Loading color scheme

Rozważania duchowe Rok A

Rozważania duchowe Rok A

EWANGELIA WIERSZEM OPOWIEDZIANA
 

Dziewiętnasta Niedziela Zwykła w Roku A

 

MODLITWA PAŃSKA

 

W dziewiętnastą niedzielę zwykłą w roku A

stajemy razem z uczniami Chrystusa

w zadumie nad Jego modlitewną postawą,

zainteresowani Jego sposobem modlitwy.

 

Mimo trudów podróży i pracy misyjnej

Nauczyciela i Lekarza wielkich rzesz

znajduje czas i odpowiednie miejsce

na spotkanie i rozmowę ze swoim Ojcem.

 

Nie są to wcale krótkie chwile

poświęcone na westchnienie Jego imienia,

zdawkowe słowa wypowiedziane

w drodze, przy codziennych zajęciach.

 

Jest to modlitwa skupiona, uważna,

często na samotności, w ostępach górskich,

tam, gdzie może przebywać sam na sam

z Tym, który Go posłał na ten świat.

 

Sam szuka tych spotkań, o nie zabiega,

pośród zabiegania o zbawienie tego świata

i powierzonych sobie dusz tych,

którzy nie przestają Go szukać w drodze do Jerozolimy.

 

Nic więc dziwnego, że gdy tak „przebywał

w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją,

rzekł jeden z uczniów do Niego:

«Panie, naucz nas się modlić!» (Łk 11,1).

 

Taki przykład nas zachwyca i pociąga

do naśladowania Jego rozmodlenia,

ale często stajemy w postawie tego anonimowego ucznia,

będącego w rozterce na widok rozmodlonego Mistrza.

 

Podziwia uczniów Jana Chrzciciela

za to, że posiedli zdolność modlitwy,

której nauczył ich podziwiany przez wszystkich

asceta z pustyni judzkiej.

 

Tymczasem Jezus nie karze długo czekać

na spełnienie prośby swego naśladowcy,

zwraca się jednak do wszystkich swoich uczniów,

by wszyscy modlili się tak samo.

 

Odtąd wszyscy wierzący w Chrystusa Jego wyznawcy

będą powtarzać te same słowa

z dzisiejszej Łukaszowej Ewangelii,

jako wyraz wspólnoty z Mistrzem i braćmi.

 

«Niech się święci Boże imię» we wspólnocie Kościoła

i w codziennym życiu Jego członków

dla większej chwały Bożej

i uświęcenia tych, którzy Go wyznają.

 

By «nastało Boże królestwo»

- wiary, nadziei i miłości –

na tym świecie i pośród jego mieszkańców,

oraz w sercach tych, w których Bóg ma upodobanie.

 

«Chleba naszego powszedniego

dawaj nam na każdy dzień»,

jak mannę otrzymywał Izrael na pustyni,

tak chrześcijanin chleb eucharystyczny.

 

By stawał się on dla niego codziennym chlebem,

pokarmem na życie wieczne,

by dawał mu siły fizyczne i duchowe,

jak Eliaszowi w drodze na górę Horeb (1Krl 19,8).

 

«Przebacz nam nasze winy»,

byśmy sami dostąpiwszy Bożego miłosierdzia

mogli czynić miłosierdzie wobec tych,

co nam zawinili.

 

«I chroń nas od wszelkiego złego»,

tak w życiu doczesnym

pośród spraw tego świata,

jak też dla ocalenia wiecznego.

 

Skuteczność tej modlitwy jest taka,

jak opowiedziana dalej w przypowieściach

prawda o miłości do przyjaciół będących w potrzebie

i ojca do syna, proszącego go o pokarm.

 

Choć życzliwość przyjaciela proszonego o trzy chleby

może nie wynika z troski o dobro tego, który prosi,

bo spełnia jego prośbę nie przez wzgląd na przyjaźń,

lecz z powodu jego natręctwa.

 

To jednak czyni mu dobro i w ten sposób,

stanie się dowodem na wytrwałość tych,

którzy w modlitwie zanoszą do Boga swoje prośby,

gdyż kto szuka, znajdzie, a kołaczącemu otworzą (Łk 11,9-10).

 

Podobnie jest z tymi, którzy – jak dzieci –

zdani wyłącznie na miłość rodzicielską

oczekują od swoich rodziców dobra

i miłości odpowiedzialnej za ich rozwój (por. Łk 11,11-13).

 

Tym bardziej – my sami – z wytrwałością

prośmy naszego Ojca, który jest w niebie,

by dał nam Ducha Świętego w tym życiu

dla szerzenia Jego chwały i naszego zbawienia.

 

Osiemnasta Niedziela Zwykła w Roku A

 

ŚWIĘTO PRZEMIENIENIA PAŃSKIEGO - TRZY SZAŁASY

 

Razu pewnego

zwiedzając

pobliską memu zamieszkaniu okolicę

znalazłem trzy szałasy

uwite z gałęzi

na wzgórzu

nazwanym Knieją

w Ostańcach Jurajskich.

 

Od razu

przyszła mi na myśl

dzisiejsza Ewangelia

opowiadająca

o trzech namiotach,

które Piotr – Skała

w trwodze

zamierzał wystawić

dla swego Mistrza

i Jego dwóch towarzyszy,

gdy ujrzał ich «w Jego chwale».

 

Moje wzgórze

jest o wiele niższe

od tego w Galilei,

znajduje się pośród innych

wyrastających obok

z ziemi,

porośniętych

nie oliwkami,

ale lasem bukowym,

który przesłania mi

promienie słońca,

a jednak

swoim ukształtowaniem

przypomina

tamto.

 

Dlaczego

Tradycja Kościoła

nazywa je

Górą Przemienienia,

to wiemy

z dzisiejszej Ewangelii,

a dlaczego Tabor?

Hebrajska nazwa: Har Tawor

i arabska: Dżabal at-Tur

oznacza: Wysoką Górę,

najwyższą w Galilei,

dla chrześcijan -

o szczególnym znaczeniu.

 

Droga na jej szczyt

wije się serpentynami

pośród skał

porośniętych lasem drzew oliwnych,

upiększonych zielenią drzew laurowych,

pieprzowych a także oleandrów.

Nie jest taka sama

jak w czasach Chrystusa,

choć i dziś

trudno dostać się

na jej szczyt,

tak fizycznie,

jak też duchowo.

 

Przemierzając dzisiaj duchowe szlaki

wspinamy się na szczyty

naszego duchowego życia,

które – jak tu na Górze Tabor –

wymaga od nas

refleksji nad jego celem,

odkrywania codziennie po trochu

jego sensu,

wysiłku wspinaczki ku prawdzie

o nas samych

w przemianie.

 

Niestety,

nasze szaty

nie lśnią czystą bielą,

jak szaty Chrystusa,

stąd płynie to przesłanie,

aby ogarnąć troską

nie tylko nasz wygląd,

ale serce i duszę,

by w «Jego chwale» obecne

na wzór Mojżesza i Eliasza

mogły z Nim rozmawiać.

 

Nie śpijmy –

jak uczniowie

strudzeni drogą na szczyt,

«snem zmorzeni» posnęli

w promieniach słońca,

lecz powstańmy

z naszych upadków,

w myśl słów Apostoła:

« Obudź się, który śpisz,

i powstań z martwych,

a zajaśnieje ci Chrystus» /Ef 5,14/.

 

Będąc trzeźwi

duchowo

i czyści na duszy

wejdziemy «w obłok»

Bożego Majestatu

bez trwogi

o własne zbawienie

i z nadzieją

na nowe życie

z Chrystusem –

«Synem wybranym» Ojca

i Nauczycielem

Ewangelii życia.

 

Nie czas

na milczenie,

ukrycie przed światem

w strachu i obawach,

by «nic nie powiedzieć,

o tym co widzieli»

uczniowie Chrystusa,

lecz najwyższa pora

na świadectwo prawdzie

o sobie, o siostrach i braciach

w jednym Kościele,

o miłości Boga,

który znajduje upodobanie

w swoich wybranych

i o łaskach

wyjednanych nam wszystkim

w misterium Chrystusa.

 

Siedemnasta Niedziela Zwykła w Roku A

 

WARTOŚĆ W OCZACH BOŻYCH

Liturgia Słowa dzisiejszej,

siedemnastej Niedzieli Zwykłej w roku A,

ukazuje nam prawdę Bożego pouczenia,

które Św. Antoni – Mistrz słowa z Padwy –

zawarł w kapitalnej maksymie:

«Każdy tyle jest wart,

ile wart jest przed Bogiem

i nic więcej».

 

W kontekście tych słów

czytajmy modlitwę Salomona,

który poproszony przez samego Boga w Gibeonie,

we śnie, w nocy, aby prosił Go,

oto co jest dla niego cenne i ważne,

odpowiedział, że liczy się tylko

«serce pełne rozsądku,

zdolne rozróżniać dobro od zła»,

za co otrzymał w nagrodę

«serce mądre i rozsądne»,

jakiego nikt wcześniej nie miał,

ani później mieć nie będzie.

 

W takim samym kontekście

czytajmy fragment

dzisiejszej Ewangelii

o skarbie, perle i sieci pełnej ryb,

gdyż skarbem nieprzebranym

jest Boża mądrość,

postępując w której zyskamy

przyjaźń Boga i Jego wsparcie

na drodze powołania naszego

zgodnego z Bożym zamysłem,

gdyż «Bóg… współdziała we wszystkim»

«z tymi, którzy Go miłują»

dla ich osobistego dobra,

którym jest ostatecznie

chwała Boża – jak się wyraża

Św. Paweł, Apostoł Narodów

w Liście do Rzymian.

 

Drogocenną perłą jest rozsądek

w wypełnianiu Bożego zamysłu

realizującego się w naszym życiu

w perspektywie wiary, nadziei i miłości

na wzór obrazu Jego Syna,

do którego upodobnieni

żyjemy w łasce uświęcającej

zgodnie z naszym życiowym powołaniem

usprawiedliwieni przez Niego

i obdarzeni chwałą /por. Rz 8,30/.

 

Chwałę przynosi człowiekowi

«nie długie życie,

ani też bogactwa»,

lecz praca na rzecz Boga

w przyjaźni z tymi,

którzy powszechnie uchodzą

za jego nieprzyjaciół,

a tacy nie są w oczach Bożych.

Przypominają oni sieci pełne ryb,

które rybacy zbierają w naczynia,

gdy są dobre, a złe odrzucają.

 

Dziś, każdy z nas

winien zdać sobie sprawę

ze swego życia przed Bogiem

i postawić pytanie

o prawdziwe wartości

dla tego życia i życia wiecznego,

by nie znaleźć się «przy końcu świata»

pośród odrzuconych,

którym grozi «piec rozpalony»,

«płacz i zgrzytanie zębów».

 

Stąd wezwanie dla nas,

abyśmy – jak uczeni w Piśmie,

którzy stali się uczniami

królestwa niebieskiego –

potrafili ze skarbca Bożej mądrości

wydobywać rzeczy nowe i stare,

czyli: szanowali tradycję ojców

i żyli zgodnie z Bożymi przykazaniami,

a także świadczyli swoim nowym życiem

o duchowej przemianie i nawróceniu.

 

W takim kontekście pragnę i ja

służyć wszystkim

moim braciom i siostrom

ze wspólnoty Kościoła

i poza Jego ludzkimi granicami,

by w ten sposób przyczynić się

do powszechności zbawienia

w Chrystusie, Panu naszym. Amen.

 

 

Piętnasta Niedziela Zwykła w Roku A

 

BOŻY SIEWCA

 

Piętnasta Niedziela Zwykła w Roku A

stawia nam przed oczy w przypowieści,

którą Mistrz z Nazaretu opowiada swoim słuchaczom,

obraz Chrystusa Pana, Siewcy słowa Bożego.

Obraz ten stanowi nawiązanie do pracy rolników,

wśród których wychowywał się mały Jezus.

Nie raz widział On siewców z naręczem ziarna

obsiewających wiosną swoje pola.

 

Tym razem polem jest serce człowieka,

które raz przypomina żyzne pola,

wydające z jednego zasiewu Bożego Siewcy

trzydziesto-, sześćdziesięcio- i stokrotny plon /por. Mt 13,8.23/;

innym razem jest ono podobne do ziemi porośniętej

cierniami: «trosk doczesnych i ułudy bogactwa» /Mt 13,22/,

które nad zboże wyrastają i zagłuszają posiane w nich

Boże «słowo, tak że zostaje samo - bezowocne» /Mt 13,22/.

 

Gorzej jeszcze z tymi, których serca przypominają

«miejsca skaliste, gdzie nie wiele jest ziemi żyznej» /Mt 13,5/,

tak że mimo początkowych sukcesów we wzroście duchowym,

szybko gaśnie ich zapał w ogniu przeciwności życiowych.

Nie mając w sobie korzenia są niestali w swoich pragnieniach

i dlatego załamują się często z powodu ucisków i prześladowań,

zamiast mężnie stawić opór w obronie własnych ideałów /por. Mt 13,21/.

 

Najtrudniejsza jest jednak sytuacja tych z nas,

których serca są twarde jak ubita przez ciężkie pojazdy droga,

która w żaden sposób nie jest w stanie

przyjąć w siebie drogocennego ziarna.

O jego losie decyduje nieprzyjaciel człowieka,

który porywa posiane w jego sercu Boże słowo,

wykorzeniając z niego naukę Bożą.

 

W tej naszej refleksji duchowej dochodzimy do miejsca,

w którym zasadne staje się pytanie osobiste,

które z dzisiejszej perykopy ewangelicznej

kieruje do nas nasz Pan i Zbawiciel, Jezus Chrystus:

«Jakie jest twoje serce – drogi bracie i siostro?

Czy jest ono jak kamienista droga, miejsce skaliste,

porośnięte cierniami, a może nasze serce to ziemia żyzna,

obfitująca błogosławieństwem Pana?»

 

Pytanie osobiste naszego Mistrza wymaga osobistej odpowiedzi,

stąd propozycja, abyś teraz przez chwilę jeszcze

wejrzał w siebie i pomyślał, jaki jesteś?

Od odpowiedzi na to pytanie zależy twoje «być lub nie być»

«tu i teraz» uczniem Chrystusa, który pewnego razu

wyszedłszy z domu siadł w gronie takich jak ty przyjaciół

nad jeziorem i nauczał w przypowieściach ciągnące do Niego tłumy.

 

Gdy więc spytają się Go Jego uczniowie,

dlaczego naucza tłumy w przypowieściach,

odpowie im, że tylko oni są wybrani przez Niego,

aby poznali «tajemnice królestwa niebieskiego» /Mt 13,11/,

czyli: poznali w Nim posłanego na świat Pomazańca Bożego,

a w Jego dziełach – obraz Królestwa Mesjańskiego,

w którym wszyscy – którzy Go znają – dostąpią zbawienia,

dlatego już teraz – za życia swego - mogą być szczęśliwi.

 

Inaczej jest z tymi, którzy patrzą na dzieła Boże,

a nie dostrzegają w nich potęgi Jego Majestatu,

słyszą głoszone im słowo Boże,

a jednak nie rozumieją jego treści i znaczenia.

Stąd nie są w stanie poznać w Nauczycielu

z nad Jeziora Genezaret swego Pana i Zbawcy,

a zatwardziali w swoich negatywnych wyborach

idą ku zagładzie i zatraceniu wiecznemu.

 

Pisze o tym w jednym ze swoich proroctw prorok Izajasz:

«Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie,

patrzeć będziecie, a nie zobaczycie,

bo stwardniało serce tego ludu,

ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli,

żeby oczami nie widzieli,

ani uszami nie słyszeli,

ani swym sercem nie rozumieli,

i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił» /Mt 13,14-15, Iz 6,9-10/.

