tymi, którzy – jak dzieci –

zdani wyłącznie na miłość rodzicielską

oczekują od swoich rodziców dobra

i miłości odpowiedzialnej za ich rozwój (por. Łk 11,11-13).

 

Tym bardziej – my sami – w Roku Miłosierdzia z wytrwałością

prośmy naszego Ojca, który jest w niebie,

by dał nam Ducha Świętego w tym życiu

dla szerzenia Jego chwały i naszego zbawienia.

 

Szesnasta Niedziela Zwykła w Roku C

 

DWIE SIOSTRY

 

W szesnastą niedzielę zwykłą w roku C

rozważamy spotkanie Jezusa

z dwoma siostrami Łazarza,

Martą, która uosabia cnotę służby,

pełnej poświęcenia i ofiary dla dobra drugich,

oraz Marią - uosabiającą cnotę modlitwy kontemplacyjnej.

 

Najpierw Marta - kobieta wielkiej i głębokiej wiary,

staje wobec Mistrza z Nazaretu - Przyjaciela rodziny,

w postawie bezinteresownej służby,

zatroskana o potrzeby doczesne swego gościa.

 

Przypomina Abrahama z pierwszego czytania,

który widząc - w najgorętszej porze dnia - trzech mężów

przemierzających pustynię,

zaprasza ich w podcień dębów Mamre,

aby odpoczęli - nieco już strudzeni podróżą.

 

Abraham wyczuwa w zaproszonych gościach

osoby zacne, może nawet posłańców Bożych,

którzy przychodzą do niego - człowieka pustyni

z nowiną od samego Boga.

 

Dla nas dzisiaj - Goście Abrahama

to pierwsze na kartach Pisma świętego

objawienie się człowiekowi Trojjedynego Boga.

Przybywa Bóg do Abrahama,

jak Archanioł Gabriel do Maryi w Nazarecie,

z radosną nowiną o narodzinach

jego pierworodnego syna Izaaka.

 

Wypełni Bóg w ten sposób

daną Abrahamowi obietnicę,

w której uczyni go ojcem wielkiego narodu,

tak licznego jak ziarnka piasku na pustyni.

Godzien jest Abraham takiego wyróżnienia,

za swą wiarę, wyrażoną zawierzeniem

Bożemu wołaniu w Ur chaldejskim.

 

Teraz gości on Boga

dając mu do pożywienia wszystko

co najlepsze z tego co posiada.

Tak postąpi również

- zgodnie z zapisem łukaszowym -

Marta, przyjmując w swoim domu Pana.

Krząta się i niepokoi o wiele,

a potrzeba tylko jednego.

Jej siostra Maria lepiej wybrała,

zasiadając u stóp Jezusa

już w momencie Jego przyjścia.

 

Słuchanie słów nauczania Pańskiego

i kontemplacja Jego przesłania,

to jedyne zajęcie - godne ucznia Chrystusa.

W takiej postawie wiary stajemy my

dzisiejsi uczniowie Jezusa,

Rozważamy Jego słowa

i dzielimy się nimi z naszymi bliskimi.

 

W takim znaczeniu

dwie siostry z dzisiejszej Ewangelii,

to także symbol

dwóch dróg duchowych:

czynnej i biernej

proponowanych tym,

co więcej rozumieją

z nauczania Pańskiego.

 

Pierwszą drogą podążają ci,

co swoje życie w świecie

poświęcają Bogu

służąc braciom w potrzebie

tak materialnej jak i duchowej.

Biernej postawie oddają się zaś ci,

co zapomniawszy o urokach tego świata

wchodzą na szczyt kontemplacji wlanej,

przygotowanej dla nich

przez samego Boga

w modlitwie i na samotności.

 

Piętnasta Niedziela Zwykła w Roku C

 

ŻYCIE WIECZNE

 

„Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne”

Pewien „uczony w Prawie

wystawiając Jezusa na próbę”

nawet sobie nie uświadamiał,

że pytanie, które stawia Mistrzowi,

jest najważniejszą kwestią

ludzkiego bytowania.

 

Pytając Jezusa o «życie wieczne»

myślał może w kategoriach doczesności

o takich sposobach na nieśmiertelność,

które czynią ludzkie życie nieskończonym,

tak w perspektywie ducha,

jak też ciała.

 

Gdy więc Nauczyciel odwoła się do jego znajomości

Mojżeszowego Prawa, odpowie formułą znaną z «filakterii»,

noszonej przez Żydów na ręce i między oczami,

wypisanej w postaci «mezuz»

na odrzwiach ich domów

i na bramach miejskich (por. Wj 13,16; Pwt 6,8-9).