 

Czyż i ty bracie i siostro, czasem nie zamykasz swoich oczu,

aby nie dostrzegać zła, które dzieje się wokół ciebie,

tolerujesz zachowania obce twojemu przekonaniu i wierze;

czyż nie słuchasz chętnie Mass Mediów,

w których od rana do wieczora epatuje się nas

brudem tego świata i łatwo kala dobre imię

uczciwych i dobrych ludzi, jak doktor Hazan

i inni lekarze, którzy złożyli deklarację wiary.

 

Czy rozumiesz, bracie i siostro, dlaczego usłużni redaktorzy

chcą ci wmówić, że białe jest czarne, a to co dobre złe?

Dlaczego tyle negatywnych postaw

w oglądanych przez nas filmach,

w programach publicystycznych, pisanych felietonach,

a dlaczego tak mało przykładów z życia osób,

które dają świadectwo życia prawdziwie chrześcijańskiego?

Na te i podobne pytania jest tylko jedna odpowiedź:

«byś – drogi bracie i siostro – uczynił swoje serce tak twardym

jak kamień i oziębłym na Boże natchnienia!».

 

Jednak jest ratunek dla ciebie i każdego z nas,

którzy przyjąwszy darmo łaskę sakramentu chrztu

wkroczyliśmy przez bramy zbawienia

do Gmachu Świętego Kościoła, który jak Matka

troszczy się nieustannie o nasze duchowe dobro,

którym jest stan łaski uświęcającej

i dar życia wiecznego, dla tych, co odważnie

głoszą swoją wiarę i bronią jej w naszym świecie.

 

Tym ratunkiem jest nasza obecność

w gronie uczniów Chrystusowych

zasłuchanych w Jego słowo, które

- jak słyszymy w pierwszym czytaniu

z Księgi proroka Izajasza –

«wychodząc z ust Jego nigdy nie wraca bezowocne,

zanim wpierw nie dokona tego, co jest w Jego zamyśle

i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa» /Iz 55,11/.

 

To dlatego możemy dziś stanąć w gronie szczęśliwców,

których dotknęła miłosierna ręka Boga

przywracając wzrok naszym oczom,

które dostrzegają tak dobro, jak też zło tego świata

oraz słuch naszym uszom, aby potrafiły usłyszeć

w zgiełku komunikacji tego świata wołanie Boże,

które wzywa nas do pokuty i dobrego życia,

zgodnego z naszą wiarą i obyczajowością.

 

Uczy nas o tym dzisiaj Apostoł Narodów w swoim liście

skierowanym do wiernych Kościoła Rzymskiego, mówiąc:

«Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje

objawienia się synów Bożych» /Rz 8,19/,

wśród których my już jesteśmy powołani łaską Boga

do życia w łasce tu na ziemi i życia wiecznego w niebie.

 

«Stworzenie bowiem zostało poddane marności

- nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego,

który je poddał – w nadziei, że również i ono

zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia,

by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych» /Rz 8,19/.

 

 Nas też Bóg w Jezusie Chrystusie swoim Synu,

wyzwala z więzów grzechu tego świata

i prowadzi do wspólnoty zbawionych,

którzy w chwale Królestwa Bożego

kosztują szczęścia wiecznego. Amen.

 

Czternasta Niedziela Zwykła w Roku A

 

"Pokój mój daję wam, nie tak jak daje świat"

 

Słowa Chrystusa wyjęte z innej Ewangelii

niż ta dzisiejsza są najlepszym streszczeniem

całej liturgii słowa na XIV Niedzielę Zwykłą w Roku A.

 

Chrystus daje nam dziś swój pokój.

Jest to pokój Boga,

który przychodzi na ten świat

z miłości do człowieka i do świata,

pragnąc go uzdrowić wewnętrznie,

odkupić z jego ludzkich grzechów,

z jego słabości i pojednać ze sobą.

 

Takie objawienie otrzymujemy

już na kartach Starego Testamentu,

gdzie wychwala się pokój czasów mesjańskich

zapraszając kolejne pokolenia

do radości i wesela z pociech Bożych

i darów nieba dla tych,

co wcześniej się smucili

nad nieszczęściem Jeruzalem.

 

W tym duchu

prorok Zachariasz obwieszcza nam dzisiaj

w proroctwie o czasach mesjańskich

radosną nowinę o pokoju –

Ewangelię pokoju,

w której sam Bóg mówi do do swego ludu:

„Raduj się wielce, Córo Syjonu,

wołaj radośnie, Córo Jeruzalem!

 

Oto idzie do ciebie twój Król,

sprawiedliwy i zwycięski.

Pokorny jedzie na oślątku,

źrebięciu oślicy…,

On… pokój ludom obwieści…” /Za 9,9.10/.

 

Bóg daje nam swój pokój,

bo sami z siebie - żyjąc na świecie,

gdzie panuje nienawiść

i brat zabija brata -

nie jesteśmy w stanie

zapewnić nikogo o pokoju,

o miłości i szczęściu.

 

To dlatego w każdą niedzielę

wspominamy wielkie dzieła Boże:

dzieło stworzenia świata i człowieka

oraz te wydarzenia z historii zbawienia,

które są dla nas

rozliczeniem z przeszłością

często smutną i zawstydzającą.

 

To rozliczenie z przeszłością

jest nam dzisiaj

i każdego dnia na nowo

bardzo potrzebne,

ale naszym sędzią

nie jest drugi człowiek,

lecz sam Bóg, który zna sprawy

ukryte w naszych sercach.

 

To od Niego w darze łaski uświęcającej

otrzymujemy serce zakochane w Bogu,

serce czyste, pełne Bożego pokoju.

Jest to serce człowieka,

który swoje życie układa

według Bożych zasad,

jest człowiekiem spokojnego sumienia.

 

Taki człowiek

żyje na wzór Syna Bożego,

który – jak nam mówi dzisiaj Ewangelia –

„jest łagodny i pokorny sercem” /Mt 11,29/.

Zrozumieć prostotę Serca Bożego,

to przyjąć Jego zaproszenie

do podobnego życia,

gdyż tylko wtedy

„znajdziemy ukojenie dla dusz naszych.

Albowiem jarzmo Jego jest słodkie,

a Jego brzemię lekkie” /Mt 11,29-30/.

 

Stąd codzienna nasza modlitwa

zanoszona do Boga,

aby wybaczył "nam nasze winy,

jako i my wybaczamy

naszym winowajcom".

Inaczej dobrodziejstwo Bożego pokoju

nie stanie się naszym udziałem.

 

Jednakże Bóg daje takie rozumienie rzeczy Bożych

nie roztropnym i mądrym tego świata,

ale jedynie prostaczkom,

a więc wszystkim zmarginezowanym przez ten świat,

wypchniętym poza nawias społeczeństwa,

w którym na co dzień żyjemy,

mającym zbyt mało, aby żyć jak owi «mądrzy»

i przebiegli, którym świat sprzyja.

 

Nasz Pan, Jezus Chrystus

wysławia swego Ojca, „Pana nieba i ziemi,

że zakrył te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi,

a objawił je prostaczkom,

gdyż takie było i jest Jego upodobanie” /Mt 11,25-26/.

 

Nam także dzisiaj – po wielu latach milczenia –

Bóg objawia prawdę dotyczącą

naszej dalszej i bliższej historii,

która – zgodnie z maksymą:

«Mater et Magistra vitae est»

- «jest matką i nauczycielką życia»

dla nas samych i przyszłych pokoleń.

 

Właśnie w tym celu, aby godnie żyć

we własnym kraju potrzebujemy wiedzy

o losach, tych wszystkich naszych braciach i siostrach,

którzy w trudnych czasach niewoli

i braku suwerenności Państwa Polskiego

potrafili poświecić wszystko, nawet własne życie,

dla tego celu, aby następne pokolenia Polaków

mogły żyć w wolnym i suwerennym Państwie.

 

W takim kontekście

potrzebujemy dzisiaj rozliczenia z przeszłością,

aby stanąć w prawdzie o nas samych,

o naszych ludzkich losach, o naszej historii.

 

«Caritas in Veritate» - «Miłość w prawdzie» -

tytuł papieskiej Encykliki -

uczy nas miłości do Boga

i drugiego człowieka

w prawdzie całego naszego życia

oraz życia tych naszych braci i sióstr,

których często wspominamy

rozważając ich bohaterskie czyny.

 

 „Miłość w prawdzie, której Jezus Chrystus

dał świadectwo swoim życiem ziemskim,

a zwłaszcza swoją śmiercią i zmartwychwstaniem,

stanowi zasadniczą siłę napędową

prawdziwego rozwoju każdego człowieka i całej ludzkości.

 

Miłość — «caritas» — to nadzwyczajna siła,

która każe osobom odważnie  i ofiarnie

angażować się w dziedzinie sprawiedliwości i pokoju.

To siła, która pochodzi od Boga –

 odwiecznej Miłości i absolutnej Prawdy.

 

Każdy odnajduje swoje dobro,

przyjmując plan, który Bóg ma wobec niego,

by w pełni go urzeczywistnić:

w tym planie znajduje bowiem swoją prawdę,

a przyjmując ją staje się wolny (por. J 8, 22).

 

Dlatego obrona prawdy,

przedstawianie jej z pokorą i przekonaniem

oraz świadczenie o niej w życiu

stanowią trudne i niezastąpione formy miłości.

Ona bowiem «współweseli się z prawdą» (1 Kor 13, 6)” (Encyklika «Caritas in Veritate», 1.1).

 

Jedenasta Niedziela Zwykła w Roku A

 

POWOŁANIE

 

Ewangelia na Jedenastą Niedzielę Zwykłą w Roku A

porusza problematykę powołania.

To słowo, które mówi nam o tym,

co następuje «po» wołaniu Chrystusa: «Pójdź za Mną»,

skierowanym do Jego uczniów,

posłanych później «na krańce tego świata»

ze słowem prawdy Bożej o zbawieniu

każdego człowieka i całego świata.

 

To konsekwencja tego wyboru,

który dokonuje każdy uczeń Chrystusa

słuchający Jego wezwania

do pójścia za Nim drogą Jego życia,

bezkompromisowo i bez zastrzeżeń,

co do stylu tego życia

i sposobu bycia z Nim,

aż do końca.

 

To fundamentalna zgoda

na to, aby nie myśleć o sobie,

o własnych potrzebach i pragnieniach,

o zabezpieczeniu miejsca swego przebywania

i posługi, którą się pełni we wspólnocie,

jak «Syn Człowieczy, który nie ma własnego miejsca,

gdzie by głowę mógł wesprzeć», przeciwnie do ,lisów»

posiadających «swe nory» i «ptaków mających… gniazda» /Łk 9,58/.

 

To także zaparcie w sobie uczuć rodzinnych

i więzów przyjaźni z bliskimi sobie,

aż do granic rezygnacji z pożegnania ich «w domu»,

a nawet pozostawienia «zmarłego ojca»,

tym co «grzebią umarłych»,

aby bez przeszkód móc iść na głoszenie «Królestwa Bożego»,

«bo kto przykłada rękę do pługa,

a wstecz się ogląda, nie nadaje się» do tego /por. Łk 9, 59-62/.

 

Nasz Mistrz wymaga więcej od swoich uczniów,

jak prorok Eliasz, wobec Elizeusza,

na którego «zarzucił swój płaszcz»,

dając mu przyzwolenie na to,

aby mógł pójść do swoich bliskich,

pożegnać się z nimi, a później dopiero

spełnić wołanie proroka

i stać się jego sługą.

 

Wybór ten – w obu przypadkach –

dokonuje się w pełnej wolności ducha,

ku której «wyswobodził nas Chrystus»,

bo wszyscy – zdaniem Apostoła Narodów –

«powołani zostaliśmy do wolności»,

która jednak realizuje się

we wzajemnej służbie - pełnej miłości,

a nie jest «zachętą do hołdowania popędom ciała» /Ga 5,1.13/.

 

Miłość zatem do Boga i bliźnich

jest jedynym motywem

tego szlachetnego wyboru,

w którym prawdziwy uczeń Chrystusa

opuszcza ojca swego i matkę,

bez pożegnania i bez spełnienia

podstawowych w życiu rodzinnym obowiązków,

aby móc dalej «postępować według Ducha wolności» /por. Ga 5,16-18/.

 
PROCESJA BOŻEGO CIAŁA
 
 
1. Kielich Przymierza to Krew Zbawiciela

 

„W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie

i zapytali Go: <Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?>”

 

Podobnie jak uczniowie Chrystusa

- zatroskani i nieco zaniepokojeni -

przed Świętem Bożego Ciała

pytaliśmy się o tegoroczną drogę procesji

- którymi ulicami naszej parafii pójdzie;

- gdzie będą kolejne cztery ustawione ołtarze;

- kto się zajmie ich budową i wystrojem;

- czy wystarczy tych, co jeszcze mają trochę odwagi,

by wobec bliskich i sąsiadów

zamanifestować swoją wiarę.

 

Tymczasem to sam Jezus

już wcześniej przewidział czas

i miejsce spotkania:

 

„Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu:

<Nauczyciel mówi: czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami>.”

 

Tak samo jest i dzisiaj!

Jesteśmy zatroskani o sprawy codzienne,

które mają dla nas najważniejsze znaczenie,

a zasadniczymi - troszczy się nasz Pan i Zbawiciel.

Uciekamy w małostkowość

przy robieniu świątecznych zakupów,

a potrzeba nam tylko jednego:

mamy znaleźć odpowiedniego człowieka,

u którego nasz Mistrz przygotuje nam Ucztę.

 

Tak też uczynili uczniowie

myśląc pewnie, że to oni sami

przygotowali Paschę dla Chrystusa.

Nic bardziej błędnego,

oto bowiem staje pośród nich

Ten, o którym mówiły starożytne księgi,

że sam <Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie> (Rdz 22,8)

i biorąc do ręki chleb, błogosławi go,

łamie i daje uczniom mówiąc:

<Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało Moje>,

podobnie czyni z kielichem odkupienia,

trzecim napojem spożywanym przez Żydów podczas Paschy

na znak tego, że zostali odkupieni

za cenę śmierci niewinnego baranka.

Jest Nim On sam,

w tym momencie Ofiarnik i Ofiara,

Arcykapłan dóbr przyszłych i Baranek zabity za nas,

aby nas odkupić z niewoli diabła i grzechu.

 

Jego Krew staje się dla nas pieczęcią Nowego Przymierza,

które On sam – w naszym imieniu – zawiera ze swoim Ojcem,

będącym w Królestwie nieba, gdzie ponownie

będzie pił nowy <z tego owocu winnego krzewu>,

z którego my wszyscy – chrześcijanie spożywamy

za życia naszego przyjmując Jego Ciało i pijąc Jego Krew

w darze Sakramentu Pojednania i Najświętszej Eucharystii,

gdyż <Kielich Przymierza to Krew Zbawiciela>,

<która za wielu jest wylana na odpuszczenie grzechów>.

 

2. Pokarmem z nieba Pan swój lud obdarzył

 

Widząc wielki tłum

słuchaczy spragnionych Słowa Bożego,

<bo nie samym chlebem żyje człowiek,

lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych> Mt 4,4),

wzywa Jezus swoich uczniów,

by nakarmili ten lud,

<bo już trzy dni trwają przy Nim,

a nie mają co jeść…> i w drodze powrotnej mogą zasłabnąć,

gdyż <niektórzy z nich przyszli z daleka> (Mk 8,2-3).

 

Przy tej okazji

wypowie Zbawiciel

najbardziej wzruszające słowa,

które w ustach Boga

brzmią, jak wielkie wołanie nieba

dla potrzeb ludzkich,

tych przyziemnych i tych wzniosłych:

<Żal mi tego ludu… misereor super turbam> (Mk 8,2).

 

Jednak żal ten

nie jest w stanie skruszyć

zajętych ludzkim kalkulowaniem

serc uczniów, którzy myśląc bardziej o swoim głodzie

nie widzą pośród siebie nikogo,

kto by mógł tak wielu nakarmić chlebem,

mając tak niewiele, bo tylko siedem chlebów.

 

Tymczasem Jezus po raz kolejny

daje im poznać swoje zbawcze prerogatywy

i nie zważając na ich zakłopotanie,

każe <ludowi usiąść na ziemi> (Mk 8,6).

Następnie <wziąwszy siedem chlebów,

odmówi dziękczynienie, połamie je

i da swoim uczniom, aby je rozdzielali> (Mk 8,6).

Podobnie uczyni z kilkoma rybkami,

które znajdą jeszcze u siebie Jego uczniowie

i oddadzą je swemu Panu na znak

już całkowitego swego ogołocenia,

gdyż nie zostanie im nic więcej do jedzenia.

 

Rozdając chleb i ryby,

uczynią to z niedowierzaniem,

że na takim pustkowiu

tak wielu znajdzie chleb.

Widząc jednak <około czterech tysięcy ludzi>

jedzących do syta

i samych siebie nakarmionych,

a zebrawszy jeszcze <siedem koszów pełnych ułomków>

będą wielbić Boga,

że <Pokarmem z nieba Pan swój lud obdarzył>,

gdyż <Ciało Jego jest prawdziwym pokarmem,

a Krew Jego prawdziwym napojem>

 

Ten zaś, kto <spożywa Jego Ciało i pije Jego Krew,

Trwa w Nim, a On> będąc w jego duszy,

rozpromienia jego serce i skłania je

do wielkiego dziękczynienia

za dar Eucharystii.

 

3. Kto ten chleb spożywa, będzie żył na wieki

 

Ten obraz dwóch uczniów Jezusa

zmierzających <trzeciego dnia po Jego śmierci>

do wioski, <zwanej Emaus,

oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy> (Łk 24,13)

towarzyszy mi od dzieciństwa,

gdyż w moim parafialnym kościele

odmalował go bardzo zdolny malarz

- w towarzystwie trzeciego wędrowca,

w którym rozpoznawałem rysy samego Chrystusa.

 

Wyobrażałem sobie ich idących boso

piaszczystym traktem, podpartych laskami,

gdy nieco zawiedzeni obrotem sprawy,

która miała miejsce w stolicy kraju tego,

<rozmawiali ze sobą o tym wszystkim,

co się tam wówczas wydarzyło> (Łk 24,14).

Ich żal po stracie Mistrza był tak wielki,

że gdy On sam przyłączył się do nich w drodze

i szedł z nimi rozprawiając o tym,

<co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego> (Łk 24,27),

oni jednak <nie poznali Go, gdyż oczy ich

były niejako na uwięzi> (Łk 24,16).

 

Rozpoznali Go dopiero w gospodzie,

gdzie szukali noclegu znużeni długą i uciążliwą drogą,

<a miało się już ku wieczorowi i dzień się już nachylił> (Łk 24,29).

On <zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb,

odmówił błogosławieństwo – jak to miał w zwyczaju –

połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły

i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu> (Łk 24,30-31).

 

<Poznali Go po łamaniu chleba> jak to wyrażą,

gdy jeszcze tej samej nocy wrócą do Jerozolimy,

by zaświadczyć wobec pozostałych uczniów,

że widzieli Go żywego.

Tam potwierdzą się ich przypuszczenia,

że <Pan rzeczywiście zmartwychwstał,

gdyż ukazał się już Szymonowi> (Łk 24,34).

 

W kontekście tej prawdy wiary

rozradowali się bardzo tym faktem,

że osobiście dla nich Zmartwychwstały Chrystus

łamał chleb powszedni, w znaku którego

rozpoznali Jego Ciało dane im

podczas Ostatniej Wieczerzy,

o którym mówił im jeszcze za życia doczesnego

w Synagodze w Kafarnaum,

gdzie Go szukali po cudownym rozmnożeniu chleba, że:

<Kto spożywa ten chleb będzie żył na wieki> (J 6,58).

 

Wyjaśniał im wówczas, że należy troszczyć się

<nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten,

który trwa na wieki, a który da im Syn Człowieczy> (6,27).

My dzisiaj dobrze wiemy, że nie wystarczy nam chleb powszedni

do tego, <abyśmy wykonywali dzieła Boże> (J 6,28).

Potrzeba naszej głębokiej wiary <w Tego, którego Bóg nam posłał> (tamże),

<aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął,ale miał życie wieczne.

Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to,

aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.

Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu,

a kto nie wierzy, już został potępiony,

bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego> (J 3,16-18).

 

4. Spraw to nasz Ojcze, byśmy byli jedno

 

Modlitwa Arcykapłańska Chrystusa z XVII rozdziału Ew. Jana,

wygłoszona w Wieczerniku wobec jedenastu uczniów,

gdyż nie było już z nimi Judasza,

który w tym czasie udał się do Arcykapłanów,

aby im wydać Jezusa stanowi kwintesencję

każdej modlitwy wstawienniczej.

 

W obliczu już bliskiej męki

Jezus prosi swego Niebieskiego Ojca,

najpierw za siebie samego,

aby Go otoczył chwałą,

by w ten sposób mógł dokonać dzieła,

jakie Mu zlecił tj., <aby mocą władzy

udzielonej Mu przez Ojca nad każdym człowiekiem

dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dał> (J 17,2).

Życiem wiecznym zaś jest znajomość Ojca

jako <Jedynego prawdziwego Boga

oraz Tego, którego On posłał – Jezusa Chrystusa> (J 17,3).

 

Następnie Jezus modli się za swoich uczniów,

których Jego Ojciec dał Mu ze świata,

aby przyjąwszy Słowo Boże i uwierzywszy w Chrystusa,

posłanego do nich przez Ojca,

w świadectwie swojej wiary i w jej wyznaniu stanowili jedno,

na wzór ontycznej jedności Boga Ojca i Jego Syna,

by w ten sposób mogli cieszyć się radością Chrystusa

w całej pełni i byli zachowani od zła tego świata,

do którego zostali posłani, by się uświęcali w prawdzie.

 

Prośba Chrystusa o jedność obejmuje cały przyszły Kościół,

jak to słyszymy w przeczytanym przed chwilą

fragmencie ewangelii wg Św. Jana.

Chrystus modli się do swego Ojca

także za tymi, którzy uwierzą w Niego

dzięki słowom przekazanym im przez Jego uczniów,

<aby wszyscy stanowili jedno z Ojcem i Synem,

tak aby świat uwierzył, że Ojciec posłał swego Syna> (J 17,21).

 

Kluczem misji Kościoła jest zatem

zachowanie jedności w szerzeniu wiary w Ojca

i w Syna posłanego przez Ojca

celem przekonania świata o miłości Bożej.

Z tego względu wszyscy kolejni uczniowie Chrystusa

otrzymują chwałę Bożą stając się przez Chrzest

i Bierzmowanie świadkami wiary w Boga,

którego wielkim imieniem objawionym przez Syna

jest miłość miłosierna.

 

Uczyńmy dzisiaj wszystko, co dla nas możliwe,

byśmy w eschatologicznym Dniu Syna Bożego

doświadczyli miłosiernej miłości Ojca

stając w szeregu tych Jego dzieci,

które – jak aniołowie w niebie –

cieszyć się będą radością wieczną

w Królestwie Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.  

 

Niedziela Najświętszej Trójcy

 

BÓG MĄDROŚCI

W Niedzielę Trójcy Przenajświętszej

przemawia do nas z Ewangelii

Mądrość Boża,

«Arcydzieło Boga Stwórcy»,

odwieczna w stworzeniu:

«od początku – zanim ziemia powstała…,

zrodzona, gdy jeszcze bezmiar wód nie istniał

ani źródła, co wodą tryskają,

i zanim góry stanęły» /Prz 8,22-25/.

 

W tej Bożej Mądrości

objawia się cały zamysł

Boga Stwórcy

wszelkiej rzeczy

i wszelkiego istnienia,

plany stworzenia Wszechświata

i powołania do życia

«synów ludzkich».

 

Ona jest «mistrzynią»

wszelkiego dzieła Bożego,

dając Bogu samemu

radość i satysfakcję

z tego, co stworzył,

a «było dobre»;

podobnie stając się dla ludzi

Nauczycielką życia

i ich Przewodniczką.

po drogach zbawienia.

 

Dzieła te wychwala Psalmista

wielbiąc Boga Mądrości

za wszystkie Jego stworzenia,

a najbardziej za człowieka,

którego nie tylko pięknie ukształtował,

dając mu pełnię własnego Oblicza:

«na swój obraz, na obraz Boży go stworzył» /Rdz 1, 27/,

ale dając mu także władzę równą własnej

nad całym Wszechświatem

i wszelkim jego istnieniem /por. Ps 8,4-9/.

 

O tym wszystkim

poucza nas Pan – Boży Syn

w swojej Ewangelii

z pomocą Ducha Świętego – Ducha Prawdy.

Najpierw swoim cudownym narodzeniem

i objawieniem się światu,

później nauczaniem,

którego mądrość będą wychwalać nawet nauczyciele

w Jerozolimskiej świątyni /por. Łk 2,47/,

a na końcu

całym dziełem odkupieńczym i paschalnym.

 

Tego wszystkiego nie rozumieją nawet Jego uczniowie,

których nazwie swoimi Apostołami – Posłanymi

do świata i do ludzi

z przesłaniem radości – obietnicą zbawienia,

odnowieniem Wszechświata

i całego stworzenia

«w nowe niebo i w ziemię nową»

/por. Iz 65,17; 66,22; 2P 3,13; Ap 21,1.5/.

 

Niedziela Zesłania Ducha Świętego

 

WEŻMIJCIE DUCHA ŚWIĘTEGO

 

Działo się to

– jak czytamy w dzisiejszej Ewangelii -

«wieczorem, w dniu zmartwychwstania,

tam gdzie przebywali uczniowie.

Choć mieli drzwi zamknięte

z obawy przed Żydami

przyszedł do nich Jezus

ze słowami pokoju.

 

Potem tchnął na nich i powiedział:

«Weźmijcie Ducha Świętego»,

następnie posłał ich z misją do świata tego,

aby odpuszczali grzechy

mocą tegoż samego Ducha (por. J 20,19-23).

 

Przez 40 dni Zmartwychwstały Chrystus

ukazywał się tym, którzy jeszcze za Jego ziemskiego życia

pokochali Go i w Niego uwierzyli

idąc drogą Jego życia

z bagażem zadań, które zlecał im do wypełnienia.

 

Gdy więc zazdrosny Lud Starego Przymierza

przyczynił się do Jego śmierci

i zamknął Go – jak sądzili niektórzy - na „wieki” w grobie,

w obawie o własny los ukryli się Jego uczniowie

w Wieczerniku własnego lęku bez nadziei na lepsze jutro.

 

Tymczasem On Pan i ich Nauczyciel,

którego tak szybko pogrzebali w swoich myślach

stanął pośród nich ze znakami swojej męki

rozwiewając wszelkie wątpliwości

co do faktu Jego realnej obecności.

 

Nawet niewierny Tomasz,

gdy przyszedł powtórnie do grona apostołów

stanął w postawie wiary wyznając,

że jest On jego Panem i Bogiem.

 

Podobnie dał się poznać dwóm uczniom swoim

w Emaus przy łamaniu chleba

wcześniej - podczas długiej drogi - wyjaśniając im Pisma,

które odnosiły się do Niego.

 

Tak dał się poznać również niewieście Magdalenie,

która opłakiwała Go przy pustym grobie.

Rzekł jej tam, by udała się do Jego uczniów

i oznajmiła im: «Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego

oraz do Boga mego i Boga waszego» (J 20,17).

 

Gdy więc w końcu

nastał zapowiedziany dzień

Jego odejścia z tego świata

po raz ostatni

spożył ze swoimi uczniami poranny posiłek,

podczas którego

«przykazał im nie odchodzić z Jerozolimy,

ale oczekiwać obietnicy Ojca - Ducha Parakleta» (Dz 1,4).

 

Zgodnie z tą obietnicą,

to Duch Święty zstąpi na nich

udzielając im swojej mocy

do świadectwa Ewangelii

- radosnej nowiny o zbawieniu,

którą oni sami poniosą «aż po krańce ziemi» (Dz 1,8)

już bez lęku i obawy,

lecz w entuzjazmie świadków wiary,

gotowych za nią wypić do dna kielich męczeństwa.

 

«Wy jesteście świadkami tego» - słowa Chrystusa,

wypowiedziane wobec uczniów -

«o nawróceniu i odpuszczeniu grzechów

wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy» (Łk 24,47),

stanowią tło dla tego wydarzenia,

które przerasta nasze ludzkie wyobrażenie

niebiańskiej rzeczywistości

kontemplowanej przez uczniów w okolicy Betanii.

 

Tu przyprowadził ich Zmartwychwstały Pan,

by w ostatnim tutaj na ziemi geście

pobłogosławić ich samych oraz dzieła,

które będą tworzyć dla chwały Bożej.

 

«A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi

i został uniesiony do nieba.

Oni zaś oddali Mu pokłon

i z wielką radością wrócili do Jerozolimy,

gdzie stale przebywali w świątyni,

wielbiąc i błogosławiąc Boga» (Łk 24,51-53).

 

Gdy więc «obłok zabrał Go im sprzed oczu» (Dz 1,9),

wrócili w zadumie do Jerozolimy,

by ostatnie dni oczekiwania na wypełnienie się «obietnicy»

przeżyć we wspólnocie pierwotnego Kościoła

«na modlitwie jednomyślnej razem z niewiastami,

Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego» (Dz 1, 14).

 

Tak oczekiwali wylania się na nich ognistych języków

w Dniu Wielkiej Pięćdziesiątnicy,

gdy «nagle dał się słyszeć z nieba szum,

jakby uderzenie gwałtownego wichru,

który napełnił dom cały tam, gdzie przebywali» (Dz 2,2).

 

Stanęli wszyscy razem w mocy Ducha Świętego

«i zaczęli mówić obcymi językami,

tak jak im Duch pozwalał mówić» (Dz 2,4),

a wszyscy, którzy przybyli na to miejsce

i słuchali ich, byli zdumieni,

«bo każdy słyszał, jak przemawiali

w jego własnym języku» (Dz 2,6).

 

I nam trzeba,

dziś wziąć do siebie Ducha Świętego,

wszystkie Jego dary

przyjąć dla budowania

jedności Kościoła Powszechnego

i własnego uświęcenia,

celem pogłębienia wiary,

umocnienia nadziei

i dania świadectwa tej Miłości,

którą jest On sam - Duch Święty

w Bogu Trójjedynym

i w nas wszystkich.

 

Siódma Niedziela Wielkanocna w Roku A

Świadkowie Wniebowstąpienia Pańskiego

 

Przez 40 dni Zmartwychwstały Chrystus

ukazywał się tym, którzy jeszcze za Jego ziemskiego życia

pokochali Go i w Niego uwierzyli

idąc drogą Jego życia

z bagażem zadań, które zlecał im do wypełnienia.

 

Gdy więc zazdrosny Lud Starego Przymierza

przyczynił się do Jego śmierci

i zamknął Go – jak sądzili niektórzy - na „wieki” w grobie,

w obawie o własny los ukryli się Jego uczniowie

w Wieczerniku własnego lęku bez nadziei na lepsze jutro.

 

Tymczasem On Pan i ich Nauczyciel,

którego tak szybko pogrzebali w swoich myślach

stanął pośród nich ze znakami swojej męki

rozwiewając wszelkie wątpliwości

co do faktu Jego realnej obecności.

 

Nawet niewierny Tomasz,

gdy przyszedł powtórnie do grona apostołów

stanął w postawie wiary wyznając,

że jest On jego Panem i Bogiem.

 

Podobnie dał się poznać dwóm uczniom swoim

w Emaus przy łamaniu chleba

wcześniej - podczas długiej drogi - wyjaśniając im Pisma,

które odnosiły się do Niego.