 

«Szema Izrael… - słuchaj Izraelu:

…Będziesz miłował Pana Boga swego

całym swoim sercem, całą swoją duszą,

całą swoją mocą i całym swoim umysłem» (Pwt 6,4-5)

i doda werset z Księgi Kapłańskiej:

«a swego bliźniego, jak siebie samego» (Kpł 19,18).

 

Nie ma w Izraelu człowieka wierzącego,

który nie kochałby Boga swoich ojców:

«Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba» (Wj 3,16),

Stworzyciela świata i człowieka,

Wszechmogącego Zbawcy,

od którego zależą nasze losy.

 

Problemem jest drugi człowiek,

a raczej określenie jego pokrewieństwa,

czego uczony w Prawie da wyraz

swoim drugim pytaniem skierowanym do Jezusa,

gdy Ten pochwali jego odpowiedź:

«A kto jest moim bliźnim?» (Łk 10,29).

 

Mistrz nie odpowie mu wprost

wskazując na potencjalnych

członków jego ziemskiej rodziny

włącznie z całym Narodem Wybranym,

którego on sam jest członkiem,

ale w przypowieści o miłosiernym samarytaninie.

 

Jezus zna historię Izraela i Samarii,

Narodów zwaśnionych od wieków

tak politycznie, jak również religijnie,

a jednak za wzór dobrego postępowania

wobec poranionego przez zbójców pielgrzyma

stawia nie kapłana, ani lewitę, ale Samarytanina.

 

To on okaże będącemu w potrzebie

współczucie i miłosierdzie,

opatrzy jego rany, zabierze do gospody,

będzie pielęgnował czas jakiś,

a przy odjeździe opłaci gospodarza,

aby miał o niego staranie.

 

Kapłan i lewita - zajęci swoimi sprawami -

chcieli mieć święty spokój,

dlatego przeszli obojętnie wobec potrzebującego,

zostawiając go na pewną śmierć

z głodu i wycieńczenia

oraz na pastwę dzikich zwierząt.

 

«Kto z tych trzech okazał się  bliźnim tego,

który wpadł w ręce zbójców?» (Łk 10,36)

- spyta Jezus uczonego w Prawie.

«Ten, który mu okazał miłosierdzie»

- pada zawstydzająca odpowiedź.

Zatem: «Idź, i ty czyń podobnie!» (Łk 10,37).

 

Nie trzeba wielkich słów,

czynionych na próżno deklaracji

o miłości bez pokrycia

w rzeczywistości ludzkiego życia,

trzeba czynu miłosierdzia,

współczującego serca.

 

I ty możesz być samarytaninem…,

obyś tylko nie patrzył na względy ludzkie,

nie szukał wrogów w swoim sąsiedztwie,

nie wynosił się stanem swego życia

i nie szukał poklasku dla czynienia dobra,

bo wtedy może ominąć cię nagroda – życie wieczne.

 

 

Czternasta Niedziela Zwykła w Roku C

 

ŻNIWIARZE BOŻEGO POKOJU

 

"Pokój mój daję wam, nie tak jak daje świat"

 

Słowa Chrystusa wyjęte z innej Ewangelii

niż ta dzisiejsza są najlepszym streszczeniem

całej liturgii słowa na XIV Niedzielę Zwykłą w Roku C.

 

Chrystus daje nam dziś swój pokój.

Jest to pokój Boga,

który przychodzi na ten świat

z miłości do człowieka i do świata,

pragnąc go uzdrowić wewnętrznie,

odkupić z jego ludzkich grzechów,

z jego słabości i pojednać ze sobą.

 

Takie objawienie otrzymujemy

już na kartach Starego Testamentu,

gdzie wychwala się pokój czasów mesjańskich

zapraszając kolejne pokolenia

do radości i wesela z pociech Bożych

i darów nieba dla tych,

co wcześniej się smucili

nad nieszczęściem Jeruzalem.

 

Bóg daje nam swój pokój,

bo sami z siebie - żyjąc na świecie,

gdzie panuje nienawiść

i brat zabija brata -

nie jesteśmy w stanie

zapewnić nikogo o pokoju,

o miłości i szczęściu.

 

To dlatego w każdą niedzielę

wspominamy wielkie dzieła Boże:

dzieło stworzenia świata i człowieka

oraz te wydarzenia z historii zbawienia,

które są dla nas

rozliczeniem z przeszłością

często smutną i zawstydzającą.

 

To rozliczenie z przeszłością

jest nam dzisiaj

i każdego dnia na nowo

bardzo potrzebne,

ale naszym sędzią

nie jest drugi człowiek,

lecz sam Bóg, który zna sprawy

ukryte w naszych sercach.

 

To od Niego w darze łaski uświęcającej

otrzymujemy serce zakochane w Bogu,

serce czyste, pełne Bożego pokoju.