 

Tak dał się poznać również niewieście Magdalenie,

która opłakiwała Go przy pustym grobie.

Rzekł jej tam, by udała się do Jego uczniów

i oznajmiła im: «Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego

oraz do Boga mego i Boga waszego» (J 20,17).

 

«Wy jesteście świadkami tego» - słowa Chrystusa,

wypowiedziane wobec uczniów -

«o nawróceniu i odpuszczeniu grzechów

wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy» (Łk 24,47),

stanowią tło dla tego wydarzenia,

które przerasta nasze ludzkie wyobrażenie

niebiańskiej rzeczywistości

kontemplowanej przez uczniów na górze Tabor,

gdzie mogło mieć miejsce to wydarzenie.

 

Tu przyprowadził ich Zmartwychwstały Pan,

by w ostatnim tutaj na ziemi geście

pobłogosławić ich samych oraz dzieła,

które będą tworzyć dla chwały Bożej.

 

«A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi

i został uniesiony do nieba.

Oni zaś oddali Mu pokłon

i z wielką radością wrócili do Jerozolimy,

gdzie stale przebywali w świątyni,

wielbiąc i błogosławiąc Boga» (Łk 24,51-53).

 

Szósta Niedziela Wielkanocna w Roku A

 

ZROZUMIEĆ MIŁOŚĆ

 

Zrozumieć Miłość,

to poznać,

że to coś więcej,

niż zwykłe uczucie,

które mija,

gdy powieje na nie

wiatr przeciwności…

 

Zrozumieć Miłość,

to zadanie

tak wielkie,

jak całe życie,

bo mierzone jego miarą,

miarą powołania…

 

Zrozumieć Miłość,

to doświadczyć

Bożej obecności

we własnym sercu

i w sercach innych,

nawet na odległość…

 

Zrozumieć Miłość,

to wypełnić nią

po brzegi

swoje marzenia

i poczuć się

szczęśliwym - szczęśliwą…

 

Zrozumieć Miłość,

to pójść na krańce świata

z przesłaniem radości -

jak apostołowie

głoszący Ewangelię życia -

poganom otwierali «podwoje wiary»…

 

Zrozumieć Miłość,

to także «umacniać dusze uczniów,

by wytrwali w wierze»

i w świadectwie życia

pośród «wielu ucisków»,

przez które «trzeba nam wejść

do Królestwa Bożego»…

 

Zrozumieć Miłość,

to wszystko czynić nowym,

w sobie i wokoło siebie:

«niebo nowe i ziemię nową…

i Miasto Święte – Jeruzalem Nowe…

zstępujące z nieba od Boga»…

 

Zrozumieć Miłość,

to przyjąć

dane nam przez Chrystusa

przykazanie miłości wzajemnej

jako świadectwo życia

we wspólnotach Kościoła

i wobec świata…

 

«Po tym

wszyscy poznają,

żeście uczniami moimi,

jeśli będziecie się

wzajemnie miłowali..»

/J 13,35/

 

Czwarta Niedziela Wielkanocna w Roku A

 

DOBRY PASTERZ NIE ZATRACI SWOICH OWIEC

 

Czwarta Niedziela Wielkanocna

w liturgii Kościoła

to Niedziela Dobrego Pasterza.

Staje przed nami obraz

Chrystusa z owieczką na ramionach,

którą znalazł

pośród szuwar tego świata,

gdzie się zagubiła

szukając własnej drogi życia.

 

Inny obraz

pokazuje Go

idącego na czele stada.

Woła On swoje owce po imieniu,

bo zna je wszystkie,

a one słuchają Jego głosu

i idą za Nim.

Te, które będą Go naśladować,

nie zatracą się,

lecz wydoskonalą.

 

Jeszcze inny obraz

ukazuje Go

w środku owczarni,

gdzie stoi na straży całego stada

chroniąc go przed wilkami.

Gdy one przyjdą,

stanie w obronie owiec

za cenę własnego życia.

Nie jest On najemnikiem,

który ucieka

przed niebezpieczeństwem

zostawiając stado

bez ochrony.

Troszczy się o nie

karmiąc je tym,

co sam posiada.

 

On jest

«drogą, prawdą i życiem»,

stąd każda owca,

która pójdzie

Jego drogą życia

odnajdzie prawdę istnienia

w wieczności,

gdyż On sam

daje swoim owcom

życie wieczne.

 

Nie zginą one nigdy

i nikt nie zdoła

wyrwać ich

z Jego ręki,

gdyż jest z Nim Jego Ojciec,

który Mu je dał.

On jest większy

od wszystkich potęg

tego świata.

 

Jezus – Dobry Pasterz

jest jedno z Ojcem,

tak w naturze,

jak też w działaniu,

stąd ta pewność

dotycząca naszego zbawienia,

że nikt i nic nie zdoła

wyrwać nas

z ręki

Miłosiernego Ojca.

 

 

 

Druga Niedziela Wielkanocna w Roku A

 

WIARA I MIŁOSIERDZIE

 

Druga Niedziela Wielkanocna w Roku A

daje nam kolejny już raz w naszym życiu

okazję, byśmy wejrzeli głębiej w siebie

i skonfrontowali naszą wiarę

z wiarą uczniów Chrystusowych,

a szczególnie Tomasza zwanego Didymos,

który był nieobecny, gdy po raz pierwszy

przyszedł do nich Zmartwychwstały Chrystus.

 

«Było to wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia»,

a zatem już w niedzielę zmartwychwstania Pańskiego.

Uczniowie schronili się w sobie wiadomym miejscu

«z obawy przed Żydami», którzy zabili ich Mistrza.

Drzwi domu były zamknięte, a mimo to

Pan przyszedł, wszedł do środka i przemówił

do zalęknionych swoich uczniów: «Pokój wam!».

 

«Uradowali się uczniowie ujrzawszy Pana»,

choć byli pewnie jeszcze pełni obaw,

to widząc przebite ręce i bok Jezusa

uwierzyli, że stoi przed nimi ich Nauczyciel.

On zaś – jak to czynił po wielokroć

za swego doczesnego życia –

będzie utwierdzał ich wiarę.

 

W tym celu tchnie na nich moc Ducha Świętego,

z którego pomocą będą odpuszczać grzechy,

uwalniając od nich tych, którzy na to zasługują.

A zatrzymując tym, co ufając tylko sobie

nie uwierzyli w miłosierdzie Boże.

W tym celu posyła ich na krańce świata tego

czyniąc ich swoimi Apostołami.

 

Ale wśród Dwunastu nie ma Apostoła Tomasza,

który uzależnia swoją wiarę w Zmartwychwstałego

od faktu empirycznie sprawdzalnego.

«Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ

i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ,

i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę»

powie na świadectwo swego niedowiarstwa.

 

Wstydź się niewierny Tomaszu swojej postawy,

bo gdy wreszcie po ośmiu dniach dociekań i niepewności

także tobie ukaże się Zmartwychwstały Chrystus

i wezwie cię do weryfikacji twoich empirycznych eksperymentów,

ty zdołasz ledwo wyszeptać: «Pan mój i Bóg mój!»,

jednak pochwałę otrzymają ci, co «nie widzieli, a uwierzyli».

 

To jednak nie koniec historii świętej,

gdyż Pan «wobec uczniów» swoich

będzie czynił «wiele innych znaków,

których nie zapisano w księdze»,

ale potwierdza to ich święte

i heroiczne życie dla Bożej chwały

i ku pożytkowi całego Kościoła.

 

Te słowa, które my czytamy

na zgromadzeniach liturgicznych

służą umocnieniu naszej wątłej wiary w to,

«że Jezus jest Mesjaszem, czyli Chrystusem

i Prawdziwym Synem Bożym,

oraz ku pokrzepieniu serc naszych

życiem «w imię Jego».

 

To wyraz wielkiego Miłosierdzia Boga,

który nie bacząc na nasze jako i Tomasza niedowiarstwo

dopuszcza nas do chwały dzieci Bożych

karmiąc obficie swoim Słowem

przy stole Słowa i Eucharystii,

czego wdzięczność – jak Tomasz –

ubieramy w słowa tego wyznania:

«Pan mój i Bóg mój!». Amen

 

Niedziela Wielkanocna w Roku A

 

ZMARTWYCHWSTANIE PAŃSKIE

 

W Wielki Piątek

dwaj kapłani Starego Przymierza

pogrzebali Jezusa w nowym grobie,

w którym jeszcze nikt nie leżał.

Niewiasty pośpiesznie namaściły ciało

przygotowując je na wieczne spoczywanie.

Oczy Matki Bolesnej

po raz ostatni widziały ciało Jej Syna

- tak zdawało się garstce niewiast,

które jej towarzyszyły.

 

Zasunięto ciężki kamień

i zapadła głucha cisza

nocy paschalnej,

podczas której

rodziny dzieliły między sobą

zabitego baranka

jedząc chleby przaśne

z gorzkimi ziołami

- w oczekiwaniu na objawienie się Mesjasza.

Ten powstał z martwych

dnia trzeciego

zostawiając pusty grób

i zażenowanych żołnierzy

przy odsuniętym

niebiańską siłą kamieniu.

 

Gdy więc wcześnie rano

- po spożyciu paschy

przyszły tam niewiasty,

by dokończyć swoje dzieło

z Wielkiego Piątku

- nie zastały już ciała Mistrza,

lecz jedynie miały widzenie aniołów,

którzy im mówili

- jakoby Pan powstał z martwych.

Nie uwierzyli temu

Jego dwaj uczniowie,

którzy pośpiesznie

udali się na miejsce zdarzenia,

by samemu doświadczyć nadzwyczajności

pustej czeluści grobu Pańskiego

ze znakami cudu,

który pozwalał im widzieć prawdę

mesjańskich zapowiedzi,

iż nie dozwoli Bóg,

by Jego sprawiedliwy uległ skażeniu,

a następnie uklęknąć

przy pustym grobie

i wyznać tam swoją wiarę.

 

«MISTERIUM PASCHALIS»

 

NIEDZIELA PALMOWA -JEROZOLIMA

 

W Niedzielę -

zwaną odtąd Palmową -

Matka Kościół co roku świętuje

tryumfalny wjazd Jezusa

do świętego miasta – Jeruzalem.

W ten sposób

pragnie przypomnieć

wszystkim swoim dzieciom –

jak było w tradycji żydowskiej –

to co się wydarzyło

w tamte dni.

 

O poranku -

pierwszego dnia tygodnia –

«Jezus ruszył na przedzie [pochodu]

zdążając do Jerozolimy».

W pobliżu Betfage i Betanii -

pod górą Oliwną -

«wysłał dwóch spośród swoich uczniów»,

aby poszli do wsi

i przyprowadzili do Niego

młode oślę,

«którego nikt jeszcze nie dosiadł».

 

Przyprowadzili je do Jezusa,

a zarzuciwszy na nie swe płaszcze

wsadzili Go na oślę.

Następnie – w tryumfie chwały –

wielkie mnóstwo Jego uczniów

słało przed Nim na drodze

swe płaszcze wołając z radości:

«Błogosławiony Król,

który przychodzi w imię Pańskie.

Pokój w niebie i chwała na wysokościach».

 

Tak wołali  - nieskrępowani

nawet krytycznym głosem faryzeuszy,

którzy będąc tego wszystkiego

niemymi świadkami,

kazali Mu,

by w tej szaleńczej praktyce

powtrzymał swoich uczniów,

zakazując im świadectwa wiary.

Tymczasem – rzecze Chrystus w odpowiedzi –

«Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą»

i nie zatrzymają tryumfu Bożej chwały!

 

My chrześcijanie - dziś – w Roku Wiary

stajemy w gronie tych,

co głoszą Panu chwałę

i dają świadectwo wiary

w Jego królewskie prerogatywy

i moc zbawczą,

niech więc nas nie przestrasza

podstępny głos tego świata,

abyśmy zaniechali naszej misji

głoszenia mu orędzia zbawienia.

 

WIELKI PONIEDZIAŁEK - BETANIA

 


Następnego dnia –

jak należy przypuszczać

zgodnie ze świadectwem

Jana Ewangelisty –

«na sześć dni przed Paschą

Jezus przybył do Betanii,

gdzie mieszkał Łazarz»

wraz ze swymi siostrami:

zatroskaną o dom jego – Martą

i Marią – zatopioną w kontemplacji

Słowa Pańskiego.

 

Dom Przyjaciela

staje się dla Chrystusa

schronieniem

przed rozentuzjazmowanym tłumem tych,

co chcą obwołać Go Królem Izraela –

politycznym władcą.

Królestwo Jego jednak

nie z tego jest świata,

a Jego misją – służba jednania

całego Wszechświata

i wszystkich jego istnień,

a szczególnie ludzi

z Bogiem – Jego Ojcem.

 

Toteż gdy Maria -

pod natchnieniem Ducha Świętego –

namaści Jego nogi

drogocennym olejkiem nardowym,

to uczyni to w tym właśnie celu,

by przygotować Jego ciało

na dzień pogrzebu.

Taka jest bowiem droga zbawienia

zapisana odwiecznie

w Zamyśle Bożym,

by Jego Jednorodzony Syn

poświęcił własne życie

«na okup za wielu».

 

Zbądź więc Judaszu Iskarioto

swoje knowania,

by swego Mistrza i Pana

uczynić władcą politycznym,

nie taka jest Wola Boga

wobec Niego.

Zbądź małostkowość

w liczeniu groszy za oleje,

by je dać ubogim,

gdyż «ubogich zawsze macie u siebie»,

tylko «nie zawsze» Pana swego.

 

Dołącz do grona tych,

co tłumnie do Betanii przybyli,

gdy poznali miejsce Jego ukrycia,

by porzuciwszy dawne wierzenia

odtąd już tylko

wierzyć w Jezusa Chrystusa.

Niech cię nie zwodzi pokusa

szybkiego zysku

na układach z Arcykapłanami,

bo przeciw twemu Panu

powzięli już zdradzieckie decyzje,

jako i przeciwko Jego Przyjacielowi,

u którego przebywa w gościnie.

 

WIELKI WTOREK – SŁABOŚĆ UCZNIÓW

 

Nie posłuchałeś jednak Judaszu

głosu sumienia,

poszedłeś na układy

z nieprzyjaciółmi swego Mistrza.

Chcesz Go wydać w ich ręce

żywiąc płoche nadzieje,

że może w ten sposób

obudzisz w swoim Panu

przyziemne pragnienia

posiadania ziemskiego tronu

i władzy nad wrogami Izraela.

 

Tylko takie chore intencje

mogą usprawiedliwić

twoją obecność

wśród uczniów

zasiadających z Mistrzem

do Paschalnej Wieczerzy,

inaczej –

czy mógłbyś tak śmiało

patrzeć swemu Panu

prosto w oczy –

jako zdrajca,

sprzedawczyk,

obłudny kolaborant,

judasz?

Wszak od twego imienia

bierze nazwę

taka zdradziecka postawa.

 

Nie dziwi -

w tym kontekście –

wzruszenie Chrystusa

 

Trzecia Niedziela Wielkiego Postu w Roku A

 

STUDNIA JAKUBOWA – ŹRÓDŁO WODY ŻYCIA WIECZNEGO

Każdy z nas

nieraz w swoim życiu

doświadczył pragnienia,

szczególnie w upalne lato,

lub po dużym fizycznym wysiłku.

Wystarczyło wtedy

sięgnąć po szklankę wody

czerpaną z kranu

lub z butelki.

 

Tymczasem

jeszcze dzisiaj

na ziemi afrykańskiej

znajdziemy kraje,

w których po wodę

czerpaną z głębinowych studni

przemierza się kilometrami pustynie

i stoi w długich kolejkach.

 

Taką samą sytuację życiową

opisuje dzisiejsze pierwsze czytanie

Księgi Wyjścia Starego Testamentu,

opowiadające o wędrówce Narodu Wybranego

po pustyni Szur i Sin, w drodze na Synaj.

W pobliżu Dżebel Musa w Wadi Fajran,

pod Refidim rozbili oni obóz,

lecz nie było tam wody.

 

Po raz kolejny

na trasie wędrówki Narodu Wybranego

z Egiptu do Ziemi Obiecanej

brakuje wody – daru życia,

ochłody dla ludzkiego ciała

i niezbędnego składnika

pożywienia każdego człowieka

oraz jego biologicznych funkcji.

 

Zaczną więc Synowie Izraela

szemrać przeciw Mojżeszowi

mówiąc: «Daj nam wody do picia!» /Wj 17,2/.

Wystawiając w ten sposób na próbę

samego Boga Jahwe, mówili:

«Czy po to wyprowadziłeś nas z Egiptu,

aby nas, nasze dzieci i nasze bydło

wydać na śmierć z pragnienia?» /Wj 17,3/.

 

Po raz kolejny jednak Pan Bóg

nie zostawia swego ludu w potrzebie.

Podobnie jak karmi go

manną z nieba i przepiórkami «na pustyni Sin,

pomiędzy Elim a Synajem» /Wj 16,1/,

tak również teraz wyprowadza cudownie wodę

ze skały, którą nazywa «Horebem»,

a miejsce to «Massa i Meriba» /Wj 17,6.7/.

 

«Massa» - to kuszenie, a «Meriba» - kłótnia,

gdyż w miejscu tym – wyjaśnia autor natchniony –

«kłócili się Izraelici i Pana wystawiali na próbę,

mówiąc: „Czy Pan jest rzeczywiście wśród nas,

czy też nie?» /Wj 17,7/, dlatego odtąd

przypominać sobie będą w Psalmie 95:

«Niech nie twardnieją wasze serca jak w Meriba,

jak na pustyni w dniu kuszenia – w dniu Massa,

gdzie Mnie kusili wasi ojcowie,

doświadczali Mnie, choć widzieli moje dzieła» /Ps 95,8-9/.

 

Inaczej wygląda sytuacja

opisana we fragmencie dzisiejszej Ewangelii:

na pograniczu Judei i Samarii, pomiędzy górą Gerizim

– symbolu Bożego błogosławieństwa,

gdyż do dziś okryte jest szatą zieleni,

a górą Ebal – symbolu przekleństwa,

widzianego w skalistych,

niedostępnych dla wędrowców szczytach.

 

Znajduje się tam w czasach Jezusa

samarytańskie miasteczko Sychar,

do którego przybywa

wraz ze swoimi uczniami On sam

«w pobliże pola, które Jakub dał

synowi swemu Józefowi» /4,5/,

wcześniej «zdobywszy je na Amorytach

swoim mieczem i łukiem» /Rdz 48,22/.

 

«Było tam źródło Jakuba» /4,6/,

czytamy w dzisiejszej Ewangelii,

przy którym usiadł Jezus

«zmęczony drogą…, około szóstej godziny» /4,6/,

czyli w samo południe,

gdy słońce pali najbardziej

i wędrowcom - przemierzającym

te pustynne ostańce - doskwiera pragnienie.

 

Usiadł Jezus przy studni,

która dzisiaj nie przypomina tamtej,

gdyż jest ukryta głęboko pod ziemią,

w podziemnej grekokatolickiej kaplicy,

do której prowadzi drabina.

Posługujący w niej kapłan

częstuje przybyszów czystą, źródlaną wodą

zaczerpniętą wiadrem na długim łańcuchu.

 

W lecie jest ona zimna,

łatwiej więc gasi pragnienie

zdrożonych podróżą pielgrzymów,

na trasie  których znajdzie się także studnia jakubowa.

Inaczej jest zimą - jej ciepłota

zapewnia pijącym ją podróżnikom

przyjemność spożywania

i nie naraża ich gardła na przeziębienie.

 

W czasach Jezusa nie było tam kapłana,

ani czerpaka, który mógłby posłużyć

do zaczerpnięcia wody zdrożonemu wędrowcy,

dlatego usiadł On «przy źródle» /4,6/,

lecz «nie miał czerpaka, a studnia była głęboka» /4,11/,

o czym nie zapomni przypomnieć Jezusowi Samarytanka,

która przyszła tam w tym momencie,

«aby zaczerpnąć wody» /4,7/.

 

Jezus poprosi ją o wodę, mówiąc do niej: «Daj mi pić!» /4,7/,

gdyż nie było z Nim nikogo, ponieważ «Jego uczniowie

udali się wcześniej do miasta, by zakupić żywności» /4,8/.

Na tę prośbę Samarytanka nie omieszka

upomnieć Mistrza z Nazaretu: «Jakże Ty, będąc Żydem,

prosisz mnie, Samarytankę, [bym Ci dała] się napić?

– wszak Żydzi i Samarytanie unikają się nawzajem» /4,8/

- wymijająco tłumaczy autor natchniony.

 

W rzeczywistości sprawiły to waśnie wyznaniowe

o czystość kultu religijnego przesiedlanych

przez obce mocarstwa Asyryjskie

w różnych okresach historii Izraela nacji

zamieszkujących teren obecnej Samarii i Judei.

Podczas gdy Judejczycy po powrocie z niewoli babilońskiej

próbowali odbudować kult religijny na zrębach

świątyni jerozolimskiej, Samaria wiązała go z górą Gerizim.

 

Jezus nie podejmuje z kobietą dyskursu politycznego,

jak uczyniłoby wielu Jemu i nam współczesnych,

ale zwraca jej uwagę na wartość «daru Bożego»,

którym dysponuje On sam, proszący ją o łyk wody,

by mogła poprosić Go o dar «wody żywej» /por. 4,10/,

którym jest nie tyle gasząca pragnienie woda źródlana,

ale Duch Święty – dający przyjmującym Go życie wiary

i zbawienie w Królestwie wiecznego życia.

 

Pomijając dalszy tok dialogu Jezusa z Samarytanką

zwracamy uwagę na słowa Chrystusa

mówiące właśnie o tym aspekcie ludzkiego życia:

«Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął.

Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam,

nie będzie pragnął na wieki, lecz woda,

którą Ja mu dam, stanie się w nim

źródłem tryskającym ku życiu wiecznemu» /4,13-14/.

 

Wartość Bożego daru, o którym mówi Jezus,

przewyższa jakiekolwiek wyobrażenia kobiety,

dlatego by zaspokoić swoje ludzkie pragnienia

poprosi Mistrza z Nazaretu o dar «wody żywej»:

«Panie, daj mi tej wody, abym już nie pragnęła

i nie przychodziła czerpać» /4,15/ ze studni Jakuba,

z której – jak wcześniej powie - «pił on sam,

jego synowie i jego bydło» /4,12/.

 

Ktoś powiedział, tłumacząc zachowanie kobiety,

że owego dnia przy studni jakubowej

spotkały się dwie osoby spragnione:

Samarytanka – pragnąca wody dającej życie

i Jezus – pragnący jej wiary, dającej życie wieczne.

Dziś jest tak samo – my pragniemy wody,

a On pragnie naszej wiary… i może zaspokoić nasze pragnienie, ale czy my chcemy zaspokoić pragnienie Chrystusa?

 

Tak poucza swoich adresatów w Rzymie Św. Paweł Apostoł,

pisząc do nich swój list pod koniec trzeciej podróży misyjnej

prawdopodobnie w Koryncie, w latach 57-58 po Chrystusie,

celem uświadomienia im prawdy zasadniczej

- dotyczącej «usprawiedliwienia przez wiarę

w Jezusa Chrystusa, dzięki któremu uzyskaliśmy przez wiarę

dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się

nadzieją chwały Bożej, która zawieść nie może» /Rz 5,1-2.5/.

 

Nadzieja ta dotyczy życia wiecznego w «miłości Bożej,

rozlanej w naszych sercach przez Ducha Świętego,

który został nam dany» /Rz 5,5/ jako skutek śmierci

Chrystusa, naszego Pana, który «umarł za nas,

gdyśmy byli jeszcze grzesznikami», podczas gdy

«za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć

tylko z największą trudnością» i odwagą,

tak samo jak «za człowieka życzliwego» /Rz 5,7-8/.

 

Samarytanka przekona się do Chrystusa wtedy,

gdy objawi prawdę o jej sytuacji życiowej,

iż mając wcześniej pięciu mężów żyje obecnie z tym,

który nie jest jej mężem, lecz konkubentem /por. 4,17-18/,

czym uświadomi jej swoje prorockie zdolności.

Powie do Niego: «Panie, widzę, że jesteś prorokiem» /4,19/,

a następnie podejmie z Nim dialog religijny o miejsce kultu,

którym dla niej jest góra Gerizim, a nie Jerozolima /por. 4,20/.

 

Chrystusowi jednak nie chodzi o ziemskie miejsce kultu,

które tak w pierwszym jak i w drugim przypadku

ulegnie zniszczeniu i zagładzie, czego dowód znajdziemy

dziś na górze Gerizim i przy murze płaczu w Jerozolimie,

lecz o prawdziwych czcicieli Boga, którzy

«będą oddawać [Jemu] część w Duchu i prawdzie» /4,23/.

Takich czcicieli chce mieć Ojciec Bóg, który «jest duchem,

trzeba więc oddawać Mu cześć w duchu i prawdzie» /4,24/.

 

Chciejmy więc w tym szczególnym czasie naszego życia

pragnąć dla siebie, naszych bliskich, przyjaciół i znajomych,

a nawet dla całego Bożego świata takich darów duchowych,

aby stawały się one w nas źródłem nowego życia

w Jezusie Chrystusie, naszym Panu i Zbawicielu,

który prowadzi nas pewną drogą do wiecznego zbawienia,

jak pozostałych mieszkańców miasteczka Sychar,

którzy uwierzyli, dzięki temu co «usłyszeli na własne uszy» /4,42/.

 

 

 

 

Pierwsza Niedziela Wielkiego Postu w Roku A

 

TRZY POKUSY

 

W Środę Popielcową

kapłan posypał nam głowę popiołem

na znak naszego umartwienia

i w duchu solidarności

z naszym Panem – Chrystusem,

którego – jak słyszymy w dzisiejszej Ewangelii –

«Duch wyprowadził na pustynię,

aby był kuszony przez diabła» /Mt 4,1/,

który przystąpił do Niego,

«gdy przepościł czterdzieści dni

i czterdzieści nocy» /Mt 4,3/.

 

Przyszedł z nad Jordanu,

gdzie przyjął Chrzest od Jana

i namaszczenie Duchem Świętym

przez swego Ojca z nieba,

teraz na pustyni

jest «kuszony przez diabła»,

który zna ludzkie słabości:

pożądliwość ciała i oczu

oraz pychę tego żywota.

 

W trzy te pokusy

chce szatan uwikłać Chrystusa

dowodząc Jego ludzką słabość

i ziemskie ograniczenie.

Gdy więc po czterdziestodniowym poście

odczuje głód – pożądliwość ciała –

i będzie pragnął pożywienia

każe Mu kusiciel

zamienić kamień w chleb,

lecz bezskutecznie nalega,

gdyż zdaniem Mistrza:

«nie samym chlebem żyje człowiek,

lecz każdym słowem,

które pochodzi z ust Bożych» /Mt 4,4/.

 

Tak jednak żyje

świat nam współczesny

szukając łatwych podniet

i zaspokojenia przyziemnych pragnień,

bez wiary w Boga

i nadziei na niebo,

pohańbiony w błocie ludzkich grzechów,

bezwstydny w swoich wyborach

i orzeczeniach oświeconych swoich Panów,

którzy za «chleb»

gotowi uznać nawet «kamień».

 

Daleka jest współczesnemu człowiekowi

propozycja Boga,

by nie tu na ziemi

szukał prawdziwego pokarmu

i zaspokojenia swoich podstawowych pragnień,

gdyż jego serce

ciągle będzie pragnąć

nienasycone doczesnym pokarmem

i niezaspokojone nigdy

w swoich ziemskich nadziejach.

 

W takim rozumieniu

ukazuje się nam

druga pokusa mistrza podstępu:

pycha tego żywota,

gdy każe Chrystusowi

wystawić Boga na próbę

w chwili desperackiego skoku

z narożnika świątyni,

bowiem ma zapewnienie

o asystencji aniołów,

którzy mają strzec Syna Bożego

i nosić Go na rękach,

aby nie uraził nogi o kamień /por. Mt 4,6/.

 

Ilu desperatów

skaczących w rozpaczy

w pustkę istnienia

świat już pogrzebał,

bo uwierzyli jemu,

a nie Bogu i Jego miłości.

 

Iluż jeszcze stoi

na narożnikach współczesnych bożnic,

które mamią

swoich wiernych wyznawców

pychą tego żywota…

Tymczasem Chrystus mówi

nam wszystkim,

podobnie jak szatanowi:

«Nie będziesz wystawiał na próbę

Pana, Boga swego» /Mt 4,7/.

 

Niestety szatan

nie chce słyszeć nauki Chrystusa,

dlatego zabiera Go

«na bardzo wysoką górę»,

by z jej wysokości

«pokazać Mu

wszystkie królestwa świata

oraz ich przepych» /Mt 4,8/,

by na nie spojrzał pożądliwym okiem

i w zamian oddał mu pokłon.

Tymczasem mówi Pismo:

«Panu Bogu swemu będziesz oddawał pokłon

i Jemu samemu służyć będziesz» /Mt 4,10/.

 

Jak się ma do tej Bożej nauki

tęsknota za miliardami Euro

z Europy, która mami świat

swoimi bogactwami

sama pogrążając się w kryzysie

i w niedostatku

coraz większej grupy swoich obywateli

pozostawionych w skrajnej biedzie

i bez nadziei

na lepsze jutro.

 

Niestety ulegamy tej ułudzie

poddając nasze wolności

pod panowanie nieprawości

zła tego świata

i jego niegodziwości

bez świadomości

jego deprawujących skutków

dla przyszłych pokoleń

i w niepamięci celu

ofiary naszych ojców.

 

Na początku tegorocznego Wielkiego Postu

stańmy w prawdzie naszych sumień

nie przed księciem tego świata,

mamiącym nas swoimi obietnicami,

ale przed naszym Panem

Jezusem Chrystusem,

który sam będąc pełen Ducha Świętego,

jedynie może nas w tym samym Duchu

zaprowadzić do Domu Ojca

i przygotować nam miejsce.

 

 

Rozważanie na VII Niedzielę Zwykłą w Roku A

 

MIŁOŚĆ NIEPRZYJACIÓŁ

 

Wciąż w oczach stają nam

zabici z kijowskiego majdanu

w liczbie: „siedemdziesiąt siedem”.

Cyfra «siedem» w tradycji biblijnej

znaczy: «nieskończoność»,

bo nieskończona jest liczba tych,

których ta śmierć dotknęła:

na Ukrainie, w Polsce i na świecie.

 

Ktoś pociągnął za spust karabinu

i strzelał do ludzi, jak do kaczek,

nie ze śrutówki, lecz z kałasznikowa

i to ostrą amunicją, jakby w obłędzie.

Inny w tłumie ludzi wybierał cele,

długo mierzył zanim oddał strzał:

w głowę lub prosto w serce.

Taki nie miał litości.

 

Gdy więc wreszcie odparto kolejny atak bierkutu

i ucichły strzały najemnych snajperów

oczom żywych ukazał się ten straszny obraz:

majdan zasłany ciałami zabitych zdradziecko

i tysiącem rannych wołających o pomoc

tych, co jeszcze cudem ocaleni

byli w stanie nie tylko odeprzeć atak,

lecz również pozbierać z placu rannych.

 

Jakie uczucia targały ich rozkrwawione serca,

jakie myśli przebiegały przez gorące umysły,

jakie emocje zalewały potem czoło,

chwytały za gardło zastygłe w rozpaczy,

targały konwulsjami całe ciało,

by w ten sposób wyrazić własną złość

i ślepą nienawiść do tych, co strzelali,

do braci, jak się strzela do wroga na wojnie.