Jest to serce człowieka,

który swoje życie układa

według Bożych zasad,

jest człowiekiem spokojnego sumienia.

 

Stąd codzienna nasza modlitwa

zanoszona do Boga,

aby wybaczył "nam nasze winy,

jako i my wybaczamy

naszym winowajcom".

Inaczej dobrodziejstwo Bożego pokoju

nie stanie się naszym udziałem.

 

Potrzebujemy rozliczenia z przeszłością,

aby stanąć w prawdzie o nas samych,

o naszych ludzkich losach, o naszej historii,

która - jak nas uczy przysłowie –

jest "nauczycielką życia"

dla nas samych i przyszłych pokoleń.

 

«Caritas in Veritate» - «Miłość w prawdzie» -

tytuł papieskiej Encykliki -

uczy nas miłości do Boga

i drugiego człowieka

w prawdzie całego naszego życia

oraz życia tych naszych braci i sióstr,

których często wspominamy

rozważając ich bohaterskie czyny.

 

„Miłość w prawdzie, której Jezus Chrystus

dał świadectwo swoim życiem ziemskim,

a zwłaszcza swoją śmiercią i zmartwychwstaniem,

stanowi zasadniczą siłę napędową

prawdziwego rozwoju każdego człowieka i całej ludzkości.

 

Miłość — «caritas» — to nadzwyczajna siła,

która każe osobom odważnie  i ofiarnie

angażować się w dziedzinie sprawiedliwości i pokoju.

To siła, która pochodzi od Boga –

 odwiecznej Miłości i absolutnej Prawdy.

 

Każdy odnajduje swoje dobro,

przyjmując plan, który Bóg ma wobec niego,

by w pełni go urzeczywistnić:

w tym planie znajduje bowiem swoją prawdę,

a przyjmując ją staje się wolny (por. J 8, 22).

 

Dlatego obrona prawdy,

przedstawianie jej z pokorą i przekonaniem

oraz świadczenie o niej w życiu

stanowią trudne i niezastąpione formy miłości.

Ona bowiem «współweseli się z prawdą» (1 Kor 13, 6)” (Encyklika «Caritas in Veritate», 1.1).

 

W duchu tej trudnej i wymagającej miłości

trzeba nam wspominać

wydarzenia minione

i rozważać losy ludzi,

którzy odeszli od nas

w chwale swoich bohaterskich czynów.

 

Są oni dla nas «Żniwiarzami Pokoju»,

który sieje się tam,

gdzie mieszkają ludzie «godni pokoju»,

inaczej ich udziałem jest «proch»

z tych naszych miast i wsi,

których zgliszcza wypalił ogień historii.

 

Zostali posłani przez Mistrza

– jak tych siedemdziesięciu dwóch Jego uczniów -

«do każdego miasta i miejscowości,

dokąd sam przyjść zamierzał»,

aby zbierali owoce pokoju

i głosili, że «przybliżyło się [już] Królestwo Boże» (Łk 10,1.9).

 

 

Trzynasta Niedziela Zwykła w Roku C

 

POWOŁANIE

 

Ewangelia na Trzynastą Niedzielę Zwykłą w Roku C

porusza problematykę powołania.

To słowo, które mówi nam o tym,

co następuje «po» wołaniu Chrystusa: «Pójdź za Mną»,

skierowanym do Jego uczniów,

posłanych później «na krańce tego świata»

ze słowem prawdy Bożej o zbawieniu

każdego człowieka i całego świata.

 

To konsekwencja tego wyboru,

który dokonuje każdy uczeń Chrystusa

słuchający Jego wezwania

do pójścia za Nim drogą Jego życia,

bezkompromisowo i bez zastrzeżeń,

co do stylu tego życia

i sposobu bycia z Nim,

aż do końca.

 

 

To fundamentalna zgoda

na to, aby nie myśleć o sobie,

o własnych potrzebach i pragnieniach,

o zabezpieczeniu miejsca swego przebywania

i posługi, którą się pełni we wspólnocie,

jak «Syn Człowieczy, który nie ma własnego miejsca,

gdzie by głowę mógł wesprzeć», przeciwnie do ,lisów»

posiadających «swe nory» i «ptaków mających… gniazda» /Łk 9,58/.

 

To także zaparcie w sobie uczuć rodzinnych

i więzów przyjaźni z bliskimi sobie,

aż do granic rezygnacji z pożegnania ich «w domu»,

a nawet pozostawienia «zmarłego ojca»,

tym co «grzebią umarłych»,

aby bez przeszkód móc iść na głoszenie «Królestwa Bożego»,

«bo kto przykłada rękę do pługa,

a wstecz się ogląda, nie nadaje się» do tego /por. Łk 9, 59-62/.