 

W kontekście tych świeżych wydarzeń

czytamy dzisiaj

- w siódmą niedzielę zwykłą w roku A –

Ewangelię o miłości nieprzyjaciół

i bezwiednie pytamy, jak miłować

tych, co podnieśli rękę na własny naród,

co wydali rozkaz ostrzału bezbronnego tłumu

i tych, którym nawet ręka nie zadrżała,

gdy mierzyli ze sztucera do nieuzbrojonego brata.

 

Wszak już starożytna Księga Kapłańska

przypisuje samemu Bogu objawienie

prawa odwetu na prześladowcach,

nastających na życie drugiego człowieka.

Winni być ukarani taką samą miarą:

«Złamanie za złamanie, oko za oko, ząb za ząb» /Kpł 24,20/,

stąd słowa Chrystusa: «Słyszeliście, że powiedziano…,

a Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu…» /Mt 5,38n/.

 

Mogłoby się nam wydawać, że rady naszego Mistrza

nie są z tego świata owładniętego nienawiścią

i hołdującego własnym żądzom, w tym pysze tego życia,

która za nic ma niezbywalne prawo każdego do istnienia

w prawdzie i miłości, a jedynie ceni sobie własne prawo

do stanowienia o «być, lub nie być» drugiego człowieka,

tym samym czyniąc siebie «Panem życia i śmierci»,

kategoria zarezerwowana jedynie dla samego Boga.

 

Tymczasem jednak ta sama Księga Kapłańska,

którą we fragmencie czyta nam dzisiaj Kościół

w pierwszym czytaniu niedzielnej liturgii słowa,

wzywa nas do naśladowania Pana Boga

w świętości życia ceniącego sobie dobro bliźniego,

w kontraście do tego, co «żywi w sercu nienawiść do brata…

i urazy do synów swego ludu, szukając pomsty…,

aby nie zaciągnął winy z jego powodu» /por. Kpł 19,1-2.17-18/.

 

Mamy więc to piękne przykazanie miłości bliźniego

w relacji do siebie samego, gdyż nikt – o zdrowych zmysłach –

nie chce zła dla siebie, lecz jedynie dobro.

Tak nas uczy Bóg w objawieniu Starego Testamentu,

a Chrystus, nasz Pan dalej uzupełnia praktycznymi radami:

«jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nastaw mu i drugi.

Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę,

odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków,

idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi i [nie odmawiaj]» /Mt 5,39-42/.

 

Nauczyciel z Nazaretu idzie jeszcze dalej,

mówiąc nam o przykazaniu miłości nieprzyjaciół:

«Słyszeliście, że powiedziano:

„Będziesz miłował swego bliźniego”,

a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził.

A Ja wam powiadam: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół

i módlcie się za tych, którzy was prześladują;

tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie”» /Mt 5,43-45/.

 

Zasłużyć sobie na synostwo Boże można więc jedynie

przez taką samą miłość, jaką On – Bóg darzy nas grzeszników

i odpowiednie do Jego sposobu życia postępowanie,

«ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi

nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz

na sprawiedliwych i niesprawiedliwych» /Mt 5,45/.

Tylko w ten sposób będziemy mogli naśladować

«doskonałość i świętość Ojca naszego Niebieskiego» /Mt 5,48/.

 

Na tym też polega prawdziwa mądrość uczniów Chrystusa,

którzy – zdaniem Apostoła Narodów – już przez Chrzest

stali się «świątynią Boga» zamieszkaną przez Ducha Świętego…

Świątynia Boga [zaś] jest święta, a my nią jesteśmy» /1Kor 3,16-17/.

By jednak mogli oni zdobyć prawdziwą mądrość Bożą,

muszą stać się w oczach tego świata głupimi.

«Mądrość tego świata bowiem jest głupstwem u Boga…

i próżne są zamysły mędrców…» /1Kor 3,18-20/.

 

Stąd cieszy nas fakt, że na ukraińskim majdanie

górę wzięły: miłość nieprzyjaciół nad nienawiścią,

rozsądek nad emocjami i kalkulacja czynionego dobra

nad spiralą samonakręcającego się zła,

które – jak już nieraz w historii bywało –

pochłania własne dzieci, a ich zdobycze

obraca w klęskę i nieutulony smutek,

dlatego zawsze: «Nie daj się zwyciężyć złu,

ale zło dobrem zwyciężaj» /Rz 12,21/Amen.

 

Rozważanie na V Niedzielę Zwykła w Roku A

 

SÓL ZIEMI - ŚWIATŁO ŚWIATA

 

Pośród licznych minerałów ziemi,

Halit - z gr.  "halos lithos" - słony kamień

oznacza sól kamienną,

której wartość jest nie do przecenienia,

jako przyprawa kuchenna

i także jako związek mineralny,

bez którego nie istniałby nasz organizm.

 

Jako ważny składnik naszej diety

spełnia on funkcję budulcową

dla tkanek zębów, kości, skóry i włosów

i reguluje wiele procesów zachodzących

w naszych komórkach.

 

Jak widzimy z przykładu dzisiejszej Ewangelii

wartość tego minerału dobrze znana jest Chrystusowi,

który jego znaczenie przypisuje swoim uczniom,

nazywając ich - "solą ziemi",

gdy jednak "utraci ona swój smak,

czym będziemy mogli ją posolić" /Mt 5,13/,

spyta ich nieco skonfundowanych tym określeniem.

 

Zaraz też odpowie sobie sam:

"Na nic się już nie przyda,

chyba tylko na wyrzucenie

i podeptanie przez ludzi" /Mt 5,13/.

 

W kontekście tych pytań

Mistrza z Nazaretu

nie unikniemy

odpowiedzi zasadniczych,

dotyczących tzw. opcji fundamentalnej

naszego życia materialnego i duchowego.

 

Chodzi o wybór podstawowy

dla naszego życia tu i teraz,

oraz dla powołania

w perspektywie przeszłości

i także przyszłości,

która będzie celem

 

naszej obecnej misji.

 

Stajemy więc dzisiaj wobec Pana Życia,

jako minerały, które należy przetworzyć

w żywym organizmie Kościoła

w drogocenny materiał odżywczy

dla wszystkich Jego członków

i budulec niezbędny

przy wznoszeniu

duchowej świątyni

Mistycznego Ciała Chrystusowego.

 

My wszyscy jako uczniowie Pańscy

jesteśmy "Solą ziemi",

dla celów duchowego udoskonalenia

naszych braci i sióstr

we wspólnocie jednego Kościoła,

którego gmach wznoszą przez wieki

pokolenia uczniów Chrystusowych.

 

Jesteśmy też "Światłem świata",

które zapala się nie po to,

by "umieścić je pod korcem,

ale na świeczniku,

aby święciło wszystkim,

którzy są w domu /Mt 5,14.15/.

 

Naszym "domem" jest ten świat,

w którym żyjemy i dla niego

mamy być użytecznymi lampami,

zdolnymi oświecić

wszystkie jego ciemności

i sprawić, że pójdą za nami

jak za Chrystusem

nowe zastępy Jego uczniów.

 

Tym,  co wyróżnia

uczniów Pańskich

są "dobre uczynki" /Mt 5,16/

odnoszące się w swoich celach,

tak do ciała, jak też duszy.

 

"... jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu

i nakarmisz duszę przygnębioną,

wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach,

a twoja ciemność stanie się południem" /Iz 58,10/.

 

Przykład takiego życia

pośród braci Koryntian

daje nam współczesnym

Św. Paweł - Apostoł Narodów,

głosząc "świadectwo Boże"

nie słowem i mądrością,

ale przykładem własnego życia

na wzór "Jezusa Chrystusa,

i to ukrzyżowanego...

w słabości i w bojaźni,

i z wielkim drżeniem" /1Kor 2,2-3/.

 

Mówi do sobie współczesnych:

"A mowa moja i moje głoszenie nauki

nie miały nic z uwodzących

przekonywaniem słów mądrości,

lecz były ukazywaniem ducha i mocy,

aby wiara wasza opierała się

nie na mądrości ludzkiej,

lecz na mocy Bożej" /1Kor 2,4-5/.

 

Niechby i światło naszego życia

tak właśnie jaśniało przed ludźmi

przyozdobione koroną miłosiernych uczynków

tak co do ciała, jako i ducha,

do czego wzywa nas dzisiaj Pan

w przekazanych nam przez Proroka Izajasza słowach

podobnie jak w tych z Góry Synaj i Góry Błogosławieństw,

aby z wielką radością i miłością

"chwalili Ojca,  który jest w niebie" /Mt 5,16/. Amen.

 

 

 

Święto Chrztu Pańskiego Rok A

 

SYN BOŻY - GODZIEN CHRZTU

 

Święto Chrztu Pańskiego w całym roku liturgicznym

stanowi koniec okresu związanego z Bożym Narodzeniem,

ale to nie koniec Epifanii Chrystusa, który będąc dzieckiem

wzrasta w Nazarecie «w mądrości, w latach i w łasce

u Boga i ludzi» /por. Łk 2,52/, co się tłumaczy tym,

że czyni postępy zdobywając doświadczenia życiowe

i zyskując coraz większe upodobanie u Boga,

swego Niebieskiego Ojca.

 

Nie oznacza to jednak wcale,

jakoby pierwotne upodobanie Boże do Jezusa

było tak ilościowo, jak również jakościowo mniejsze od tego,

opisanego na kartach dzisiejszej Ewangelii.

Stanowi ono Konstans Miłości Bożej,

zdolnej do najwyższych, wręcz heroicznych poświęceń,

wyrażających się w posłaniu nam – ludziom

«Syna swego Jednorodzonego…, aby każdy, kto w Niego wierzy,

nie zginął, ale miał życie wieczne» /J 3,16/

- jak się wypowie Jezus – w Ewangelii Św. Jana –

tłumacząc Nikodemowi łaskę chrztu świętego.

 

Mateuszowa wersja Ewangelii, którą Kościół nam dzisiaj czyta,

w Święto Chrztu Pańskiego w Roku A,

koncentruje naszą uwagę na osobie Jezusa,

który przyjmuje janowy chrzest nawrócenia

podobnie, jak czyni w tym samym czasie

«cały lud» izraelski, poszukujący odpowiedzi

na pytanie o sens życia we własnym stanie

i w pełnionych codziennie czynnościach,

będących pochodną życiowego ich powołania

lub – jak to często w życiu bywa –

jedynie podjętych na skutek takich, czy innych

relacji społecznych i życiowych postaw /por. Łk 2,10-14/.

 

Nawet faryzeusze i saduceusze przychodzą do Jana,

aby przyjąć chrzest, mając nadzieję,

że w ten sposób uda im się «uciec

przed nadchodzącym gniewem» /Mt 3,7/.

Ten ich poucza, aby nie myśleli, że «Abrahama mają za ojca»

i dlatego unikną zasłużonej kary, gdyż nawet «z kamieni

może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi» /Mt 3,9/.

 

Kara zaś jest ta sama dla wszystkich, co nie słuchają Boga –

to zagłada «w ogniu» nieugaszonym,

gdyż – jak mówi Św. Jan Chrzciciel –

«już siekiera jest przyłożona do korzenia drzew.

Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu,

zostanie wycięte i wrzucone w ogień» /Mt 3,10/.

 

Tymczasem na świat przyszedł już Mesyjasz, Pomazaniec Boży,

który – jak się wyrazi Jan – «idzie za nim i jest większy od niego»

do tego stopnia, że ten «nie jest godzien

nosić Mu sandałów» /Mt 3,11/.

On przychodzi «chrzcić Duchem Świętym i ogniem,

a wiejadłem, [które dzierży w dłoni], oczyści swój omłot:

pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali

w ogniu nieugaszonym» /Mt 3,11-12/.

 

W takim kontekście zdarzeń, które poprzedzają wydarzenia

z dzisiejszej Ewangelii, przychodzi Jezus do Jana

z Galilei nad Jordan do Jardenit – jak chce tradycja –

«by przyjąć chrzest od niego» /Mt 3,13/.

Tymczasem Jan widząc przed sobą Jezusa

wzbrania się udzielić Mu chrztu, gdyż jak mówi:

«To on sam potrzebuje chrztu od Pana swego» /Mt 3,14/,

ale Jezus z naciskiem mówi do niego:

«Ustąp teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko,

co jest sprawiedliwe» /Mt 3,15/.

 

Nie chodzi tutaj jednak o sprawiedliwość Starego Przymierza,

z której chlubią się faryzeusze i uczeni w Prawie,

ale o Bożą sprawiedliwość, przez którą Mistrz z Nazaretu

pragnie wypełnić i udoskonalić sprawiedliwość Starego Prawa.

W tej sprawiedliwości - jak w wodach chrzcielnych Jordanu –

On sam obmywa nas przyjmujących Chrzest

i kroczących Jego drogami ku wiecznemu zbawieniu.

 

Staje się to możliwe dzięki uświęceniu

wszelkiej wody na ziemi, gdy w nią wstąpił sam Bóg

w Jezusie «swoim umiłowanym Synu» /Mt 3,17/.

To dlatego często zdarza się nam,

że dla odnowienia naszego Przymierza z Bogiem

ponawiamy obmycie wodą, tak w niedzielnej Eucharystii,

jak również w chwilach szczególnego zjednoczenia z Bogiem. Amen.

 

 

Uroczystość Objawienia Pańskiego w Rok A

 

POKŁON MĘDRCÓW ZE WSCHODU

 

Uroczystość Objawienia Pańskiego

każdego roku liturgicznego

posługuje się tym samym tekstem

Ewangelii według Św. Mateusza,

w której - jedynie - znajduje się opis

pokłonu Mędrców z dalekiego Wschodu.

Tradycja zachodnia mówi, że było ich trzech,

może dlatego, że tylko trzy dary złożyli

Nowonarodzonemu Dziecięciu Bożemu:

«złoto, kadzidło i mirrę» /Mt 2,11/,

Tradycja wschodnia wylicza ich dwunastu

nawiązując do liczby pokoleń Izraela.

 

Ich imiona: Kacper, Melchior i Baltazar

mają swoje wyjaśnienie w sentencji:

«Christus mansionem benedicat» -

co się tłumaczy na język polski:

«Chryste, błogosław to domostwo» –

słów tych używał kapłan

podczas wizyty kolędowej

pisząc na drzwiach jej pierwsze litery,

z dodaniem cyfry obecnego roku kalendarzowego,

co miało przymnożyć goszczącym go gospodarzom

wszelkich łask Bożych.

 

Nasi Trzej Magowie, to ludzie wykształceni,

zapewne astrolodzy poszukujący w układzie gwiazd oraz planet

wyroków nieba, które dla ludzi na ziemi

mają szczególne znaczenie prorocze,

wieszczące im długie życie, zdrowie i szczęście,

a nawet błogosławieństwo,

czasem jednak przestrzegające

przed nadchodzącym gniewem niebios

niosącym wróżbę niepowodzenia tym,

którzy słuchać nie chcą nieba.

 

Tym razem wypatrując jak co dzień

podobnego układu astrologicznego

ujrzeli  na niebie świecącą

z niezwykłą jasnością gwiazdę,

która – ich zdaniem – zabłysła na niebie

nie tak sobie zwyczajnie

jak może miliardy innych gwiazd i planet,

ale nadzwyczajne obwieszczając zdarzenie –

przyjście na świat Syna Człowieczego,

który będąc Bogiem stał się człowiekiem,

a nawet Królem.

 

Nieświadomi jeszcze wtedy tego zdarzenia

będą szukać - idąc śladem gwiazdy –

«nowo narodzonego Króla żydowskiego» /Mt 2,2/,

na dworze króla Heroda w Jerozolimie,

panicznie bojącego się utracić władzę.

Ten – na prośbę równych swemu stanowi Trzech Króli –

zbierze w swoim pałacu radę złożoną

z «arcykapłanów i uczonych ludu» /Mt 2,4/,

aby ich zapytać o miejsce narodzin

oczekiwanego przez Izrael Mesjasza.

 

Ci zaś wskażą na Betlejem judzkie,

położone osiem kilometrów na południe od stolicy,

ponieważ tam przyszedł na świat król Dawid,

któremu sam Bóg obiecał wieczne panowanie,

realizujące się w obietnicach mesjańskich

u proroka Micheasza wieszczącego nowinę:

«A ty, Betlejem Efrata,

najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich!

Z ciebie wyjdzie dla mnie Ten,

który będzie władał w Izraelu,

A pochodzenie Jego od początku,

od dni wieczności» /Mi 5,1/.

 

Prorocza wizja Micheasza zakłada nie tylko

królewskie prerogatywy przyszłego króla,

lecz głosi również odwieczne Jego pochodzenie,

jakby nie podlegał przemijaniu czasu,

co daje nam podstawy do mówienia o Jego boskości,

gdyż – jak to wyznajemy w Credo –

«Wierzę… w jednego Pana Jezusa Chrystusa,

Syna Bożego Jednorodzonego,

który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami.

Bóg z Boga, Światłość ze Światłości,

Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego.

Zrodzony a nie stworzony, współistotny Ojcu».

 

Nic więc dziwnego w tym,

że Mędrcy przybyli aż z dalekiego Wschodu,

by «oddać Temu Jednorodzonemu Synowi Boga pokłon»  /por. Mt 2,2/,

przemierzając – być może przez dwa lata –

pustynne i górzyste obszary

trzech kontynentów: Azji, Afryki i Europy –

o czym więcej nam powie Czcigodny Beda w dziele:

«In Matthaei evangelium expositio»,

nazywając Magów potomkami trzech synów Adama:

Sema, Chama i Jafeta.

 

Nie tracąc czasu na zbędne dociekania

Magowie udają się do Betlejem,

za wskazaniem króla Heroda,

który sam chce poznać miejsce narodzin

oznaczonego Gwiazdą Betlejemską Króla żydowskiego.

Czyni tak jednak nie ze względu

na swoją pobożność i religijność,

by samemu mógł pokłonić się Zbawcy,

ale z zazdrości o urząd królewski,

którego mógłby być pozbawiony

przez nowego Władcę Izraela.

 

Swoje prawdziwe intencje ujawni wtedy,

gdy «pośle oprawców do Betlejem i tamtejszej okolicy

celem pozbawienia życia wszystkich chłopców

w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu,

o którym dowiedział się od Mędrców» /Mt 2,16/.

Tym bestialskim uczynkiem

doprowadzenia do śmierci niewinnych dzieci

wystawi sobie pomnik «mordercy niewiniątek»

uosabiający wszystkich tych, którzy w swoim życiu

dopuszczają się praktyk pro-aborcyjnych.

 

Tymczasem Mędrcy - za wskazaniem gwiazdy,

«którą widzieli na Wschodzie» /Mt 2,9/ -

odnajdą «miejsce, gdzie było Dziecię…,

wejdą do domu, a upadłszy na twarz

oddadzą Mu pokłon» /Mt 2,9.11/

i złożą «swoje skarby: złoto, kadzidło i mirrę»,

tym proroczym gestem zapowiadając:

poprzez «złoto» królewskie wyniesienie Dziecięcia,

poprzez «kadzidło» - Jego kapłańskie funkcje i zbawcze prerogatywy,

a «mirrą» wieszcząc Jego śmierć

i zachowanie Jego Ciała «od skażenia» /por. Ps 16(15),10; Dz 2,27/.

 

Po kontemplacji trwającej chwil wiele,

podczas której wylali całą swoją radość

z odnalezienia w małym Dziecięciu Pana i Króla swego

i gdy już opowiedzieli wszystko,

co im się przydarzyło w drodze,

gdy szukali potwierdzenia swoich badań

w rzeczywistości życia tego,

«we śnie otrzymali nakaz,

żeby nie wracali do Heroda,

dlatego inną drogą udadzą się

z powrotem do swego kraju» /Mt 2,12/.

 

Tym samym dają nam wciąż przykład,

jak mamy szukać i odnajdywać Boga,

nie tylko pośród gwiazd, które On sam stworzył

i podtrzymuje w istnieniu, ani jedynie w księgach,

które są opisem tego, co On zdziałał,

nawet nie wyłącznie pośród żywych ludzi,

którzy – jak Mędrcy ze Wschodu –

dzielą się z nami radością ze spotkania z Panem

i świadczą o Nim,

lecz także we własnych przeżyciach

i zadziwieniach nad Jego kołyską.

 

 

Wigilia Bożego Narodzenia

 

GENEALOGIA JEZUSA

 

Kościół na Uroczystość Bożego Narodzenia

we wszystkie lata roku liturgicznego

przygotowuje nam tekstów wiele

dla refleksji i duchowego rozważania.

Siądźmy więc do stołu Bożego słowa

i w zadziwieniu czytajmy wersety Ewangelii

danej nam od Pana, Jezusa Chrystusa

- zapowiedzianego na kartach Starego Testamentu - Mesjasza,

którego genealogię – we mszy św. w wieczór wigilijny –

wyprowadza Św. Mateusz aż od Abrahama.

 

To w niej ukazuje się naszym oczom

historia wielkiego narodu,

który zachowuje pamięć o swoich przodkach

z pokolenia na pokolenie;

potrafi nazwać i umiejscowić ich imiona

w historii poszczególnych osób

i w całej perspektywie zbawienia;

jest świadomy znaczenia obietnicy Boga

danej Abrahamowi na górze Moria,

że dzięki Bożemu błogosławieństwu

 jego «potomstwo będzie tak liczne jak gwiazdy na niebie

i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza» /Rdz 22,17/.

 

Wspominając pokolenie Jakuba i jego synów

wskazuje na czasy zbawienne dla Narodu Wybranego,

któremu sam Bóg przygotował schronienie w Egipcie

w osobie Józefa, uprowadzonego do kraju tego,

aby stał się jego wybawieniem w dniach wielkiej suszy,

a później w historii Mojżesza i za jego przyczyną,

aby otrzymał wolność z jarzma niewoli,

został wyprowadzony na pustynię

i na górze Synaj otrzymał od samego Boga

tablice przymierza tego,

jak mają postępować żyjąc dalej w Kraju Obietnicy

– Ziemi Obiecanej Abrahamowi i jego potomstwu.

 

Historia czasów króla Dawida i jego potomstwa,

to czasy królestwa ziemskiego,

które utwierdza sam Bóg –

zgodnie z obietnicą wypowiedzianą najpierw

przez umierającego Jakuba,

że «nie zostanie odjęte berło od Judy,

ani laska pasterska spośród jego kolan,

aż przyjdzie ten, do którego ono należy

i zdobędzie posłuch u narodów» /Rdz 49,10/,

a później daną Dawidowi,

że jego królestwo nie ulegnie zniszczeniu

– mimo ludzkiej słabości jego następców /por. 2Sm 7,12-16/.

 

W czasach ostatnich

– gdy przeminęły czterdzieści dwa pokolenia –

przychodzi wreszcie na świat Ten,

na którego czekają ludy całej ziemi

i wszystkich czasów przed Nim i po Nim,

aby dostąpić łaski zbawienia

od grzechów swoich /por. Mt 1,21/;

przychodzi Emmanuel – Bóg,

który już na zawsze zamieszka z nami

- poczęty w łonie Dziewicy

z Ducha Świętego i z Niej zrodzony /por. Iz 7,14/,

na potwierdzenie proroctw starotestamentowych

/por. Mt 1,22-23/.

 

Zbądź obawy Józefie, synu Abrahama,

synu Judy i synu Dawida,

bądź mężny, jak twoi przodkowie

słuchaj głosu Tego,

który już na pustyni przemawiał i pośród gór,

a teraz mówi do Ciebie w twoim śnie,

byś się nie lękał wziąć do siebie swojej Oblubienicy,

którąś już wcześniej – według tradycji swoich ojców – poślubił,

skąd więc myśl, aby Ją potajemnie oddalić? /por. Mt 1,19/.

Nie godzi się czynić tego ani Tobie, ani nikomu innemu!

 

Odwieczne Słowo Boże, zrodzone z Ojca i z Nim współistotne,

przyjmuje ludzkie ciało w nadzwyczajny sposób,

bo z Ducha Świętego, przez Ciebie Święty Józefie

będzie nazwane boskim imieniem Jezus,

które oznacza zbawcze dzieło Boże.

Czyż nie za wiele otrzymujesz władzy,

by samego Boga ująć w ludzkie słowa,

by Go określać ludzkim sposobem

i oznaczać Jego przeznaczenie,

wszak Tyś jest syn Człowieczy, a On jest Synem Bożym.

Bądź więc wierny misji swojej:

bądź Opiekunem rodziny Boga

i naszym Patronem na drogach życia tego.

 

Rozważanie na Czwartą Niedzielę Adwentu w Roku A

 

SEN JÓZEFA

 

«Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna…,

któremu nadasz imię Jezus» (Mt 1,21.23)

 

W czwartą niedzielę Adwentu w roku A

rozważamy fragment Ewangelii wg Św. Mateusza,

który jako jedyny z Synoptyków zanotował

wydarzenie Zwiastowania Pańskiego

w śnie Józefa, Męża Maryi.

 

Ewangelia opowiada o niezaprzeczalnym fakcie

narodzin Jezusa Chrystusa z Maryi Dziewicy,

która «znalazła się brzemienną

za sprawą Ducha Świętego…,

[już] po zaślubinach… z Józefem,

[jednak] wpierw nim zamieszkali razem» (Mt 1,18).

 

Wiadomość ta nie oznacza nic innego,

jak tylko cudowną okoliczność

przyjścia na świat Syna Bożego,

pod sercem Matki szczególnie wybranej

spośród niewiast całego świata

i przygotowanej przez niepokalane poczęcie.

 

Ten bowiem naturalny sposób wybrał Bóg

dla swego Jednorodzonego Syna,

aby przyszedł na świat w postaci człowieka

dla odkupienia całego ludzkiego rodzaju

i pojednania ze sobą całego Wszechświata

z jego ożywioną i nieożywioną materią.

 

Trzeba było jednak dla realizacji tego planu zbawienia

znaleźć dziecięciu Bożemu pełną ludzką rodzinę,

stąd wybór pada na Józefa, «człowieka sprawiedliwego» (Mt 1,19),

który nie chcąc Maryi, swej małżonki «narazić na zniesławienie,

zamierza oddalić Ją potajemnie» (Mt 1,19), gdyż w prawie Izraela

należało ukarać kobietę cudzołożną ukamieniowaniem (por. 8,1-11).

 

«Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie

i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie

Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to,

co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus,

On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”.

A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie

powiedziane przez proroka: „Oto Dziewica pocznie

i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel,

to znaczy ”Bóg z nami”» (Mt 1,20-23).

 

Posłaniec Boży rozwiewa obawy Józefa.

Teraz może On ze spokojem sumienia i z miłością

przyjąć ten wielki dar NIEBA dla wszechświata

i dla każdego człowieka, który był przed nim

i będzie jeszcze po nim, aż do skończenia świata

i odnowienia wszelkiego stworzenia w Bogu samym.

 

Bóg bowiem jest «Emmanuelem – Bogiem z nami» (Iz 7,14),

Synem Boga przedwiecznie z Niego zrodzonym

i Synem Człowieczym, poczętym w ludzkim ciele z niewiasty,

zrodzonym i wychowanym w ludzkiej rodzinie

Świętych rodziców, którzy dla dobra dziecka

poświęcają miłość własną oraz szczęście małżeńskie i rodzinne.

 

W ten sposób wypełniają odwieczny zamysł Boga

objawiony częściowo ludziom na kartach Pisma świętego,

w Prawodawstwie Mojżeszowym i u proroków.

Gdy więc Józef wybudził się z proroczego  snu

«uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański:

wziął swoją małżonkę do siebie…» (Mt 1,24).

 

Uczynił przeciwnie do Achaza, króla żydowskiego,

który na prośbę Boga, aby poprosił  o znak dla siebie,

w swojej ludzkiej fałszywej pokorze i naiwności

nie chce prosić, by nie wystawiać Boga na próbę.

Otrzyma on i cały dom Dawidowy jednak

znak Panny, która poczyna i rodzi Syna Bożego (por. Iz 7,10-14).

 

Podobnie w drugim dzisiejszym czytaniu

Listu do Rzymian Św. Paweł – Apostoł Narodów,

tłumacząc Rzymianom własne powołanie i wybór

dokonany na jego osobie przez Jezusa Chrystusa,

którego odtąd staje się sługą w głoszeniu Ewangelii –

«dobrej nowiny» o Synu Bożym «z rodu Dawida».

 

To On sam - będąc «według Ducha Świętości

pełnym mocy Synem Bożym» (Rz 1,4) -

daje «łaskę i urząd apostolski» - ten duchowy mandat -

wszystkim swoim uczniom i ich następcom, także nam,

«abyśmy ku chwale Jego imienia pozyskiwali wszystkich pogan

dla posłuszeństwa wierze» (por. Rz 1,5) i zbawienia naszego. Amen.

 

 

Rozważanie na Trzecią Niedzielę Adwentu w Roku A

 

RADOŚĆ EWANGELII

 

«Radujcie się zawsze w Panu, raz jeszcze powiadam:

radujcie się! Pan jest blisko (Flp 4,4.5).

 

Każdego roku w Antyfonie na trzecią niedzielę Adwentu

czytamy te pocieszające słowa z Listu do Filipian Św. Pawła.

Są one dla nas wszystkich źródłem pociechy i radości

z tego faktu, że nasz Pan i Zbawiciel przychodzi,

aby nas zbawić od wszelkiego złego i «jest już blisko».

 

Słowa te wyrażają całą prawdę o Ewangelii Chrystusa,

rodzącej nadzieję pośród smutków tego świata,

pogrążonego w grzechu pychy z powodu samouwielbienia,

w realizacji siebie poprzez szeroko rozumiany indywidualizm

w wybiórczej akceptacji tylko tego, co mu się podoba.

 

Wszystkie inne prawdy nie mają dla niego znaczenia,

gdyż wymagają akceptacji norm, które zdają się ograniczać

jego rozpasaną w samozadowoleniu wolność realizacji siebie

bez liczenia się z dobrem wspólnoty innych osób,

z którymi jest się, gdyż żyje się na tym samym świecie.

 

Co innego mówi nam dzisiaj namiestnik Chrystusa na ziemi,

Papież Franciszek w pierwszej swojej adhortacji:

«Radość Ewangelii napełnia serce oraz całe życie tych,

którzy spotykają się z Jezusem.

Ci, którzy pozwalają, żeby ich zbawił,

zostają wyzwoleni od grzechu, od smutku,

od wewnętrznej pustki, od izolacji.

Z Jezusem Chrystusem rodzi się zawsze i odradza radość»

(Evangelii Gaudium,  1).

 

Tak było w mesjańskich czasach Syna Człowieczego,

czego potwierdzenie znajdujemy w dzisiejszej Ewangelii.

Oto Wielki Prorok czasów ostatecznych Św. Jan Chrzciciel

przebywa w więzieniu zagrożony utratą życia,

dlatego szuka u samego Chrystusa odpowiedzi na pytanie:

«Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść,

czy też innego mamy oczekiwać?» (Mt 11,3).

Słyszał bowiem wiele o Jego czynach.

 

Jego uczniowie – posłani z tym pytaniem do Mistrza z Nazaretu –

nie otrzymają bezpośredniej odpowiedzi, lecz słowa,

które dobrze są im znane z proroctwa Izajasza, że:

«niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą,

trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą,

umarli zmartwychwstają, a ubogim głosi się Ewangelię»

(Mt 11,5; por. Iz 26,19; 35,5n; 61,1).