 

Nasz Mistrz wymaga więcej od swoich uczniów,

jak prorok Eliasz, wobec Elizeusza,

na którego «zarzucił swój płaszcz»,

dając mu przyzwolenie na to,

aby mógł pójść do swoich bliskich,

pożegnać się z nimi, a później dopiero

spełnić wołanie proroka

i stać się jego sługą.

 

Wybór ten – w obu przypadkach –

dokonuje się w pełnej wolności ducha,

ku której «wyswobodził nas Chrystus»,

bo wszyscy – zdaniem Apostoła Narodów –

«powołani zostaliśmy do wolności»,

która jednak realizuje się

we wzajemnej służbie - pełnej miłości,

a nie jest «zachętą do hołdowania popędom ciała» /Ga 5,1.13/.

 

Miłość zatem do Boga i bliźnich

jest jedynym motywem

tego szlachetnego wyboru,

w którym prawdziwy uczeń Chrystusa

opuszcza ojca swego i matkę,

bez pożegnania i bez spełnienia

podstawowych w życiu rodzinnym obowiązków,

aby móc dalej «postępować według Ducha wolności» /por. Ga 5,16-18/.

 

 

Dwunasta Niedziela Zwykła w Roku C

 

WYZNANIE WIARY

 

Dwunasta niedziela zwykła w roku C

daje nam do rozważenia fragment Ewangelii

opowiadający o wydarzeniu spod Cezarei Filipowej

- jak zaznaczają pozostali synoptycy –

gdzie Jezus - po głębokim namyśle,

gdyż wcześniej «modlił się na osobności» (Łk 9,18) –

robi swoim uczniom egzamin z wiary.

 

Najpierw pyta o doświadczenie Jego osoby,

jakie ma otaczający Go tłum,

który przemierza za Nim

okoliczne wioski

słuchając Jego mów

i uczestnicząc w nadzwyczajnych znakach.

 

Świadomość ich wiary

ogranicza  się jednak jedynie

do stwierdzenia faktu,

jakoby sam Jan Chrzciciel,

Eliasz, albo inny prorok

zmartwychwstał

przyjmując nową ludzką postać.

 

Łatwiej jest opowiadać

o przekonaniach innych osób.

O wiele trudniej samemu

dać świadectwo osobistej wiary.

Stąd pytanie Mistrza:

«A wy za kogo Mnie uważacie?» (Łk 9,20).

 

Uczniowie stają w tym momencie

przed faktem złożenia aktu wiary

wobec Tego, który ich wezwał po imieniu

i powołał do wspólnoty życia

w trudzie codziennej wędrówki,

w znoszeniu niedostatków wspólnej drogi,

w odczuwaniu pragnienia i głodu.

 

Nie wiemy, co by odpowiedzieli Mistrzowi,

gdyby nie porywczy z charakteru

ich kolega Piotr - Skała,

który – jak już nieraz bywało –

zabiera głos w imieniu całej wspólnoty uczniów

deklarując Jezusowi: «Za Mesjasza Bożego» (Łk 9,20).

 

Odpowiedź jest tak zaskakująca,

nawet dla Jezusa,

że «surowo im przykaże,

aby nikomu o tym nie mówili»(Łk 9,21),

Jest jeszcze za wcześnie

na objawienie światu

prawdy o «Synu Człowieczym,

który musi wiele wycierpieć» (Łk 9,22).

 

Wiedzę tę otrzymują tylko wybrani

przez Niego Jego uczniowie,

aby znaleźli pocieszenie

w fakcie Jego zmartwychwstania wtedy,

gdy «będzie odrzucony przez starszyznę,

arcykapłanów i uczonych w Piśmie,

[a następnie] zostanie zabity» (Łk 9,22).

 

Tak trzeba bowiem dopełnić

zadośćuczynienia zapowiedziom proroków

i woli Boga Ojca,

który «tak umiłował świat,

że Syna swego Jednorodzonego dał,

aby każdy, kto w Niego wierzy,

nie zginął, ale miał życie wieczne» (J 3,16).

 

«Nie jest uczeń nad mistrza»,

lecz w życiu i realizacji powołania

jedna ich droga i sposób jej przebycia,

to droga krzyża dnia codziennego

w zaparciu się siebie

i w naśladowaniu

stylu bycia

nauczycielem i wychowawcą.

 

Cena takiego wyboru

to ofiara z życia,

które uczeń daje Mistrzowi

w opcji fundamentalnej

na zawsze i do końca,

bez reszty,

by je zachować

na wieki.

 

Takie ma być również

nasze Wyznanie Wiary,

w wielkich chwilach chwały

i w szarości codziennego życia,

w każdym stanie

i w każdej sytuacji

zawsze: «totaliter.