 

Ta prorocka zapowiedź czasów mesjańskich

potwierdza się w czynach Jezusa Chrystusa,

który nie przyszedł, by nas uwodzić pięknymi słowami,

retorycznymi wielkimi przemówieniami,

jak współcześni nam przywódcy państw i narodów,

lecz czynami, które znaczą o wiele więcej.

 

Słowa pouczają, czyny zaś pociągają do naśladowania

podobnego stylu życia, zasad, które uznaje naśladowany,

jego moralności, sposobu postępowania i myślenia,

wartościowania prawd, które są dla niego szczególnie cenne,

także tego wszystkiego, co składa się na tzw. światopogląd

we współczesnym tego słowa znaczeniu.

 

W kontekście tych rozważań warto spytać samego siebie,

jaki jest mój światopogląd – czyli ogląd rzeczy i spraw,

które są i dzieją się na świecie, wokół mnie i we mnie.

Czy bezkrytycznie idę za trendami i modami współczesności,

przyjmuję „pseudoprawdy” i „pseudowartości”

za busolę mego codziennego życia, bo tak mi wygodnie,

nic mnie to nie kosztuje, więcej nawet MI SMAKUJE!

 

Tymczasem w kontekście dzisiejszej Ewangelii

«błogosławiony jest ten, kto w [Boga] nie zwątpi» (Mt 11,6)

pośród pokus tego świata, jego kłamstw i zafałszowań,

jego zbytku i rozpasania, jego przestępstw i wykroczeń

przeciw odwiecznym prawom Boga

zapisanym w naturze człowieka

i objawionym mu w księgach świętych.

 

W takim kontekście nie dziwią słowa Jezusa o Janie Chrzcicielu

skierowane do współczesnych Mu słuchaczy

– świadków Jego Ewangelii życia:

«Coście wyszli obejrzeć na pustyni?

Trzcinę kołyszącą się na wietrze?

Ale coście wyszli zobaczyć?

Człowieka w miękkie szaty ubranego?

Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą.

Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć?

Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka…

[gdyż] miedzy narodzonymi z niewiast

nie powstał większy od Jana Chrzciciela» (Mt 11,7-9.11).

 

My współcześni podobnie szukamy sensacji

na pustyniach tego świata, pośród zgiełku ulic

w wielkich miastach i na skrzyżowaniach myśli,

które uciekają w pustkę naszego istnienia.

Tak jesteśmy sami – rozdarci nomadowie współczesności –

w rozpaczy, której nie ma końca.

 

Tymczasem jest nadzieja dla nas wraz z przyjściem na świat Boga,

ponieważ «najmniejszy [człowiek] [Jego] królestwie,

większy jest» od Proroka Adwentu - Św. Jana Chrzciciela,

gdyż on poprzedza Zbawiciela przygotowując Mu drogę

do naszych serc i dusz, które oczekują wyzwolenia

z małoduszności i zakompleksienia, by wejść na drogę życia,

którą dla każdego człowieka jest On, Jezus Chrystus:

«Droga, Prawda i Życie» (por. J 14,6).

 

Stąd to adwentowe zaproszenie Papieża Franciszka,

skierowane do każdego z nas w tym czasie zbawienia i łaski,

byśmy «niezależnie od miejsca i sytuacji -

w jakiej się znajdujemy – odnowili dzisiaj

swoje osobiste spotkanie z Jezusem Chrystusem,

albo przynajmniej podjęli decyzję

gotowości spotkania się z Nim,

szukania Go nieustannie każdego dnia» (Evangelii Gaudium,  3).

 

Wtedy będzie ta chwila i sposobność, aby na osobności

powiedzieć swojemu Panu i Zbawicielowi:

«Panie pozwoliłem się oszukać,

znalazłem tysiące sposobów, by uciec przed Twoją miłością,

ale jestem tu znowu, by odnowić moje przymierze z Tobą.

Potrzebuję Cię. Wybaw mnie ponownie, Panie,

weź mnie w swoje odkupieńcze ramiona» (Evangelii Gaudium,  3). Amen.

 

 

UROCZYSTOŚĆ NIEPOKALANEGO POCZĘCIA NMP

 

NIEPOKALANA

 

Świętujemy dzisiaj wraz z całym Kościołem

Uroczystości Niepokalanego Poczęcia Tej,

która w zbawczych wyrokach Bożych

została odwiecznie wybrana i przygotowana

na Matkę Syna Bożego – «Emmanuela» (por. Iz 7,14, Mt 1,23),

którego hebrajskie imię: «Jehoszua»

oznacza: «Jahwe jest zbawieniem».

 

Stajemy więc dziś w pokorze naszej wiary

wobec wielkiej tajemnicy zbawienia,

opisanej nam w Świętej Księdze

Bożego Objawienia, którą czytamy

w dzisiejszej liturgii Bożego słowa

wspominając pierwszych naszych rodziców

w sytuacji ich grzechu nieposłuszeństwa

wobec Bożego nakazu, by «nie jedli owoców

z drzewa poznania dobra i zła» (por. Rdz 2,17; 3,3.11).

 

Jakkolwiek tekst ten nie mówi nam nic

bezpośrednio o tajemnicy dnia dzisiejszego,

to jednak zapowiada - w słowach samego Boga

skierowanych do pierwszej niewiasty

imieniem Ewa w ogrodzie Eden -

pierwszą radosną nowinę o zbawieniu

dokonanym przez potomstwo drugiej Ewy,

Niewiasty tajemniczej, która jawi się oczom naszej wiary

pomiędzy wierszami tejże «Protoewangelii».

 

«Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę,

pomiędzy potomstwo twoje  a potomstwo jej:

ono ugodzi cię w głowę, a ty ugodzisz je w piętę» (Rdz 1,15).

Tak miały się wypełnić odwieczne wyroki Bożej Opatrzności,

która z wielkiego zła ludzkiego grzechu

wyrażonego nieposłuszeństwem pierwszych rodziców

wyprowadza wielkie dobro Bożej miłości

mającej na celu pojednanie całego świata i ludzkości

w odkupieńczym dziele Syna Bożego zrodzonego z niewiasty.

 

W źródłach tego duchowego odrodzenia

jako pierwsza została zanurzona właśnie ta Niewiasta,

mająca stać się – zgodnie z Bożym planem zbawienia –

Matką Jednorodzonego Syna Bożego,

«potomka niewiasty», który odwiecznie

«istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności,

aby na równi być z Bogiem, lecz [przychodząc na świat]

ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi,

stając się podobnym do ludzi [we wszystkim, oprócz grzechu] (Flp 2,6-7).

 

Z tego tytułu wypadało zatem, aby Matka Bożego Syna

była również bez grzechu poczęta – «Niepokalana» –

jak czytamy w bulli «Ineffabilis Deus» Papieża Piusa IX

z 8 grudnia 1854 roku ogłaszającej ten dogmat,

że «Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia

– mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmogącego Boga,

mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa,

Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana jako nietknięta

od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego»

(«Brevarium Fidei». ks. Ignacy Bokwa (red.), Poznań 2007, s. 240).

 

Chociaż próżno szukalibyśmy opisu tego wydarzenia

na kartach Bożego Objawienia

tak Starego, jak też Nowego Testamentu,

to jednak teologiczne znaczenie przypisuje Kościół

«Pozdrowieniu Anielskiemu» z wydarzenia Zwiastowania,

gdzie Maryja jest nazwana greckim słowem: «kecharitomene» -

«Szczególnie umiłowana», «Najpiękniejsza», «Najczcigodniejsza»,

które – jakkolwiek bezpośrednio nie mówi o świętości Maryi,

to jednak pośrednio ją zakłada w przekładzie: «łaski pełna»,

gdyż «znalazła łaskę u Boga» (Łk 1,30).

 

Przekonanie to potwierdzają liczni świadkowie

chrześcijańskiej wiary od św. Augustyna z Hippony począwszy,

poprzez św. Bernarda z Clairvaux – wielkiego piewcę Maryi

i bł. Jana Dunsa Szkota – doktora subtelnego,

po wielkich wyznawców prawdy o Niepokalanym Poczęciu Maryi,

Papieży Kościoła Rzymskiego: Sykstusa IV, Pawła III, Piusa V i IX,

a skończywszy na umiłowanym nam bł. Janie Pawle II,

który w encyklice «Redemptoris Mater» twierdzi,

że poprzez swe Niepokalane Poczęcie Maryja

stała się dla świata zwiastunką nadchodzącego odkupienia.

 

Papież - porównując Ją do «Gwiazdy porannej» «Stella Matutina»,

która odbijając światło słoneczne, zwiastuje bliski wschód słońca -

pisze: „Wówczas, gdy definitywnie przybliżyła się «pełnia czasu»,

gdy zbawczy adwent Emmanuela stał się bliski swego wypełnienia,

Ta, która została odwiecznie przeznaczona na Jego Matkę,

(...) pośród «nocy» adwentowego oczekiwania

zaczęła świecić jako prawdziwa «Gwiazda zaranna».

Istotnie, tak jak gwiazda - owa „jutrzenka” poprzedza wschód słońca,

tak Maryja, od swego Niepokalanego Poczęcia,

poprzedziła przyjście Zbawiciela, wschód Słońca sprawiedliwości

w dziejach rodzaju ludzkiego («Redemptoris Mater», 4).

 

Niech więc również nas w tę drugą niedzielę Adwentu

oświeci światło Chrystusa przychodzącego do nas

pod sercem swojej i naszej Matki – Maryi,

w żywym Tabernakulum Jej ludzkiego ciała

niepokalanie poczętego ze świętych Jej rodziców:

Joachima i Anny na mocy szczególnego przywileju

danego Jej od Boga Ojca Wszechmogącego

w tym szczególnym wybraniu na Matkę Syna

«Błogosławioną miedzy niewiastami» (Łk 1,28).

 

Umacniając naszą wiarę w dogmat

Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny,

weźmy sobie do serca prawdę słów Apostoła Narodów

z dzisiejszego drugiego czytania z «Listu do Rzymian»:

 

«To zaś, co niegdyś zostało napisane,

napisane zostało także dla naszego pouczenia,

abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jaką niosą Pisma,

podtrzymali nadzieję.

A Bóg, który daje cierpliwość i pociechę,

niech sprawi, abyśmy wzorem Chrystusa

te same uczucia żywili do siebie

i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga

i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa» (Rz 15,4-6).

 

Druga Niedziela Adwentu w Roku A

 

GŁOS WOŁAJĄCEGO NA PUSTYNI

 

W drugą Niedzielę Adwentu w Roku A

wychodzimy na pustynię naszego istnienia,

aby na niej – w proroku międzytestamentalnym

i «największym z narodzonych z niewiasty»,

Janie Chrzcicielu spotkać Boga

i usłyszeć skierowane do nas Jego wołanie.

 

Pustynia w Bożym Objawieniu to miejsce szczególne.

To nie tylko niezmierny obszar wypełniony piaskiem,

gdzieniegdzie skałami, bez drzew i na pozór bez życia,

to także miejsca płodne, zwane oazą,

gdzie biją źródła wody, rośnie las palm i drzew owocowych.

Tam tętni życie, gromadzi się rodzina, zwierzęta i ptaki.

 

Ale pustynia w Objawieniu Bożym to także miejsce

pierwszego spotkania Boga z człowiekiem w Ur chaldejskim,

gdzie dało się usłyszeć pierwsze słowa Boga

wzywającego do opuszczenia domu ojca,

by pójść w nieznane ku Ziemi Obiecanej

z nadzieją spełnienia się Obietnicy samego Boga.

 

Pustynia to również skaliste Góry Synaju, czerwone od słońca

objawiającego wielkość «Tego, który jest» pośród swoich stworzeń,

gdzie Naród Wybrany w podróży do tej samej Ziemi Obiecanej

przystanął na chwilę, by spotkać Boga Wszechmogącego

i usłyszeć Jego nauczanie wykute na kamiennych tablicach

dla trwałości ich istnienia i w sercach Widzących Boga.

 

Pustynia jest jeszcze stanem ducha tego, kto zwabiony na nią przez Boga,

słyszy Jego wołanie w swoim sercu i we wnętrzu duszy,

jak odsłania przed nami tajemnice Boże prorok Ozeasz

wobec Narodu niewiernego, który dopuścił się licznych nieprawości.

Z powrotem otrzyma utracone winnice bogate w owoc życia,

a miejsca będące symbolem nieszczęścia staną się dla niego «bramą nadziei» /Oz 2,16-17/.

 

Z tej pustyni przepełnionej Bogiem w dniu ostatnim Starego Przymierza

wyszedł Prorok Nowych Czasów – głoszący łaskę zbawienia.

Działo się to za «rządów Cesarza Tyberiusza,

gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Gailei,

brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, a Lizaniasz tetrarchą Abileny,

za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza».

 

W tych historycznych czasach opisanych szerzej w annałach historii

na pustyni judzkiej «zostało skierowane słowo Boże do Jana, syna Zachariasza»,

który sam był kapłanem Najwyższego w Świątyni Jerozolimskiej,

gdzie razu jednego objawił mu się Bóg zwiastując radosną nowinę,

w której zapowiedział, że co dla człowieka jest niemożliwe,

spełnia się na Boże słowa w postaci dziecka od dawna wyczekiwanego.

 

Na tej to pustyni dało się usłyszeć jego Głos wzywający do nawrócenia

przez chrzest udzielany w rzece Jordan «na odpuszczenie grzechów»,

celem wypełnienia obietnicy złożonej przez Boga u proroka Izajasza

tym z ludzi, którzy «ujrzą zbawienie Boże, jeśli do swego serca przygotują drogę Panu,

prostując ścieżki dla Niego, doliny wypełniając, góry i pagórki równając,

kręte drogi czyniąc prostymi, a wyboiste gładkimi».

 

 

Rozważanie na Pierwszą Niedzielę Adwentu w Roku A

POTRZEBA CZUJNOŚCI

 

Zakończył się Rok Miłosierdzia

co nie oznacza końca Miłosierdzia Bożego,

wręcz przeciwnie

wobec prawdy o słabości

naszej ludzkiej natury

skażonej grzechem pierworodnym

pierwsza niedziela Adwentu w Roku A

wzywa nas chrześcijan

do czuwania i czujności,

na wzór gospodarza domu,

który czuwa o każdej porze dnia

na przyjście tego, który może

okraść jego mienie /por. Mt 24,43/.

 

Przykładów na potrzebę czuwania

przed powtórnym przyjściem

Syna Człowieczego

w dzisiejszej Ewangelii

jest jeszcze więcej.

Oto biblijny obraz Noego,

"za dni" którego ludzie "jedli i pili,

żenili się i za mąż wydawali,

aż do dnia, kiedy wszedł (On) do arki,

a nie spostrzegli się, że przyszedł potop

i pochłonął wszystkich" /Mt 24,38-39 /.

 

Podobnie będzie w proroczej wizji

za dni Syna Człowieczego,

którego przyjście zaskoczy najbliższych,

w taki sposób,

że "z dwóch gospodarzy pracujących w polu

jeden będzie wzięty, drugi zostawiony,

z dwóch gospodyń pracujących na żarnach

jedna będzie wzięta, druga zostawiona" /Mt 24,40-41/.

 

Stąd wielka potrzeba gotowości

w przygotowaniu serca i duszy

na zbawienne przyjście Syna Bożego,

którego już nie za długo powitamy

w naszych kościołach,

rodzinnych domach

i we wspólnotach

codziennego życia.

 

"Czuwajcie więc - mówi do nas,

jako swych uczniów

nasz Pan, Jezus Chrystus -

bo nie wiecie,

w którym dniu

Pan wasz przyjdzie...,

ani nie domyślacie się chwili,

Jego nadejścia" /Mt 24,42.44/,

a pewne jest,

że "Syn Człowieczy przyjdzie" /Mt 24,44/.